ArtykułNowośćPolecaneTemat dnia

Kwas, lagi i pryzmat, czyli krótka historia DRM oraz dawnych zabezpieczeń antypirackich

DRM. Dojenie Rdzeni Maszyny, Drapię Raki Małe, czy Deweloperzy Ratują Moniaki. Zawsze ten skrót kojarzył się z wielkim złem w grach, muzyce, filmach i literaturze mobilnej. Są różne rodzaje DRM i historia zapewniła nam ich pełno, co wiązało się z utrudnieniami dla graczy. Czy takie zabezpieczenia są środkiem walki wyłącznie z piratami? Ciekawi was, czy DRM istniał w czasach komputerowej prehistorii? Czy piraci zawsze wygrywali batalię?

Zapraszam was na krótką wycieczkę po historii zabezpieczeń gier, po dziwnych wynalazkach branży wideo oraz nowoczesnych rozwiązaniach antypirackich. Od razu uprzedzam, będzie dużo uproszczeń, ale przedstawię wam moje ulubione zabezpieczenia.

Cyfrowa prehistoria

Jak było, zanim pojawił się powszechny Internet? Na pewno nie było wymogu posiadania połączenia z zawodnymi serwerami. No i też nie było łatek do gier, ale jakoś wolę dzisiejsze czasy w tej kwestii. Ale jak można było chronić dobra cyfrowe, kiedy nie ma dostępu do ogólnego serwera licencji? Pomysłów było wiele, niektóre korzystały ze sztuczek programistycznych, inne korzystały z fizycznych przedmiotów.

Lenslok (połowa lat 80.)

Dość oklepany przykład, ale pokazuje, że czasami walcząc z piractwem robimy z siebie głupców w oczach naszych fanów. Na czym polegał ten sposób? W momencie załadowania gry, na ekranie pojawiał się obraz, który był odpowiednio zmanipulowany, by trzeba go było odczytać z użyciem Lensloka. Lenslok to specjalna soczewka o określonej wielkości, więc tu pojawia się problem w przypadku niestandardowych albo dużych telewizorów, bo nie można się w nieskończoność odsuwać od telewizora, a kod potrafił być długi. No i Lensloków było tyle, ile wyprodukowano gier, bo każdy był unikatowy.

No i teraz ciekawostka: w przypadku kilku gier, w zestawie dodawano błędne rodzaje takich soczewek. Wyobrażacie sobie, że kupujecie grę na swojego Spectruma, ładujecie kasetę, modlicie się do napędu, waszym oczom ukazuje się poszatkowany obraz, a wy – nieważne, jak ustawicie Lensloka – i tak go nie odczytacie? Dzisiaj można spokojnie taki tytuł zwrócić albo kupić gdzie indziej, ale wtedy było to nieco trudniejsze, zwłaszcza w przypadku zamówień pocztowych. No i to zabezpieczenie zostało szybko złamane: wystarczyło wyciąć obszar kodu odpowiadający za obsługę kodu i już, sprawa rozwiązana.

DRM
Tak właśnie wygląda Lenslok. To jest wersja dodawana do gry Elite [Źródło: k1.spdns.de]

Kody na stronach (lata 80. – lata 90.)

Jak łatwy i czysty dostęp do drukarek albo skanerów jest dzisiaj? Każdy z nas chyba ma gdzieś drukarkę albo skaner; ba, nawet nasz telefon może skanować. Ale kiedyś dostęp nie był taki łatwy. Więc z tego korzystano. W zestawie z grą dorzucano tyle papieru, ile się tylko dało. Niektórzy dorzucali specjalnie wyciemnione kartki z kodami, inni zmuszali do wertowania instrukcji, a jeszcze inni zmuszali do zabawy kołem kodowym, czyli zabawy w dopasowanie i podanie numeru. Takie rozwiązanie obchodzono na różne sposoby. Albo wycinano kompletnie sprawdzanie kodu w aplikacji, co czasami skutkowało błędami w późniejszej części gry, albo przepisywano karty kodów i kserowano przepisaną kartkę. Ale jedno trzeba przyznać: może i wrzucano tony badziewia, ale starano się zapewnić jego wysoką jakość i najmniejszą możliwą inwazyjność zabezpieczeń.

Samobójcze kasety (lata 80. – lata dwutysięczne)

Określenie brzmi śmiesznie, ale mniej więcej tak można to nazwać. Kaseta z filmem była pokryta specjalnym środkiem, który w momencie wykrycia zmian w odtwarzaniu magnetowidu związanym z nagrywaniem powodował uszkodzenie kasety i mógł zniszczyć odtwarzacz. Czasami tylko wypalało dziurę w taśmie, a czasami paliło odtwarzacz. Ale korzystając z dwóch magnetowidów oraz odpowiedniego ustawienia połączenia urządzeń, to kaseta się nie domyślała niczego, więc nie wybuchała. Często używano tego w kombinacji z innym rozwiązaniem, które zaraz opiszę. Ciekawym pomysłem były płyty krótkiego użytku, które po wyjęciu z koperty były ważne przez 48 godzin. Po tym czasie, środek chemiczny w środku niszczył płytę. Dla ciekawskich, raz był przypadek uszkodzenia DVD takim sposobem, ale poza tym, było bezpieczne. Niestety, K.T.C., bo tak nazywał się środek niszczący kasetę, to jednorazowy psikus, którego użyto dla kasety dla kotów. Poniżej materiał opisujący takie płyty DVD. Uwaga: materiał w języku angielskim.

Macrovision (lata 90. – dzisiaj)

Macrovision to dosyć ciekawe zabezpieczenie. Polega na tym, że normalnie grana kaseta czy płyta będzie działała poprawnie. Ale kiedy zostanie wykryta próba nagrania, magnetowid będzie bombardowany błędnymi sygnałami na głowicy, przez co psuta będzie stabilność obrazu oraz jasność (przeskoki jasności z czerni do atomowej jasności są częstym znakiem rozpoznawczym). Co ciekawe, firma odpowiedzialna za ten pomysł żyje do dzisiaj i rozwija go dla potrzeb innych, nowszych nośników multimedialnych. I idzie im dobrze nawet, ale to dzięki kombinacji z innymi rozwiązaniami. Poniżej mamy film prezentujący Macrovision działające na pirackiej kasecie. Osobom z epilepsją nie polecam oglądać, szybkie przeskoki obrazu.

Dongle (lata 80. – dzisiaj)

Dongle (albo też „wpinaki”) to specjalne urządzonka, które muszą zostać wykryte, by uruchomić program. To normalna sprawa. Często się to wycina z istnienia podczas piracenia programu i gotowe. Ale co w sytuacji, kiedy dongle przyznaje dodatkową pamięć albo funkcje języka programowania? Dongle rozwijające system to ten jeden moment, kiedy lekkie opóźnienie maszyn względem oprogramowania spowodowało wygraną z piratami bez utrudniania życia legalnym posiadaczom. Wpinaki wykorzystywane są do dziś, ale teraz są prędzej wycinane z kodu, kiedy żyjemy w epoce programów goniących sprzęt, gdzie dongle robi za zabezpieczenie i nic więcej, a dodatkową zawartość można spokojnie przekopiować.

DRM
Przykładowe dongle, dla programu Wordcraft [Źródło: Wikipedia]

Specjalnie psute ścieżki nośnika (lata 90. – dzisiaj (ale rzadko))

Kiedy masz specjalną, przemysłową wypalarkę do płyt, możesz tworzyć swoje własne modyfikacje do nośnika i nic nie można ci zrobić – możesz nawet piracić gry zgodnie ze specyfikacją płyty. Ale kiedy masz zwykłą nagrywarkę komputerową, wiele rzeczy ci ucieka przy piraceniu krążka dla PS1. To, co dla takiej nagrywarki jest błędem, dla konsoli jest informacją. Konsola wtedy nasłuchuje takich informacji i odczytuje z nich wiele rzeczy, choćby region tytułu. I dopasowuje go do swojego regionu i na tej podstawie odtwarza gry. Tak działały zabezpieczenia wielu gier, filmów czy innych rzeczy. Ten materiał wideo opisuje bardzo dobrze sytuację. Od oznaczonego fragmentu rozpoczyna się dokładny opis. Uwaga: materiał w języku angielskim.

