RETROMANIAK #50 – Grand Theft Auto: San Andreas [recenzja]

Dzień dobry, Retromaniacy! To już 50. spotkanie z wami w kolejny, wspaniały wtorek. A to z racji tego, że niespodziewanie zbliżyłem się do swojego małego jubileuszu z najprawdopodobniej najlepszym cyklem retro w historii polskiego internetu.

Ponieważ okazja nie mała, postanowiłem się przyjrzeć dzisiaj jednej z najbardziej znanych gier w historii, która – o zgrozo – dobija do swojej piętnastki. Przed wami klasyczny tytuł Rockstara oraz przedmieścia Los Santos: GTA San Andreas.

ŚWIAT

LATA 90., GHETTO I HIP-HOP

Dawno, dawno temu, gdy w radiu szalały takie zespoły jak Soundgarden, Nirvana czy Run DMC istniała sobie w Stanach Zjednoczonych pewna metropolia. To w niej, życie gangsterskie kwitło do niewiarygodnych wymiarów, a my, jako zwykły chłopak z Groove Street musieliśmy temu podołać. Swoją zabawę w tytule zaczynamy jako niejaki Carl Johnson-albo po prostu CJ. Prosty Afroamerykanin, który wraca z wojaży zagranicznych w rodzinne strony. Powodem jego wizyty jest tajemnicza śmierć matki, którą nasz bohater postara się wyjaśnić, a wszystko w klimacie rodem z 1992 roku.

 

GTA San Andreas recenzja
Wielki początek jednej z lepszych przygód w historii gier

O świecie wykreowanym przez Rockstar na bank w wielu mediach powiedziano już wszystko i zapewne były to słowa skrajne-od zachwytu, poprzez głosy bardziej konserwatywnej widowni, która mówiła, że w GTA: SA dochodzi do nieuzasadnionych aktów przemocy, a całość powinna być zakazana. Ponieważ jestem bardzo daleki od krucjat dotyczących poprawności politycznej, a także mam raczej liberalny światopogląd, to opowiem o wszelkich zaletach wykreowanej w 2004 produkcji, bo było ich po prostu mnóstwo.

Swój wywód zacznę od miasta, które było idealną karykaturą Los Angeles-przerysowane przedmieścia pełne kręcących się gangów ulicznych, karykaturalne przedstawienie samej popkultury gangsta- raperów, oraz cała masa samochodów, dziwnych przechodniów i tyle elementów składowych, jakich po prostu w 2004 roku nie było. Niby GTA III i GTA: Vice City dawały nam pewną namiastkę jak może to wyglądać. Jednak patrząc na ewolucje, to była ona ogromna względem 3. i czwartej gry z cyklu, a momentami przypominała po prostu symulacje samego życia. Przykłady? Bardzo prosze.

Customizacja postaci z GTA: San Andreas doszło wręcz do perfekcji. Nigdy wcześniej, w żadnym sandboxie nie mieliśmy wpływu na tak rozbudowaną strukturę kreowania naszego bohatera. Mogliśmy bowiem sami wybrać mu tatuaż, uczesanie, garderobę, prowadzić do fast foodów-przez co stawał sie gruby, albo rzeźbić mięśnie na siłowni.

GTA San Andreas recenzja
Gruby z afro w koszulce I <3 LS…i to wszystko nasza wina!

ROZGRYWKa

EKSPLORACJA ZAKAMARKÓW PLUS DUŻO STRZAŁÓW

Rozgrywka w tym rozległym sandboxie tyczyła sie kilku spraw. Jedną z nich było wykonywanie misji w wątku głównym, zadań pobocznych-takich jak zamazywanie tagów wrogiego gangu, czy robienie napadów rabunkowych w sąsiedztwie, prowadzeniu taksówki, oraz eksploracja całego miasta.

Jeśli chodzi o wątek główny, to chce uniknąć wszystkich spoilerów, ale jest to niewątpliwie jedna z bardziej klasycznych opowieści, jaka była w historii gier komputerowych. Pełna klimatu, przewrotnych dialogów, bardzo zróżnicowanych misji, w których nie brakowało strzelania, pościgu autem, pościgu za pociągiem, ucieczki rowerami, napadu i wielu, wielu innych. Sam ten tryb z resztą był w dużej części inspirowany prawdziwymi wydarzeniami z życia legendarnego rapera Tupaca i trzeba przyznać, że klimat rapu, amerykańskiej ulicy lat 90 i czasów minionych czuć w każdym rogu.

GTA San Andreas recenzja
Cała produkcja jest jedną wielką retrospekcją po kulturze gangsta

Dodatkową i najważniejszą atrakcją w tej warstwie była też i jest wielka dowolność. Chyba każdy, kto grał w GTA zrobił kiedyś absurdalnej ilości rozwałkę i kataklizm terroryzując całe miasto. No to tutaj na ratunek zawadiackim urwipołciom wyszli sami twórcy, którzy stworzyli kody do gry ułatwiające upadek Los Santos.

Kontrowersji oczywiście nie brakowało, powodem największych była usunięta część gry, w której mogliśmy uprawiać seks. Ukryta była w plikach gry i bardzo szybko wyciekła do mediów tworząc zażartą dyskusję nad poprawnością oraz o tym, czy Panowie z Rockstar nie przesadzili. Jak to mówią, psy szczekają, karawana jedzie dalej i coś, co miało być pierwotnie zniszczone w produkcji, tylko pomogło w wylansowaniu tytułu. Sam mod jest oczywiście dostępny na wielu stronach internetowych.

 

GTA San Andreas recenzja
Wy już dobrze wiecie, co zaraz wyleci z ust Big Smoke’a

GRAFIKA

DZISIAJ MEMY, WCZORAJ…

…całkiem niezła grafika. Pomijając fakt, że obecnie oprawa GTA: SA może być przedmiotem kpin i żartów, to sprawa miała sie zupełnie inaczej te prawie 15 lat temu. Nie dość, że wielkie połacie terenu, różnorodne auta,NPC, stroje zostały wykonane szczegółowo i dobrze, to gra po dziś pozwala na jej graficzną modyfikację poprzez modowanie, przez co nie sprawi aż takiego wrażenia starości. Dzisiaj przerysowana-wcześniej uwielbiana i szanowana za wielką precyzję w prezentowaniu otaczającego naszego CJ-a świata.

GTA San Andreas recenzja
Grafika GTA przed modami…

Grafika GTA przed modami…

GTA San Andreas recenzja
…i po modowaniu

 

DŹWIĘk

DLA KAŻDEGO COŚ MIŁEGO

Wielką i żmudną pracę wykonano przy realizacji warstwy dźwiękowej produkcji. Otóż w trakcie jazdy uprzednio zdobytym pojazdem (czyt. ukradzionym) mogliśmy przebierać aż w 11 radiostacjach, w których każdy mógł znaleźć swój własny soundtrack do poruszania sie po mieście. Gatunki muzyczne także były bardzo zróżnicowane, od klasycznego rocka, country, reggae, funku na metalu kończąc, a wśród wykonawców znalazły sie takie tuzy muzyki jak Depeche Mode, Ozzy Osbourne, Alice In Chains, Guns N’Roses, Public Enemy, Toto, KISS, 2Pac czy Ice Cube. Gra oferowała także jedną, całkowicie odmienną stację radiową, która była czymś na wzór naszego TOK FM i tam przewijały sie audycje wyłącznie mówione. Żeby nie było jednak za różowo, to ów programy były przeładowane bardzo niepoprawnymi żartami, naszpikowane całą ilością dosadnych inside joke’ów, czy odniesień do popkultury.

Same dialogi w produkcji także przeszły do legendy i stały się memami. Chyba każdy, kto jest, chociaż trochę związany z grami komputerowymi umie wymienić te najbardziej kultowe teksty, jak chociażby: ALL YOU HAVE TO DO IS FOLLOW THE DAMN TRAIN, CJ, czy poniższy fragment video:

JAKOŚĆ

JAK TO DOBRZE BYĆ RETROMANIAKIEM

O ile często w moim cyklu narzekam, że nie jestem w stanie znaleźć dobrze jakiejś gry albo że mam z nią wielkie problemy. Tutaj jest całkowicie odwrotnie, produkcja wydana została w swojej historii na niezliczoną ilość platform i konsol, można ją nabyć za pomocą dystrybucji internetowej, a także po prostu iść do sklepu i ją kupić i niech to najbardziej świadczy o ponadczasowości GTA: San Andreas. Już prawie 15 lat po premierze, a nadal nie ma najmniejszego problemu, by wydać na nią pieniądze w Empiku, czy innym Media Markcie.

Do małego starzenia się gry przyczynia się także scena moderska, ponieważ GTA zawsze łaskawym okiem patrzyło na starania internautów w tworzeniu dodatkowej zawartości gry i gdybym teraz miał wymienić wszystkie mody, jakie pojawiły się na przestrzeni lat, to obawiam się, że byłaby potrzeba stworzenia oddzielnego cyklu artykułów na ten temat. Niemniej, z tych najbardziej znanych i komentowanych, to dużą ciekawością cieszył sie mod, który dodawał do gry Ku Klux Klan, przez co nas czarnoskóry kolega miał nie lada problemy na ulicy. Często spotykałem się także z modelami polskich aut – CJ w Maluchu, uciekający przed milicyjnym polonezem zawsze w cenie!

GTA San Andreas recenzja
Czy to bitwa pod Kurskiem? Nie, to kolejny nudny dzień w Los Santos

ocena

PODSUMOWANIE

Ciężko nazwać dzieło Rockstara innymi słowami niż murowany klasyk, którego wstyd po prostu nie znać. Gra była bardzo istotną produkcją jak na swoją epokę, o wiele bardziej rozwinęła Sandboxy, wprowadziła innowacyjne rozwiązania, oraz stała sie jednym z symboli growego przemysłu w ogóle. Genialny produkt z jeszcze lepszą narracją, klimatem, poczuciem humoru i dystansem do samej siebie. Pozycja całkowicie obowiązkowa.

Grand Theft Auto: San Andreas
10/10
  • Świat: 10/10
  • Rozgrywka: 10/10
  • Grafika: 10/10
  • Dźwięk: 10/10
  • Jakość: 10/10
Grand Theft Auto: San Andreas to niewątpliwie istna klasyka gier komputerowych, która jest popularna już od prawie 15 lat. Ulice Los Santos, przewijająca sie wszędzie popkultura lat 90 i ta niezwykła fabuła to rzeczy, które każdy gracz powinien po prostu znać. Jeśli do tego wszystkiego dodamy satysfakcjonujący poziom trudności, uczucie wolności w tym wielkim świecie, oraz charakterystycznych bohaterów, dialogi i muzykę to mamy do czynienia z tytułem legendarnym, idealnym na ten mały jubileusz mojego cyklu.

Platforma testowa PC

  • Procesor: Intel Core i5-6400 2.70GHz
  • Grafika: NVIDIA GeForce GTX 960
  • Pamięć: 8 GB RAM
  • System: Windows 10 Home
  • +Istna ikona elektronicznej rozrywki
  • +Klimat
  • +Wielka dbałość o szczegóły otoczenia w wielkim,rozbudowanym świecie
  • +Genialny soundtrack
  • +Nieskończona fantazja moderów
  • +Różnorodne i nieliniowe misje i zadania poboczne
  • +Osiągalna praktycznie o każdej porze dnia i nocy
  • +Fascynujący bohaterowie, poczucie humoru i plusów mógłbym wymieniać jeszcze mnóstwo, ale nie straczy tabelki

Jak oceniamy gry?

I to tyle na dziś! Do zobaczenia za tydzień, trzymajcie się ciepło; ja zapraszam na naszego Facebooka, YouTube’a, a także do udziału w dyskusji na naszej portalowej grupie. Na razie!


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Mateusz "Don Mateo" Wysokiński

A imię moje 40 i 4.... witam w mojej kuchni, nazywam się Don Mateo i będę waszym podróżnikiem w czasie, który z mroków historii przypomni najlepsze/najbardziej pamiętne/najgorsze gry w historii, w moim małym kąciku o nazwie ,,Retromaniak".Na ekranach waszych monitorów, będę też widniał jako felietonista, więc nie regulujcie odbiorników. Prywatnie, jestem wielkim fanem rocka i metalu, studiuję dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.

2 komentarze do “RETROMANIAK #50 – Grand Theft Auto: San Andreas [recenzja]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *