Shazam! – recenzja filmu

Kto może uratować superbohaterów? Inny superbohater! Ale nie ten, który jest detektywem, pochodzi z obcej planety czy reprezentuje prastarą cywilizację. Pomóc może tylko heros obdarzony czarodziejską mocą.

Tym czarodziejem okazał się Shazam, który przyszedł na ratunek filmowemu uniwersum DC Comics. Jeżeli nie mieliście okazji oglądać mojej wideorecenzji (film niżej) – zachęcam do seansu oraz subskrypcji kanału. Jeśli jednak jakimś cudem obejrzeliście już mój materiał bądź oczekujecie pełniejszej oceny kinowej premiery, to zostańcie jeszcze tutaj i przygotujcie się do lektury tego wpisu. Zapraszam!

Najnowsza produkcja ze stajni Warnera bierze na warsztat nie Gacka czy Kal-Ela, a Shazama – znanego kiedyś jako Kapitan Marvel [sic!] (nie mylić z TĄ Kapitan Marvel). Bohaterem filmu jest niespełna 15-letni Billy Batson (Asher Angel), który tuła się po mieście Filadelfia, chcąc odnaleźć swoją mamę, której nie widział od jakichś dziesięciu lat. Po kolejnej nieudanej próbie odszukania rodzicielki, Billy zostaje zgarnięty i przymusowo trafia pod dach jednej, wielkiej zastępczej rodziny. Nie mogąc się odnaleźć w nowym środowisku oraz w wyniku bójki ze szkolnymi oprychami ze starszej klasy, ucieka metrem, które podwozi go wprost do tajemniczej jaskini. Tam czeka na niego stary czarodziej Shazam (Djimon Hounsou), który przekazuje chłopakowi całą swoją magiczną moc. Odtąd nastolatek staje się superherosem, nowym Shazamem (Zachary Levi), którego przeznaczeniem staje się ochrona ludzkości przed demonami reprezentującymi siedem grzechów głównych. Tak przedstawia się w dużym skrócie fabuła filmu (choć sam wstęp skupia się jeszcze nie na originie tytułowego bohatera, a na genezie motywu działań jednego z tych złych).

Jednak to nie historia stanowi o sile recenzowanego tytułu, a jego forma. Kino superbohaterskie nie jedno ma oblicze, doskonale są więc nam znane gotyckie klimaty Burtona, kampowa stylistyka z lat 60. czy ultrarealistyczna wizja Nolana. Pierwsze filmy z franczyzy DC Extended Universe – szczególnie te od Zacka Snydera (Człowiek ze Stali, Batman v Superman) – choć nie były gniotami, dostały bęcki od krytyków i widowni, zwłaszcza za śmiertelną poważność i zbytnie kombinowanie z symboliką. Sytuację zaczęła ratować Wonder Woman, a także, jeszcze całkiem świeży, Aquaman; ale to dopiero Shazam! kompletnie zmienił oblicze filmowej megaserii od duetu Warner-DC. Zamiast posępnego (w tym negatywnym znaczeniu) dramatu, otrzymujemy zabawną komedię akcji dla (niemal) całej rodziny. Skierowanie tytułu do nieco młodszej widowni oraz brak krwi i wulgaryzmów wcale mi nie przeszkadzały w odbiorze filmu; wręcz przeciwnie, bo dzięki temu udało się uzyskać dosyć uniwersalny humor.

shazam recenzja
fot. Warner Bros.

Największą atrakcję, a jednocześnie siłę napędową wielu żartów, stanowi motyw nastolatka „uwięzionego” w ciele dorosłego faceta, obdarzonego nadprzyrodzonymi zdolnościami. Billy Batson dopiero zaczyna się uczyć [swoich] supermocy, co często przekłada się na zabawne dialogi czy sceny – a te niejednokrotnie wywołują uśmiech na twarzy widza. Jednocześnie wysuwa się tutaj ta mądra strona filmu, chcąca przekazać, że ”z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność”. O byciu superbohaterem nie świadczy nadludzka siła czy kolorowe wdzianko z peleryną, a dojrzałość i czystość serca, nastawiona na empatię i bezinteresowne pomaganie innym. Pomimo więc komediowej otoczki, film czasem uderza w poważne tony, nawet te dramatyczne i wzruszające; jednak Shazam! zgrabnie łączy te wszystkie wątki i nastroje, nie pozwalając na tandetę i tanie granie emocjami.

W budowaniu świetnych postaci i śmiesznych scen dużo pomogli sami aktorzy. Nie ma tu mowy o arcywybitnej grze aktorskiej, ale trudno też mi jednoznacznie wskazać kogoś, kto się nie przyłożył do odgrywania swojej roli. Największy urok tkwi w relacji Freddy’ego (Jack Dylan Grazer), jednego z dzieciaków z rodziny zastępczej, z samym Shazamem. Między tą dwójką czuć chemię i przyjemnie się ogląda oraz słucha ich wzajemne docinki, braterskie słowa wsparcia oraz chwile szczerości, nawet te wywołujące przykrość u którejś ze stron. To jeden z moich ulubionych filmowych duetów, jeśli chodzi o kino przygodowo-komediowe, nie tylko to współczesne.

shazam recenzja
fot. Warner Bros.

Z innych ważnych rzeczy warto wspomnieć o poprawnym montażu, licznych nawiązaniach do popkultury, czy przyjemnej muzyce autorstwa Benjamina Wallfischa – który z Hansem Zimmerem współtworzył ścieżkę dźwiękową do Blade Runnera 2049. Całość została w udany sposób podyktowana reżyserią Davida F. Sandberga (Kiedy Gasną Światła). Mimo to, mam pewne zastrzeżenia – są to jednak raczej drobnostki. Postać filmowego złoczyńcy, doktora Sivany (Mark Strong), mogła zostać lepiej napisana. Uważam również, że w niektórych scenach twórcy mogli się pokusić o lepszy dobór piosenek do tła, a pewne efekty specjalne (zwłaszcza te dotyczące siedmiu demonów) mogły zostać bardziej dopracowane.

Najnowszy film w świecie DCEU nie jest kinematograficznym cudem, ale i tak wysoko przerasta swoich braci i siostry, kopiąc nawet tyłki niektórym tytułom z konkurencyjnego MCU, czy Marvela ogółem. Shazam! to solidne kino rozrywkowe, niepozbawione jednak życiowych mądrości płynących z dialogów oraz wzruszających scen. Z filmu płynie morał, że rodzina – nawet ta przybrana – jest najważniejsza i że warto dzielić się swymi zdolnościami z bliskimi. Ten skromny, lecz efekciarski, zabawny i niosący pozytywny przekaz film przemówi do każdego.


PS Zachęcamy również do zaobserwowania naszego oficjalnego profilu na stronie Mediakrytyk, a także tych krytyków, którzy pisali dla nas – dzięki temu nie przegapicie żadnej naszej recenzji filmu!


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Przemysław Bednarski

Z wykształcenia politolog i dziennikarz, z zamiłowania bloger. Oprócz grami, interesuje się także kinem i astronomią. Propagator krytycznego myślenia i poprawnej polszczyzny – czy też, pisząc z duchem języka internetowego: gramatyczny nazista – tak dobry, że może sprawdzić Twoją pracę dyplomową lub inny tekst, a także udzielić korepetycji z WOS-u. Swoje felietony na temat historii, problemów społecznych i memów internetowych publikuje na blogu bednarskiprzemyslaw.pl – tam też można znaleźć szczegóły oferty usług korektorskich i korepetytorskich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *