RETROMANIAK #143: Czy smartfon może być sprzętem dla RETRO-maniaka?
W stare gry możemy grać na różne sposoby: na oryginalnym sprzęcie, dzięki wstecznej kompatybilności czy też emulując je na komputerze. A gdyby tak grać na… telefonie?!
Niniejszy RETROMANIAK będzie poświęcony w głównej mierze graniu na smartfonach wyposażonych w Androida. Nie ma co zaprzeczać, że prawie każdy z nas ma w kieszeni całkiem potężne urządzenie, które bez wątpienia może stać się świetnym sprzętem do tłuczenia w gry ze starszych konsol – wystarczy poświęcić temu trochę czasu i uwagi. Dzisiaj, na bazie smartfona, zbudujemy sobie urządzenie, na którym będziemy mogli ogrywać nasze stare klasyki w domowym zaciszu; ale nie tylko! Wystarczy tylko wyposażyć nasz telefon w przyzwoity gamepad, aby zmienić go w handheld z prawdziwego zdarzenia.
Artykuł będzie dotyczył emulacji, ale nie będę dzisiaj zagłębiał się szczegółowo w kwestie związane z technikaliami czy legalnością całego przedsięwzięcia – wspomnę tylko, że pobieranie z Internetu ROM-ów gier czy BIOS-u do konsoli jest w świetle prawa nielegalne. Innymi słowy – wszystko musimy samodzielnie zgrać z własnej kolekcji; ale na szczęście mamy rok 2025, a co za tym idzie, szeroki dostęp do potrzebnego sprzętu i oprogramowania: dla chcącego nic trudnego! W moim przypadku sprawdziłem, jak smartfon sobie radzi z emulacją gier z różnych konsol od SONY. Do testu wykorzystałem kilka produktów z pierwszego i drugiego PlayStation oraz przenośnego PlayStation Portable. BIOS-y zgrałem ze swoich konsol, przy czym do PS1/PSX wykorzystałem BIOS wyciągnięty z PlayStation 3 – nie ma co prawda menedżera kart pamięci ani odtwarzacza, ale nie jest to potrzebne do emulacji.
Pomysł na handheld
Jak już wspominałem wcześniej, aby wygodnie nam się grało, naszego smartfona musimy wyposażyć w gamepad z fizycznymi przyciskami. To nic odkrywczego, wszak od lat nasze telefony oferują taką funkcjonalność. Sam osobiście jeszcze gdzieś w okolicy 2019 roku korzystałem z uchwytu zakładanego na DualShocka 4 i w ten sposób używałem go do grania w starocie z pierwszego PlayStation. Było to wówczas bardzo dobre, ale i jednocześnie niezwykle irytujące rozwiązanie: za każdym razem, gdy chciałem pograć, musiałem zakładać ten uchwyt na DS4 i łączyć pada przez kabel z telefonem. Niby mogłem wykorzystać Bluetooth, ale tworzyło to niepotrzebne problemy, kiedy chciałem znów pograć na konsoli. Poprawne ustawienie gamepada zwykle także zajmowało trochę czasu, zwłaszcza gdy chciało się przypisać dodatkowe funkcje, jak na przykład przyśpieszenie. Pewnego razu uchwyt pękł, a wraz z nim moja cierpliwość… Wtedy może to było niezłe rozwiązanie, ale dzisiaj nie ma miejsca na taką popelinę!

Na potrzeby niniejszego te(k)stu wyposażyłem się w gamepada Ultimate Mobile Gaming Controller firmy 8BitDo. Dlaczego akurat ten model? Powodów jest całkiem sporo: to przyzwoicie wykonana konstrukcja, wyposażona między innymi w triggery z efektem Halla czy dwie programowalne łopatki. Pad wykorzystuje łączność Bluetooth i jest kompatybilny z telefonami o długości do 170 mm. Poza tym na chwilę obecną kosztuje raptem dwie stówki, więc cena jest wyjątkowo przystępna – nie ukrywam, że za taką kwotę ciężko znaleźć coś naprawdę rozsądnego, co nie wygląda i nie trzeszczy w dłoniach jak zabawka. Pad ma co prawda kilka irytujących wad, ale nie o tym jest dzisiejszy artykuł.
Jeśli chodzi o sprzęt, to mamy już wszystko, co jest nam potrzebne, aby zamienić smartfona w prawdziwy handheld do grania. Teoretycznie nie musimy już nic więcej robić – moglibyśmy po prostu instalować kolejne emulatory i uruchamiać wszystko z poziomu standardowego launchera, ale to byłoby zbyt proste i… nudne. Dlatego właśnie warto zainstalować dodatkowo jakiś frontend do uruchamiania gier – na przykład: Daijishō, Pegasus, Reset Collection, ES-DE itp. Większość z nich została stworzona głównie z myślą o emulatorach, ale po odrobinie dłubania można z ich poziomu uruchamiać również androidowe gry i aplikacje. Instalacja oraz odpowiednia konfiguracja sprawią, że sprzęt zacznie przypominać w obsłudze konsolę, a nie telefon. Ustawienie wszystkiego jest niezwykle mozolnym zadaniem, które wymaga od nas cierpliwości, ale efekt końcowy bez dwu zdań jest tego wart!

Pierwsze koty za płoty
Po kilku godzinach (!) zabawy, udało mi się złożyć wszystko w jedną, sensowną całość, która działa o wiele lepiej niż początkowo zakładałem. Oto moje wnioski:
Na początek zimny prysznic: nie oszukujmy się – smartfon chowa się przy urządzeniach takich jak Steam Deck, ASUS ROG Ally czy chociażby Switch: dwa pierwsze to istne kombajny o niesamowitej wydajności, a sprzęt Nintendo, mimo że ewidentnie słabszy, ma potężne zaplecze genialnych gier (w tym masę ekskluzywnych produktów). Smartfon to dla tych handheldów żaden konkurent; i z tą myślą trzeba się pogodzić. Nie znaczy to jednak, że nie może być przy tym świetnym sprzętem do grania. Ba! Zestaw telefon + gamepad możemy wykorzystać nie tylko do emulacji staroci – korzystając z Game Passa czy GeForce NOW możemy strumieniować na ekran smartfona ogromną liczbę gier wprost z konsol i pecetów, w tym również świeżynki pokroju DooM: The Dark Ages czy Clair Obscur: Expedition 33! Nie ukrywam, że jednym z powodów wyboru takiego, a nie innego gamepada było właśnie strumieniowanie rozgrywki: szukałem sprzętu, który będzie miał identyczny układ przycisków co Xbox, aby czuć ten specyficzny „vibe” Microsoftu.
Od biedy możemy też wykorzystać pada do łojenia w produkcje ze sklepu [Google] Play, ale tutaj nie ma już takiego entuzjazmu… Dlaczego? Ogromna baza gier nie wspiera grania na gamepadzie, albo robi to połowicznie, wymuszając na nas, mniej lub bardziej, klikanie w ekran. W większości przypadków gry odstają jakością i rozmachem od tego, co znamy z konsol stacjonarnych czy komputerów osobistych. Na domiar złego często mamy do czynienia z istnym zatrzęsieniem reklam, mikrotransakcji i jawnego pay-2-win, które po prostu odrzucają – to prawdziwy rak gier mobilnych! W całym tym morzu badziewia raczej nie znajdziemy zbyt wielu tytułów żywcem przeniesionych z domowych konsol: w najlepszym wypadku trafimy na konwersje i remastery starszych produkcji, jak np. GTA: San Andreas, Final Fantasy Pixel Remaster czy Chrono Trigger. Fajnie, że coś tam znajdziemy, ale to jednak zbyt mało…

Werdykt
Stosunkowo tanim kosztem można zbudować sobie niezły handheld do grania – większość telefonów z łatwością radzi sobie z emulacją sprzętów do piątej generacji włącznie (czyli PSX, N64 oraz Saturn). Mocniejsze smartfony poradzą sobie z jeszcze nowszymi konsolami! Co bardziej wymagające tytuły mogą zgrzytać, ale to już jest kwestia indywidualna: odpowiednia konfiguracja, wersja emulatora, wersja Androida itd. Nawet bez zbytnich upiększeń, skalowania i filtrów, gry powinny wyglądać zadowalająco. Grając na ekranie telefonu łatwiej jest nam pogodzić się np. z teksturami w niskiej rozdzielczości, poszarpanymi krawędziami czy pikselozą. Czasami trzeba mieć sporo samozaparcia, aby grać w niektóre starocie na dużym telewizorze… Na takim handheldzie gra się za to wybornie! Pad posiada o trzy przyciski więcej niż normalnie jest to przewidziane, więc swobodnie można przypisać np. powrót do menu wyboru gry, wczytanie lub zapis savestate albo przyśpieszenie rozgrywki. Dzięki temu nie trzeba szarpać się z dotykowym wyświetlaczem przy każdorazowej zmianie gry. Większość frontendów posiada dostęp do internetowej bazy danych, z której automatycznie pobierane są opisy, okładki, screenshoty, grafiki płyt czy nawet krótkie filmiki z gameplayu. W ciągu kilku minut możemy zmienić nudną listę tytułów w piękny katalog w ramach interfejsu rodem z konsoli. Oznaczenia przycisków na padzie są inne niż te na sprzętach SONY, ale konsole PlayStation są w moim domu nieprzerwanie od dwudziestu pięciu lat – raczej nie potrzebuję przypominać sobie, gdzie leży kwadrat czy kółko.
Prawdę mówiąc, gdyby spędzić nad tym jeszcze kilka kolejnych godzin, smartfon mógłby z powodzeniem stać się głównym sprzętem do grania w większość produkcji z naszej kolekcji na retro konsole. Żałuję tylko, że mój telefon nie wspiera przesyłu obrazu przez port USB-C: już nawet myślałem żeby zainwestować w stację dokującą i zrobić ze smartfona coś na kształt Switcha, czyli urządzenie pozwalające na granie na małym, jak i na dużym ekranie. No cóż, może następnym razem się uda? Niemniej muszę przyznać, że emulacja stoi na naprawdę satysfakcjonującym poziomie, a komfort grania na padzie jest na tyle dobry, że mógłbym rozważyć schowanie do szuflady mojego PSP czy PS2, a to już o czymś świadczy!

Muszę jednak zwrócić uwagę na to, że ekran smartfona jest odrobinę za mały do wygodnego grania przez GeForce NOW czy Xbox Game Pass. Wiele gier niestety nie posiada żadnych opcji skalowania interfejsu, przez co bardzo ciężko czyta się tekst na ekranie – w końcu ten przystosowany jest do ekranu telewizora/monitora, a nie smartfona. To również tłumaczy, dlaczego większość dzisiejszych handheldów mieści się co najwyżej do plecaka, a nie do kieszeni.
A wy co sądzicie o takim rozwiązaniu? Sprawdziłoby się u was? Podzielcie się swoimi uwagami w komentarzach i zajrzyjcie na nasz fanpage na Facebooku!
Strona główna › Forum › RETROMANIAK #143: Czy smartfon może być sprzętem dla RETRO-maniaka?