Współczesność

Na potrzeby naszego tekstu zakładamy, że współczesność obejmuje od końcówki lat 90. do dzisiaj. Oraz powszechny dostęp do Internetu. Teraz skupimy się na tym, jak globalna sieć ułatwiła i utrudniła życie ludziom w kwestii piractwa. Ale na początek coś mało internetowego.

Płyta zawsze w napędzie

Normalne, kiedy posiadamy grę na krążku i gramy na konsoli. Ale co, kiedy na komputerze wgrywamy grę, pożyczamy nośnik kumplowi i chcemy pograć? No, niestety, „włóż płytę z grą”. Dzisiaj ten problem nie istnieje, w końcu gry korzystają ze Steam czy innego Origin, więc nie ma potrzeby wymagania płytki CD/DVD. A jeszcze jak się włączyły inwazyjne sposoby na sprawdzanie dostępności krążka, przykładowo SecuROM, to zaczyna się robić ciekawie. DRM SecuROM polegał na sprawdzaniu, czy płytka jest w napędzie, ale jednocześnie limitował ilość aktywacji klucza gry. Wiązało się to z dużą ilością kontrowersji, gdzie ludzie mogli grę aktywować tylko trzy albo pięć razy oraz nie mogli jej dezaktywować czy zmienić podzespołów [komputera]. SecuROM dość szybko padł jako idea DRM, ale nie ze strony piratów (ci szybko go złamali), a oburzonych klientów, kiedy okazywało się, że SecuROM czasami nie lubi napędów oraz uznaje nowo włączony komputer za inną konfigurację. Spowodowało to, że gry zabezpieczone tym narzędziem szybko lądowały na listach „TOP 10 piraconych gier”. A dzisiejsze wersje Windowsa 10 czasami same blokują SecuROM oraz inne takie formy sprawdzania nośnika, uznając je za niebezpieczne.

Wieczne połączenie z internetem, czyli always online DRM

No, to już klasyk naszych czasów, który nadal nie jest miło przyjmowany. Póki łączymy się z internetem, jest cudownie, ale wystarczy że mama coś odpali na telefonie albo kot z braku zabawy przetnie kabelek i twoja gra jest niegrywalna. No i co zrobisz – nic nie zrobisz! Jeszcze dobrze, jak gra obsługuje tryb offline z późnym synchronizowaniem, który można przestawić. Ale jeżeli nie, to leżysz i nie pograsz. Takie zabezpieczenie bardzo często obchodzi się udawanym połączeniem z serwerami, zwanym emulacją serwera. Chyba najbardziej znane przypadki Assassin’s Creed II oraz SimCity z 2013 roku.

Dodatkowe systemy zabezpieczające

Może i uda się odciąć dongle, może i uda się odciąć serwer licencji DRM i wymóg połączenia z internetem, ale zostanie nam jeszcze jeden problem. Wewnętrzne zabezpieczenie DRM, przykładowo Denuvo. Te systemy działają zupełnie inaczej, one mają być widoczne dopiero wtedy, kiedy jest taka potrzeba. Ale czasami są źle implementowane, przykładowo w Assassin’s Creed Origins. Samo zabezpieczenie żarło zasoby komputera tak mocno, że nie dało się grać. Po usunięciu Denuvo gra nagle zaczynała działać poprawnie. Sam pamiętam, że wiele gierek działało tragicznie na moim kompie w wersji oryginalnej, a ich „kopie zapasowe kupione za 0 złotych na zatoce” działały wyśmienicie. Swoją drogą, problem z AC Origins i jego zabezpieczeniami wisi także nad jego kontynuacją. Ale to już opinie kolegów z redakcji, ja się za ten tytuł jeszcze nie brałem. Tutaj można zauważyć materiał, gdzie gracz nagrał gameplay. Widać że klatki są stabilne, ale czasami wydajność spada znacznie.

Forma bonusowa: produkcje słabe, kaszaniaste

To bardziej żart, ale też pewna nauka. Jeżeli chcesz przenosić drogiego laptopa, noś biedronkową torbę zakupową, bo mało kto będzie chciał ją ukraść. W przypadku gier, mało kto chce piracić Ride to Hell Retribution albo Fallouta 76. Te gry są tak skaszanione, że piracenie nie ma sensu po prostu. Podobnie z Kac Wawą albo płytą z kolędami w aranżacji Justina Biebera. Tutaj DRM jest kompletnie zbędny.

Ponadczasowe, specjalne easter eggi

O tym już kiedyś pisałem w Tester Gier Psuje. Żeby zrobić z kogoś żart i wystawić na pośmiewisko za bycie piratem, wrzucamy specjalnego easter egga, który odpala się tylko na pirackiej wersji gry. Przykładowo GTA Vice City. Po wykryciu takiej wersji, gra z powodu złego crackowania psuje ładowanie minimapy, wywołuje wieczny deszcz i psuje zapisy gry. Natomiast Cywilizacja po jakimś czasie zadawała pytanie o jakiś element gry, który znała osoba grająca na oryginalnej wersji gry. Kiedy odpowiadaliśmy źle, wylatywaliśmy z funkcji władcy. Poniżej film o GTA Vice City i opisanych do niego zabezpieczeniach.

Podsumowanie

Jak widzicie, piractwo towarzyszyło nam od dawna. Od podobnego czasu twórcy walczyli z nim na różne sposoby. Jedne udane, a inne mniej udane. Jedne zabezpieczenia chronią swoje gry po dziś dzień, a inne zniknęły szybciej niż się pojawiły. Twórcy gier nadal starają się zapewnić dobre zabezpieczenia swoich produkcji. Ale tak naprawdę, utrudniają tylko życie legalnym posiadaczom gry. Dlatego developerzy coraz mocniej się dzielą na tych, którzy dalej walczą z posiadaczami i na tych, którzy postanowili nie marnować środków na bezsensowną walkę z zasobami i piratami. Osobiście stoję po stronie wrogów DRM, w końcu kto lubi walczyć z serwerami licencji i mieć lagi podczas gry, kiedy wersja bez DRM działa ok? Ludzi takich jak ja jest wielu. Dlatego gog swoją akcją FCKDRM trafia do mnie, jako fana gier i treści bez bezlitosnego sprawdzania czy na pewno od momentu aktywacji nie spiraciłem produktu, bo straciłem połączenie z internetem.

Za nami długa przeprawa po antypirackich zabezpieczeniach, ale czasami warto o tym pogadać, opisać i pamiętać, że piractwo było zawsze z nami i że nie ma wielu skutecznych sposobów na walkę z nimi. Ale na pewno jednymi z najgorszych pomysłów jest część z tych, które opisałem w artykule. A wyobraźcie sobie, że o tym można pisać i pisać. A wy co myślicie o piractwie? Czy akcja FCKDRM to dobry pomysł na walkę z problemem? Napiszcie w komentarzu – tu lub na naszej grupie na Facebooku.


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Adrian Kozicz

Fan gier strategicznych, symulatorów wojennych oraz gier wyścigowych. Z zamiłowania fan początków przemysłu growego i pseudo znawca historii technologii i gier. Gracz konsolowy pecetowy. Do niedawna sprzedawca gier konsolowych. Prywatnie fan seriali i książek z rosyjskiego nurtu Post-Apo.

Jeden komentarz do “Kwas, lagi i pryzmat, czyli krótka historia DRM oraz dawnych zabezpieczeń antypirackich

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *