RETROMANIAK #101: Dracula 2: The Last Sanctuary – recenzja [PC]

Nie jestem wielkim fanem przygotówek point 'n’ click, ale kilka z nich zapadło mi w pamięć: Machinarium, Discworld, Myst czy Dracula. Drugą część tej ostatniej akurat najlepiej wspominam – ogrywałem ją na swoim pierwszym komputerze dawno, dawno temu.

W dzisiejszym RETROMANIAKU pojawia się pewnego rodzaju kuriozum. Dracula 2: The Last Sanctuary (tudzież Dracula 2: Ostatnie Sanktuarium) to odświeżona przygodówka point 'n’ click. Pierwotnie została wydana w 2000 roku, natomiast jej ulepszone wznowienie nastąpiło czternaście lat później. Tak właściwie to sam nie wiem, czy Dracula 2: The Last Sanctuary to tylko lekko odświeżona gra czy być może już jej remake. Niektóre mechaniki uległy zmianie, ale wiele rzeczy zostało potraktowanych po macoszemu, bez krzty inwencji i twórczości. Omawiane tutaj wydanie dosyć istotnie różni się od swojego oryginału.

Jak w ogóle trafiłem na ślad nowego wydania? Z nieznanych powodów tytuł przypomniał mi się po latach. Jako że nie mam już napędu w laptopie, musiałem skierować swoje oczy w stronę wydania dostępnego na Steamie. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, czego od niej oczekiwać. Jedno jest pewne – nie tego się spodziewałem… Oj, nie tego… Po kilkunastu (!) minutach nie wytrzymałem. Nie zdzierżyłem tej potwarzy i postanowiłem odgrzebać stary napęd, uruchomić pierwowzór z oryginalnego nośnika, a następnie skonfrontować go z tą odświeżoną odsłoną. Czuję się zobowiązany wytknąć każdą bolączkę tego badziewia.

dracula 2 last sanctuary recenzja
Wpuśćcie tu trochę światła!

Odświeżona wersja nie posiada oficjalnego polskiego tytułu – a ten rodzimy, jeśli się już pojawia w niniejszym artykule (Dracula 2: Ostatnie Sanktuarium), odnosi się do starszego wydania, tj. z roku 2000. Przynajmniej w ten sposób możemy odróżnić wspomniane produkcje.

ŚWIAT

Wcielamy się w Jonathana Harkera i ponownie wyruszamy na ratunek naszej ukochanej Miny. Ta natomiast w mniemaniu Drakuli jest mu przeznaczona i nie spocznie on, dopóki jej nie zdobędzie. Gra jest luźną i dość frywolną kontynuacją twórczości Brama Stokera. Przy okazji, denną do potęgi. Ot, zwykły scenariusz napisany na kolanie, z nieco dziwnymi zagadkami (ale o tym później). Gra nawet w swojej oryginalnej postaci nie porywała nas w wir przygód. Przy okazji warto nadmienić, że tytuł całkowicie pozbawiony jest jakiejkolwiek przemocy, krwi, trzewi czy chociażby akcji! To nie Castlevania.

Istotą przygodówek (zwłaszcza tych z rodzaju point 'n’ click) jest progresja poprzez rozwiązywanie zagadek. Nie inaczej jest i w tej recenzowanej grze. Przemierzamy lokacje w poszukiwaniu przedmiotów, które wykorzystujemy w innych miejscach, uruchamiając przy tym nasze szare komórki. Co natomiast mamy tutaj? Pierwowzór stanowił spore wyzwanie, czasem sztucznie wydłużając rozgrywkę. Odświeżona przygotówka garściami czerpie pomysły ze… śmietnika. Wiele oryginalnych rozwiązań wyrzucono z gry, zastępując je wszechobecnymi ułatwieniami. Na ekranie wyświetlają nam się przejścia i elementy wymagające interakcji, przez co nie musimy ich szukać (chyba nie muszę dodawać, jak ważnym elementem gier tego typu jest eksploracja…). Zagadki zostały ograniczone do minimum, sugerując graczowi, że jego inteligencja niedomaga i nie poradziłaby sobie. Grając we wspomniany remake/remaster, miałem wrażenie, że twórcy wyrzucali co trudniejsze elementy, aby gracz nie musiał szukać rozwiązania w internecie. Jak można uprościć grę do takiego stopnia!?

dracula 2 last sanctuary recenzja
Wszystko podane jak na tacy.

ROZGRYWKA

Logika nigdy nie była najmocniejszą stroną tytułu, ale w jego odświeżonej wersji doczekaliśmy się kilku udogodnień… Pozwolę sobie zobrazować fragment rozgrywki z oryginału: na piętrze rezydencji w Carfax spotykamy dziwnego faceta, stojącego przed drzwiami. Wchodzimy w interakcję z jego kieszenią (nie to, żeby tam coś kraść!) i wyciągamy kluczyk. Nagle facet leży, a za nami stoi puchaty krwiopijca. Co podpowiada nam logika? Wyciągnij rewolwer i zastrzel to coś! Niestety, akcja nie działa, bohater nie chce pociągnąć za spust. Decydujemy się więc na ucieczkę przez jedyne dostępne drzwi. Te są zamknięte! No to może kluczyk, który znaleźliśmy…? Nie pasuje! Przypominam, że licznik czasu ucieka, a wampir cierpliwie stoi w progu. Inwentarz skromny, a umysł podpowiada różne idiotyzmy – użyć na nim uchwytu, zapałek, czy potraktować go podręcznikiem?!

W końcu wpadamy na genialne rozwiązanie – trzeba odstrzelić zamek w drzwiach! Świetny pomysł, zwłaszcza że żadne wcześniejsze drzwi, choć zamknięte, nie otwierają się rewolwerem! Po wejściu trzeba się jeszcze szybko zabarykadować w pokoju. Zwykle dopiero przy kolejnym podejściu robiliśmy wszystko w zamierzonym czasie. Takich zagadek było pełno. Powtarzam – było. Jak to wygląda w nowej wersji? Wspomniane drzwi są po prostu otwarte, a po wejściu nasze oczy automatycznie kierują się na szafkę, przy pomocy której blokujemy wejście. Tak oto z czasowej zagadki programiści zrobili sekwencję dwóch (!) kliknięć. Rozumiem, że w 2000 roku nie każdy miał Internet, a wiele fragmentów gry robiliśmy na oślep w poszukiwaniu rozwiązania, ale tym razem twórcy uznali, że trzeba ułatwić nam przygodę. Lepiej, żeby gra przechodziła się sama, niż pobudzała do myślenia, a już, nie daj Boże, sprawiała przyjemność…

dracula 2 last sanctuary recenzja
Oryginał (po lewej) i „remake” (po prawej). W szufladzie brakuje kilku przedmiotów.

GRAFIKA I DŹWIĘK

Odświeżenie przygotówki point 'n’ click nie powinno być wielką filozofią – każdy wie, że należałoby podciągnąć rozdzielczość, dać lepsze tekstury i ewentualnie poprawić to i owo, jak np. oświetlenie. A co z tego dostaliśmy w Dracula 2: The Last Sanctuary? Prawie nic.

Świat wirtualnego Drakuli nie pozwala nam na swobodną eksplorację – gra zbudowana jest z predefiniowanych punktów widokowych, po których się poruszamy. Nowością są za to efekty przemieszczania się pomiędzy tymi punktami. W oryginale po prostu przeskakiwaliśmy z ekranu na ekran, a tutaj mamy animacje przejścia, a raczej przeniknięcia. Niestety, ale wiążą się z nimi pewne problemy: animacje po dłuższym czasie stają się męczące, zwłaszcza gdy szybko przechodzimy kilka punktów dalej.

Kompletnie niezrozumiały jest dla mnie fakt, że interfejs uległ znaczącym zmianom wizualnym, nie wnosząc nic do rozgrywki. Interfejs BYŁ prosty i przejrzysty. A teraz? Nawet inwentarz uległ zmianie, tracąc nieco na klimacie i oryginalności – zorganizowany był w formie kamiennego okręgu z okienkami, a tutaj mamy zwykłą tablicę z przedmiotami. Po co ktoś zadał sobie tyle trudu, aby zmienić coś, co działało? Tym bardziej, że twórcy nie pokusili się o zrobienie czegokolwiek w kierunku poprawienia obrazu. Jak dobrze, że już w oryginale otoczenie wypadało przyzwoicie. Świat w recenzowanej grze z serii Dracula prezentuje się nieźle, ale brak istotnych zmian w oprawie graficznej na przestrzeni czternastu lat jest zmarnowanym potencjałem. A może lenistwem? To samo tyczy się postaci – te dalej są nijakie. Tytułowy książę ciemności wygląda, jakby dopiero co przeszedł rozległy udar. Od lat się nie zmienił, ale w tym przypadku nie jest to żaden komplement.

dracula 2 last sanctuary recenzja
Stary i nowy inwentarz.

Ścieżka dźwiękowa jest zgodna z pierwowzorem, ale ten cierpiał na bardzo istotny problem: z głośników często wydobywała się cisza. Dracula 2: Ostatnie Sanktuarium była grą ze szczątkową muzyką, i nie zmienia się to w jej nowszym wydaniu. Gdzieś tam słychać jakieś szumy, skrzypienie itp., ale przez większość czasu jedyne dźwięki, jakie słyszymy, to te związane z interakcją z przedmiotami. Niektóre wypadają komicznie, brzmiąc, jakby Harker rozsuwał rozporek!

W odświeżonym tytule brakuje też polskiej wersji językowej! Przyznaję, oryginalne wydanie krzywdziło nasze uszy piekielnie drętwymi dialogami. Może to i lepiej, że nie musimy już tego słuchać, ale w nowej wersji zabrali nam nawet napisy! Wstyd…

JAKOŚĆ

Twórcy postanowili odnowić grę, przy okazji partacząc wszystko, co tylko można było. Kwintesencją jest tutaj obracanie ekranu tylko przy wciśniętym przycisku myszy. Żegnaj, wygodna eksploracjo!… Dlaczego ktoś podjął tak głupią decyzję? Odpowiedź jest prosta – wersja dostępna na Steamie jest chamskim portem gry z Androida (jakby nie było innej, lepszej wersji – oryginału na PC, co nie?!). Aby poruszyć obraz na ekranie smartfona, trzeba go dotknąć, co w tym (recenzowanym) przypadku całkiem nieudolnie symuluje myszka.

To nie jest tak, że gra jest absolutnym szrotem – nadal można czerpać przyjemność ze wspomnianego tytułu… Pod warunkiem, że nie graliśmy w wersję z 2000 roku. Wystarczy pięć minut z oryginałem, aby przekonać się, jak ta podróba działa… A działa źle. Pierwowzór miażdży ten umowny remake pod każdym względem. W Draculę 2: Ostatnie Sanktuarium grało się po prostu lepiej.

dracula 2 last sanctuary recenzja

OCENA

Dlaczego w ogóle zebrałem się za recenzję nikomu nieznanej gry, do tego tak badziewnej? Wszystko z powodu tej okropnej decyzji odświeżenia tytułu i ponownego wydania go na komputerach osobistych. Po co w ogóle ktokolwiek zadał sobie trud przeportowania wersji mobilnej na komputery osobiste, gdy oryginał był lepszy pod każdym względem. Ten pecetowy remake/remaster jest synonimem głębokiej porażki programistów, którym zamarzyło się zarobienie paru groszy na czymś, czego w ogóle nie trzeba było robić. Wystarczyło ponownie wydać grę, tym razem integrując ją ze Steamem. Ten remake nikomu nie był potrzebny, nikt też o niego nie prosił. Po co wymyślać koło na nowo?

Dracula 2: The Last Sanctuary (2014)
4.2/10
  • Świat: 5/10
  • Rozgrywka: 3/10
  • Grafika: 6/10
  • Dźwięk: 2/10
  • Jakość: 5/10
Dracula 2: The Last Sanctuary z 2014 jest kiepsko przygotowanym produktem, który w całej swojej „okazałości” zapomina o jednym – że powstał ku uciesze graczy. Programiści, odnawiając starą wersję gry, namieszali w niej na tyle mocno, aby gracz czuł się rozczarowany kierunkiem, w który ustawiono gameplay.

Platforma testowa PC

  • Procesor: Intel Core i5-3230M 2.60 GHz
  • Grafika: Intel HD Graphics 4000
  • Pamięć: 8 GB RAM
  • System: Windows 10
  • +Przyzwoicie wykonane otoczenie
  • +Przejrzysty interfejs
  • Uproszczone zagadki (względem oryginału)
  • Brak polskiej wersji językowej w reedycji
  • Sterowanie
  • Brak zmian w oprawie audiowizualnej
  • .
  • .
  • .

Jak oceniamy gry?

Zapraszamy do naszej wspólnej grupy facebookowej! Do zobaczenia przy następnym wydaniu RETROMANIAKA!


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Michał Jankowski

Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg - grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *