DOOM The Dark Ages – recenzja [PC]

Na powrót Slayera przyszło nam czekać całkiem spory kawałek czasu, gdyż ostatnia część przygód sympatycznego molocha, niszczącego demoniczną faunę, miała premierę w marcu 2020 roku…

…czyli na samym początku pandemii CoViD-19 w Polsce! Pół dekady temu… (sic!). No ale do rzeczy!

Dziękujemy studiu id Software oraz wydawcy Bethesda Softworks za dostarczenie klucza od gry do recenzji.

Świat

Pokrótce i dosyć ogólnie o świecie i fabułach nowych Doomów. Cóż, o ile w odsłonie z 2016, jak i Eternalu fabuła mnie dosyć mało obchodziła, tak tutaj… jest w sumie podobnie. No nie czarujmy się, w Doomie nie chodzi o ckliwą historię i wybory moralne. W DOOMIE chodzi o sianie chaosu. O rozwałkę na wielką skalę.

Choć muszę przyznać, że sam setting świata gry jest dosyć oryginalny. Otóż w miejsce demonicznej walki na obcej planecie (lub księżycu) otrzymujemy… walkę na INNEJ obcej planecie! Planecie, gdzie widoczny jest miks futurystyki ze średniowiecznie-europejskim, czy też takim wikińskim vibe’em. W tym quasi-średniowieczu znalazło się również miejsce na piekielne demony oraz statki kosmiczne. Więc normalnym będzie oglądanie innych postaci w zbrojo-podobnych kostiumach z karabinami, a widok grubych, jak i wychudzonych kosmitów czy też innych diabelstw będzie tu na porządku dziennym.

Jeszcze raz podkreślę: jest oryginalnie, jednak bez żadnego WOW! w samej fabule gry. Ot, dostajemy historię, w której to ludzie zmagają się z inwazją piekielnych demonów. Obrona przed maszkaronami nie idzie tak dobrze, jakby się mogło wydawać, więc ludzie proszą kosmitów o pomoc. Zarządzający gruby ufolud każe wypuścić Krakena – znaczy się: Slayera – by ten zrobił porządek.

doom the dark ages recenzja

Tylko czemu Slayer… ma żółte oczy? Dlaczego ma jakiś śmieszny mały generatorek na klacie? No i czemu zachowuje się tak, jakby nie miał własnej woli?

Cóż, te pytania są chyba największym plusem fabuły nowego Dooma.

Rozgrywka

Co tyczy się zaś gameplayu, to warto podkreślić tutaj na pewno fakt, iż zmieniono tempo rozgrywki. Jak ja zapamiętałem DOOMa z 2016 oraz Dooma Eternal, to tam sieczka z demonami była o wiele szybsza. Tam się biegało, unikało [ciosów], skakało, no w ogóle było żwawo i dynamicznie. No cóż, The Dark Ages ma swój pomysł na gameplay.

Tam, gdzie Mrocznym Wiekom poskąpiono prędkości, tam nagrodzono w różnorodności w rozgrywce.

O co chodzi? Ano o to, że tutaj Doom Slayer, prócz broni palnej, ma do dyspozycji nawet niemały arsenał oręża do walki w zwarciu oraz potężną tarczę! Tarczę, którą w grze wykorzystujemy do cudownego siania zniszczenia. Można się poczuć jak krwawy Kapitan Ameryka, gdy tylko potężną szarżą wbijemy się w tłum wrogów, rozrywając ich na strzępy.

doom the dark ages recenzja

Jakie inne zmiany zaszły, prócz zmniejszenia prędkości? System – hmm, nazwijmy to – kontr, w którym przeciwnicy na podstawie efektów świetlnych, jakie generują, dają możliwość Slayerowi na wyprowadzenie kontry oraz zadawanie większych obrażeń. Dlatego wypatrujcie, kiedy maszkary świecą na zielono albo kiedy wypluwane przez nich pociski zmienią kolor z czerwonego na zielony: wtedy tarcza w ruch! Wróg zostanie wbity w ziemię, a Slayerowi wypadnie więcej amunicji czy tam jakiś inny booster do zdrowia lub armoru.

Najprościej rzecz ujmując, DOOM The Dark Ages bardziej stawia na obronę i walkę defensywną, niż na szybkie kąsanie znane z poprzednich gier.

Podoba mi się również system rozwoju Slayera. Mamy tutaj coś na wzór drzewka umiejętności jak z rasowego RPG. A sam rozwój umiejętności Doomguya jest możliwy dzięki zebranemu złotu, które wala się po zakamarkach map, które przyjdzie nam zwiedzać. Dlatego warto eksplorować! Tym bardziej że, oprócz samego złota, mapy – wzorem starej tradycji – wypełnione są sekretami oraz innymi znajdźkami, jak znane chociażby maskotki. Ach, no i warto podkreślić, że poziomy, które przyjdzie nam zwiedzać, są znacząco większe od plansz znanych z poprzednich Doomów. Struktura leveli jest również o wiele bardziej otwarta i mniej liniowa, przez co właśnie eksploracja daje dużo frajdy.

Wspominałem o tempie rozgrywki i o tym, że trochę poskąpiono na prędkości Slayera. Jednak dla mnie to fajne urozmaicenie.

doom the dark ages recenzja

W The Dark Ages Doomguy jest jak czołg. Powolny, ale czołg, który to (trochę wolniejszym krokiem) robi mielonkę z demonów. Przypomina mi to poniekąd mechanikę strzelania z recenzowanego kiedyś przeze mnie RoboCopa – gdzie Murphy też był ogromnym i powolnym kolosem plującym ołowiem przed siebie i wokół siebie. Jednak w porównaniu do RoboCopa, Doomguy to i tak demon (he, he) prędkości.

W nowym Doomie istnieje również możliwość ingerencji w modyfikatory trudności danego poziomu, gdzie można o wiele bardziej dokręcić sobie śrubę poziomu trudności… Masochiści!

Grafika i dźwięk

Ten segment chyba jest najbardziej kontrowersyjny; no ale dobra!

Oprawa audiowizualna. Na tym poletku nowe Doomy nie zawodzą. Jest pięknie, krwiście i brutalnie. Jucha się leje, flaki fruwają, znajdźki i boostery pięknie się świecą. Można powiedzieć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wszystko to cieszy oko, design quasi-średniowiecza ma swój klimat. Maszkarony są świetnie zaprojektowane, a i znani koleżkowie, demony z poprzedniczek, mają tutaj alternatywne ciuszki; jest naprawdę fajnie.

A wiecie, z czym jest mniej fajnie?
Ze ścieżką dźwiękową. Samo audio jest poprawne – i ledwie poprawne. W kwestii dźwiękowej, niestety, poprzednie Doomy dosłownie błyszczały, a zwłaszcza Doom z 2016 roku.

Piszę o tym ze względu na moją gorycz oraz na to, jak twórcy potraktowali Micka Gordona, kompozytora muzyki do dwóch poprzednich Doomów. Gordon stworzył niesamowite utwory, które to tylko jeszcze bardziej napędzały gracza do siania większego zniszczenia. Do dziś mam ciary, słuchając takich kawałków jak BFG Division czy Rip & Tear. Ba! Nawet występ na żywo Micka Gordona na The Game Awards w 2016 roku to był istny majstersztyk.

Dlatego tym bardziej nie potrafię pojąć, jak można było tak źle potraktować kogoś, kto swój talent przekuwa w takie cud(eńk)a jak właśnie OST do Dooma z 2016 roku. Nie ma co ukrywać, tutaj właśnie tego brakuje: brakuje ciężkich riffów Micka Gordona oraz średniowiecznych, gotyckich chorałów, które razem tworzyłyby dzieło sztuki.

doom the dark ages recenzja

W The Dark Ages jakaś muzyka tam jest, ale brakuje tu takiego… (przepraszam za wulgaryzm) jeb-nię-cia.

Jakość

Mam nieodparte wrażenie, iże pomimo całej efekciarskiej otoczki nowego Dooma, poskąpiono również na ilości animacji wykańczania wrogów. Nie wiem; ale mam wrażenie, że poprzedniczki miały tych animacji odrobinę więcej i były bardziej zoptymalizowane pod płynność rozgrywki. W The Dark Ages – przez to, że jest wolniej to i – animacje są mniej dopracowane i być może przez to ich ilość jest również ograniczona. A szkoda.

O ile DOOM może pochwalić się całkiem pokaźnym portfolio maszkaronów, tak wałkowanie od lat tych samych demonów może się powoli znudzić. Jasne, są zmiany (ale tylko kosmetyczne), są te kontry i w ogóle… Twórcy podjęli również próby urozmaicenia rozgrywki. Dodali gigantyczne stwory, mechy czy nawet smoki. Pierwsze wrażenie może i jest super, jednak z czasem emocje znikają.

doom the dark ages recenzja

A zalety? Na plus oczywiście jest pełna polska lokalizacja. Ponadto, podczas mojej rozgrywki nie napotkałem na większe problemy z płynnością tytułu czy też inne utrudnienia techniczne wpływające na właściwą rozgrywkę.

Ocena

DOOM: The Dark Ages jest ciekawym eksperymentem. Grą, która potrafiła wziąć stare i znane elementy, by podać je na nowo. Grą, która wprowadziła bardziej defensywny sposób walki – co mi się naprawdę podoba. Jest oryginalnie i świeżo w porównaniu do tego, co można było zobaczyć w poprzednich częściach cyklu.

doom the dark ages recenzja

Jednak, drogie id Software, ja nie wybaczę wam tego, jak potraktowaliście Micka Gordona. Szkoda, bo oprócz świetnego tytułu jako całości gracze dostaliby tak samo cudowny soundtrack. Fani o tym pamiętają i zapewniam, że nie jestem jedynym, który uważa, że walka Micka z id Software sprawiła, by developerzy stracili w moich oczach.

Szukacie naprawdę ciekawej gry do odstresowania? Lubicie wariacje na temat średniowiecza? Chcecie skontrować maszkarony i wbić demonom tarczę w głowę? Nie przeszkadza wam brak kompozycji Micka Gordona? To ta gra jest dla was!

Recenzję Doom 2016 znajdziecie TUTAJ, a Eternal W TYM MIEJSCU. Dodatkowo sprawdźcie recenzję stareńkiego Doom Collector’s Edition.

DOOM: The Dark Ages
7.0/10
  • Świat: 8/10
  • Rozgrywka: 9/10
  • Grafika: 8/10
  • Dźwięk: 3/10
  • Jakość: 7/10
The Dark Ages to naprawdę ciekawa wariacja legendarnej serii gier spod znaku Dooma. Jednak serce boli przez brak muzyki Micka Gordona, gdyż „te nowe” Doomy stały jednak cudowną muzyką – muzyką na tym samym poziomie co mięsista rozwałka. To trochę tak, jakbyś od lat się stołował w swojej ulubionej restauracji, aż do momentu, gdy podnoszą ceny twojego ukochanego żarcia, a do tego, zamiast mięska, zmuszaliby cię do jedzenia falafela. To już nie będzie to samo.

Platforma testowa PC

  • Procesor: AMD Ryzen 7 5700G 4.6 GHz
  • Grafika: MSI Radeon RX 6700 XT
  • Pamięć: 16 GB RAM
  • System: Windows 11 Home
    • +Potężna rozwałka w zmienionym stylu rozgrywki
    • +Ciekawy świat łączący, powiedzmy, średniowiecze, wikingów oraz sci-fi
    • +O wiele bardziej otwarty styl budowania poziomów, pełnych znajdziek i tajemnic
    • +Sianie zniszczenia za pomocą tarczy daje radochę i odświeża rozgrywkę
    • +Są gargantuiczne demony, mechy oraz smoki…
    • …Szkoda tylko, że tak szybko się nudzą
    • Brak muzyki Micka Gordona
    • Nie każdemu może przypaść do gustu spowolnienie Slayera

Jak oceniamy gry?

Łukasz Szczepański

Niespełniony artysta. Fan RPG-ów wszelakich. Wielbiciel sushi i „chińskich" bajek. Chciałby mieć siwe włosy jak Dante lub Geralt.

Strona główna Fora DOOM The Dark Ages – recenzja [PC]

  • Musisz się zalogować by odpowiedzieć w tym temacie.