Need for Speed Unbound – recenzja [PS5]
W gatunku gier wyścigowych trudno jest wprowadzić nowe elementy, które przypadną graczom do gustu. W takich grach nie liczy się innowacja, a interesująca stabilizacja. Nie jest to łatwe, szczególnie na przestrzeni kilkunastu odsłon. Na szczęście Need for Speed Unbound się to udało.
Need for Speed Unbound jest kolejną odsłoną uwielbianego cyklu gier wyścigowych od Electronic Arts. Tym razem za stworzenie nowego Need for Speeda odpowiada Criterion Games, które miało kilkuletnią przerwę od tworzenia głównych części serii.
Dziękujemy studiu Criterion Games oraz wydawcy Electronic Arts za dostarczenie klucza do gry.
Świat
Nie jest łatwo zrobić dobrą fabułę do gry wyścigowej – i twórcy z Criterion Games również nie podołali temu zadaniu. Historia to zdecydowanie najsłabszy element recenzowanej gry. W NFS Unbound mamy do czynienia ze sztampową opowieścią, w której główny bohater traci wszystko (w tym ulubiony wóz) i musi ponownie piąć się w hierarchii wyścigowej, aby zajść na szczyt i odzyskać utracone dobra. W historię jest wplątany klasyczny motyw zdrady, a gdzieś w tle przejawiają się wątki korupcji, hazardu i dyskryminacji. Fabuła może ma z dwa, trzy ciekawe momenty, ale generalnie jest słaba.
Często w trakcie gry zapomina się, o co toczy się stawka. Szczególnie nie spodobał mi się prolog, w którym przez kilka wyścigów sobie jeździłem i nie było nawet żadnego zarysu historii. Postacie przedstawione w Need for Speed Unbound również nie należą do ciekawych. Nasz protagonista, któremu możemy wybrać płeć i wygląd, niczym się nie wyróżnia, a postaci drugoplanowe mają swoje momenty, ale to tylko chwilowe złudzenie, które nie sprawi, że zapamiętam tych bohaterów na dłużej.
Tym razem nie możemy wybierać, czy chcemy się ścigać nocą, czy za dnia, ponieważ fabuła gry została przedstawiona w formie kalendarza. Historia jest skonstruowana z czterech tygodni, gdzie w ciągu 6 dni zbieramy odpowiedni budżet i samochód, aby wziąć udział w kwalifikacjach, dających przepustkę do bardziej prestiżowych wyścigów. Każdy dzień został podzielony na dwie pory: dzień i noc. Za każdym razem, kiedy opuszczamy kryjówkę, musimy udać się na zlot wyścigów ulicznych i stamtąd podjąć wyścig, który nas interesuje. Im w większej ilości wyścigów weźmiemy udział, tym bardziej wzrośnie wskaźnik obławy, przez co policja stanie się agresywniejsza. Mechanizm opiera się na klasycznej mechanice: im więcej zaryzykujemy, tym więcej możemy wygrać. Dużą zmianą w porównaniu do poprzednich części jest fakt, że za wyścigi należy wpłacać wpisowe – które możemy stracić, jeśli słabo pojedziemy w czasie nielegalnych zawodów.
Nowy NFS daje nam do dyspozycji otwarte miasto o nazwie Lakeshore. Nie nazwałbym go interesującym miejscem. Ot, klasyczne tereny miejskie z licznymi peryferiami w postaci terenów leśno-górskich lub nadmorskich. Mapa nie jest specjalnie duża i po kilku wyścigach ma się wrażenie, że zna się te miejsca na pamięć. Ten brak różnorodności przejawia się również pod postacią tych samych tras wyścigów, przeciwników, a także pojazdów, którymi się poruszają. Na te kilkanaście godzin zabawy przydałoby się więcej różnorodności. Dodatkowo czasami odnosiłem wrażenie, że niektóre wyścigi nocne były za mało oświetlone, przez co przy dużej prędkości nie byłem świadom obecności niektórych przeszkód.
Po raz pierwszy w serii pojawili się przechodnie, którzy mieli sprawić, że miasto żyje. Nie odniosłem takiego wrażenia, ponieważ ich modele zostały średnio wykonane. Jeżeli ktoś liczył, że będzie można ich przejeżdżać – to się rozczaruje, ponieważ mieszkańcy Lakeshore są niesamowicie szybcy. Odskakują w błyskawiczny sposób na kilka metrów w sytuacji, kiedy samochód się do nich zbliża.
Rozgrywka
Model jazdy w NFS Unbound jest bardzo podobny do tego z Need For Speed Heat, z tym że wydaje się jeszcze bardziej zręcznościowy. Wchodzenie w zakręty wymaga jeszcze większej precyzji. Tym razem, oprócz podwójnych stuknięć w przycisk do driftu/hamowania, pojawia się kolejny element wymagający precyzji, a mianowicie zryw, który jest drugim dopalaczem obok nitra i nie odradza się w klasyczny sposób. Aby napełnić pasek zrywu, należy driftować, jechać pod prąd, taranować policję – generalnie jechać bardziej widowiskowo. Sam model jazdy jest bardzo przyjemny i w żadnym stopniu nie nudzi.
Recenzowana gra oferuje kilka rodzajów wyścigów. Mamy do wyboru: klasyczne sprinty, trasy z okrążeniami, drift, pojedynki 1 na 1, wyścigi z eliminacją – oraz zupełnie nowy tryb, który w polskiej wersji nosi nazwę „Rozróba”. W tej formie gonitwy musimy odpowiednio szybko mijać punkty kontrolne, aby nabijać mnożnik punktów, niszcząc przy tym kolorowe obiekty otoczenia, za które zdobywamy wspomniane punkty. Czasami w trakcie dnia lub nocy nasi towarzysze zadzwonią do nas z informacją o dodatkowych misjach, polegających na dostarczeniu pojazdu we wskazane miejsca, ucieczce przed obławą lub podwiezieniu postaci niezależnej do kryjówki. Nie zabrakło też klasycznych uzupełniaczy mapy w postaci fotoradarów, kontroli prędkości, stref driftu lub też zbierania graffiti.
W grze znajdziemy ponad sto czterdzieści licencjonowanych wozów, którymi możemy mknąć po ulicach Lakeshore!
Sztuczna inteligencja przeciwników została bardziej rozwinięta względem poprzedniej części. Rywale jeżdżą znacznie sprytniej, wykorzystując nasze błędy, a nawet sami wprowadzają nas w trudne sytuacje. Zauważyłem, że oponenci często jadą za cywilnym samochodem, który nie bierze udziału w wyścigu, a w momencie, gdy my się do nich zbliżamy, to oni robią odpowiednio skręt – a my uderzamy w to inne auto, bo go wcześniej nie mieliśmy okazji zobaczyć! Starcia z policją są również satysfakcjonujące. Pierwsze trzy poziomy to w zasadzie spacerek, ale czwarty i piąty poziom obławy potrafi dać się mocno we znaki, podnosząc adrenalinę przed ewentualną stratą kasy. Unikanie patrolów policji i przemykanie od punktu do punktu, bacząc na wytrzymałość auta, również sprawia radochę.
System kolizji również wypada nieźle. Jest na tyle realistyczny, na ile pozwala charakter gry. Drobne elementy da się zniszczyć, a nasze auto nie ucierpi. Przy większych obiektach się zatnie, powodując osłabienie wytrzymałości pojazdu, zmuszając do cofania i ponownego rozpędzenia. Przy silnym zderzeniu nastąpi reset wprowadzający samochód na niskie obroty, a to z kolei zapewni spory problem przy dogonieniu rywali. Jeden błąd czasami może nas kosztować przegraną w wyścigu.
Schemat ulepszeń jest identyczny w porównaniu z tym, co oferował NFS Heat. Gra oferuje kilkanaście ulepszeń związanych z osiągami samochodu, mnóstwo dodatkowych patentów wizualnych – pozwalających odpicować auto w taki sposób, na jaki ma się ochotę. Również dostajemy dwa sloty na dodatkowe urządzenia pomocne w walce z policją, ale w tej części mają mniejszą używalność niż w poprzedniczce.
Gra posiada również opcję rozgrywki sieciowej, polegającej na wieloosobowych wyścigach z innymi graczami. Unbound zachęca do grania z przyjaciółmi i rzucania wyzwań innym osobom na serwerach. Nowy NFS ma również opcję rozgrywki międzyplatformowej.
Grafika i dźwięk
Nadszedł czas na najbardziej kontrowersyjny aspekt NFS Unbound, czyli oprawę wizualną. Twórcy już przed premierą spotkali się z narzekaniem graczy na komiksowo-kreskówkową szatę graficzną. Sam dołączyłem do tej nagonki, twierdząc, że brak realizmu w aspekcie wizualnym nie będzie dobrym pomysłem. Oj, jak bardzo się myliłem… Pod względem graficznym gra jest bardzo ładna. Wszystko wygląda na dopracowane i zrobione z pieczołowitą starannością. Modele samochodów i otoczenia prezentują się wyśmienicie.
Ten specyficzny styl graficzny nadał grze innego wyrazu. Może na pierwszy rzut oka kolorowy dym spod opon, barwne chmurki i inne efekty wizualne pojawiające się przy naszym aucie wyglądają nienaturalnie, jednakże elementy te pasują do klimatu recenzowanej gry i odpowiednio ją upiększają. Szczególnie dobrze wygląda to podczas jazdy samochodem i nawet zawrotna prędkość nie obniża jakości wykonania barw. Myślę, że twórcy dokonali sprytnego zabiegu, wybierając taką komiksową oprawę; łatwiej w niej jest wszystko złe ukryć. Aczkolwiek mam pewne zastrzeżenie co do grafiki. Jak już pisałem, modele postaci ludzkich zostały średnio dopracowane, zdecydowanie odstają na tle samochodów. Szczególnie jest to widoczne podczas animacji fabularnych, które notabene prezentują się dobrze.
Warstwa audio w grze prezentuje się tak samo dobrze, jak grafika. Ścieżka dźwiękowa została bardzo dobrze dobrana pod klimat gry. Mieszanka muzyki elektronicznej w połączeniu z rapem brzmi wyśmienicie podczas kolejnego driftu na zakręcie. Twórcy zaimplementowali do nowego Need For Speeda międzynarodowe utwory, przez co możemy usłyszeć nawet dwa polskie kawałki! Równie świetnie wypadają dźwięki samochodów, ale to już pewien standard dla tej serii. Jedyne, co mi przeszkadzało w warstwie dźwiękowej, to odgłosy naszych rywali podczas wyścigów, które w żaden sposób nie podkręcały atmosfery, a wprowadzały poczucie znudzenia. Warto zerknąć sobie na oficjalną stronę ścieżki dźwiękowej z gry, bo może akurat przypadnie wam coś do gustu.
Jakość
Need for Speed Unbound pod względem jakościowym na PlayStation 5 prezentuje się idealnie. Przez kilkanaście godzin zabawy nie natknąłem się na żaden błąd związany z optymalizacją lub spadkiem klatek na sekundę. Wszystko chodziło płynnie, ekrany ładowania były błyskawiczne, wyścigi wczytywały się natychmiastowo. Gra nie ma do wyboru trybów wydajność/jakość – tak modnych teraz na PS5. Twórcy pokazali dlaczego. Wystarczy jeden, który działa, a zarazem wygląda fantastycznie. I gracze są zadowoleni.
Polska wersja językowa wypada bardzo dobrze, zarówno w formie dubbingu, jak i napisów. Przez długi czas nie widziałem w niej żadnych wad, ponieważ głosy rodzimych aktorów zostały odpowiednio dopasowane do postaci i wszystko brzmiało nieźle. Trwało to do momentu, aż poznałem inną postać niezależną, czyli A$AP Rocky’ego, który jest odzwierciedleniem prawdziwej sylwetki rapera. Otóż dla tego bohatera nie nagrano polskiego dubbingu! W grze słyszymy tylko oryginalny, angielski głos, i czytamy do tego polskie napisy! Nie byłoby to złe, gdyby nie fakt, że raper ściga się z nami, przez co wszystkie postacie odzywają się do siebie po polsku, a on jeden tylko wcina się po angielsku. Brzmi to słabo.
OCena
Podchodząc do Need for Speed Unbound, obawiałem się oprawy wizualnej, wysuwając przypuszczenia, że będzie to powodem, przez który w grę nie zagram. Cieszę się, że się myliłem. Nowy NFS pod względem audiowizualnym prezentuje się wyśmienicie, stawiając ten aspekt jako jeden z największych walorów gry. Twórcy pod kątem mechanik wzięli to, co najlepsze z poprzednich odsłon serii, i odpowiednio je ulepszyli, sprawiając, że rywalizacja w każdym wyścigu stanowi wyzwanie i frajdę. Na dodatek Criterion Games udało się wydać grę pozbawionych błędów jakościowych, co jak na dzisiejsze realia jest rzadkością. Świat i fabuła to najsłabsze elementy NFS Unbound, ale jeżeli przymkniemy na nie oko, to wszystkie inne aspekty lśnią blaskiem tak mocno, że zakrywają te niedoskonałości. Spodziewałem się dobrego Need For Speeda, a dostałem jeszcze lepszego. Twórcy stanęli na wysokości zadania i pokazali, że seria posiadająca już ponad te dwadzieścia odsłon nadal może dostarczać niesamowitej frajdy na mnóstwo godzin. Podsumowanie tej recenzji będzie więc zwięzłe: Polecam zagrać wszystkim!
- Świat: 6/10
- Rozgrywka: 9/10
- Grafika: 9/10
- Dźwięk: 9/10
- Jakość: 9/10
Platforma testowa PS5
-
- PlayStation 5
- Monitor: 24 cali MSI Optix MAG241CR
-
- +Przyjemny model jazdy
- +Ogółem roz(g)rywka
- +Sztuczna inteligencja przeciwników i policji
- +Oprawa audiowizualna
- +Jakość techniczna
- –Warstwa fabularna
- –Brak różnorodności
- –Błędy w polskiej wersji językowej (w tym niekompletny dubbing!)
Pasjonat gier wideo od najmłodszych lat. Lubi wszystkie gatunki gier, ale serię Resident Evil wielbi ponad inne. Poza graniem uwielbia koszykówkę i gry planszowe.