Good Company – pierwsze wrażenia [PC]

„Złapać wielu ludzi. Zamknąć ich w małym, dusznym pomieszczeniu, posadzić przy ciasno rozstawionych biurkach i obserwować, jak uwijają się przy pracy, przy okazji licząc coraz większe zyski…”. Tak, wiem: to brzmi jak marzenia senne właściciela korporacji w dobie społecznej kwarantanny. Okazuje się, że ta chora fantazja nie jest tak do końca nierealna: teraz możemy zrealizować ją w pewnej bardzo przyzwoitej strategii ekonomicznej.

Dziękujemy platformie GOG.com za dostarczenie klucza do gry.

Good Company zadebiutowało jako early access na początku kwietnia – i to właśnie wczesnego dostępu dotyczy moja krótka relacja.

Oglądając pierwsze filmiki z tej produkcji, pomyślałam, że rozgrywka będzie fajnym, miękkim orzechem do zgryzienia – ot, takim swojskim tytułem dla relaksu, i to jeszcze w cukierkowej oprawie. Jednak już po paru minutach spędzonych w Good Company zdałam sobie sprawę, że ten cukierkowy orzech jest na tyle twardy, że przy zbyt małej cierpliwości w jego rozgryzaniu można całkiem szybko połamać sobie ząbki. Na szczęście później było już tylko lepiej.

Nie za trudno aby?

Gra jest strategią ekonomiczną, w której zakładamy własną fabrykę, tworzymy swój produkt marzeń, wybierając jego wygląd i zastosowanie oraz zarabiamy grube pieniądze, wykonując kolejne zadania w kampanii. Pierwsze, co na pewno daje się we znaki w gameplayu, to to, że obsługa naszej firmy wydaje się być okrutnie pogmatwana. Ogarnięcie gry nastręcza wiele trudności – pododawano tu różne parametry i cały wór znaczników, a do tego dorzucono piekielnie nieintuicyjny interfejs, którego elementy porozrzucano po całym ekranie i oznaczono ikonkami tak „maciupeńkimi” i „tyciusimi”, że do zestawu powinniśmy chyba jeszcze otrzymać lunetę Kopernika.

Na dole ekranu wyświetlają się nam na początku podpowiedzi – ale one nie zdają się na wiele, bo chyba tylko bardziej gmatwają rozgrywkę, niż ją ułatwiają. Po godzinie czy dwóch, gdy już udało mi się zbankrutować w samouczku (co za upokarzające doświadczenie!) i zmuszona byłam grać zupełnie od nowa, w końcu zaczęłam rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.

good company gra
99 procent graczy: przecież nie da się zbankrutować w samouczku! Ja: hold my beer…

Nie miałabym nic przeciwko temu, by gra była trudna – gdyby nie niejasne wrażenie, że twórcy skomplikowali to wszystko ot tak, bez wyraźnej przyczyny, potrzeby i logiki. No ale dobrze – w końcu, po wielu głębokich westchnieniach, paru wyrwanych włosach i kilku słowach, które bardziej kulturalne osoby zapisują za pośrednictwem znaków interpunkcyjnych, udało mi się skłonić swoją pierwszą pracowniczkę do podniesienia kolosalnego pudła z surowcami i zadźwigania go na stanowisko pracy. A wtedy całe moje podejście do produkcji zmieniło się o 180 stopni.

100+ do satysfakcji

Spłynął na mnie wówczas bezmiar Niewiarygodnej Radości i Totalnego Ukontentowania – i wcale tu nie przesadzam. Obserwowanie wątłych kolan pracowniczki, niemalże trzeszczących w stawach pod ciężarem gigantycznego pakunku, było niezmiernie satysfakcjonujące. Ona dźwiga, a ja się cieszę – normalnie powinno być mi głupio. Naprawdę, nie posądzałam się nigdy o taki sadyzm. Widzicie, ile to człowiek sam się może dowiedzieć o sobie, grając w inteligentną grę?

good company gra
Tryb logistyczny, w którym przypisujemy magazyn do stanowiska, stanowisko do kolejnego stanowiska, a to kolejne też do czegoś.

Zostawmy kolana w spokoju i zajmijmy się resztą ciała wykonawczego. Naszym głównym zadaniem w Good Company jest tworzenie technologii i dóbr – a do tego potrzebujemy pracowników. Rozgrywka opiera się w dużej mierze na zatrudnianiu pracowników, przypisywaniu ich do stanowisk pracy i rozdzielaniu między nich poszczególnych obowiązków. A później nadchodzi najlepsze: my patrzymy, oni harują – spełnienie marzeń każdego leniwego pracodawcy.

O hierarchii w miejscu pracy

Nasz zespół działa niczym niezawodne trybiki w mechanizmie zegarka (nawiasem mówiąc, zegarki też tu możemy zrobić – i to już na samym początku). Najbardziej podstawowe obowiązki, polegające na produkowaniu konkretnych części danego produktu z danego surowca, wykonuje jedna grupa pracowników. Później wyprodukowane części dajemy innym członkom naszego zespołu, by poskładali je do kupy. To, co ma robić dany pracownik, zależy wyłącznie od nas – a właściwie od tego, do jakiego rodzaju stolika go przypiszemy. Jeden z mebli dostępnych tutaj odpowiada najbardziej podstawowym działaniom, takim jak tworzenie podzespołów do naszego wynalazku, inny – skręcaniu ich w jedną całość i tak dalej.

Bez najbardziej podstawowych czynności nie ruszymy dalej („by skręcić kalkulator, musimy najpierw zrobić jego obudowę” – Paulo Coelho), dlatego ważne, by zatrudnić określoną liczbę pracowników i wydzielić im konkretne obowiązki. Zdarza się, że w danym zadaniu musimy zrobić coś w określonym czasie (na przykład osiągnąć tygodniową produkcję na poziomie danej liczby sztuk), więc im więcej rąk do pracy, tym lepiej. Tylko że te ręce kosztują – i ich stanowiska pracy też.

Ten z wąsami to ja, a ten na biurku to pierwszy zegarek, który zrobiłam.

Zarabianie pieniędzy pomaga nam zatrudniać nowych pracowników i kupować surowce, bez których nie bylibyśmy w stanie nic produkować. Pieniądze idą też na research. Poszczególne zadania w kampanii składają się zazwyczaj z kilku celów – głównych i pobocznych. Bez głównych nie pójdziemy dalej, a poboczne są mniej istotne dla naszego postępu w rozgrywce, ale i tak wykonuje się je z przyjemnością. I tak – jeśli chodzi o główne zadania – musimy wyprodukować daną rzecz czy osiągnąć jakiś etap rozwoju, albo na przykład zarobić określoną ilość pieniędzy na sprzedaży konkretnego produktu. Poboczne misje często są pochodnymi tych głównych – ogólnie chodzi o to, by zrobić to samo, tylko więcej lub szybciej.

Trochę o oprawie audio-wideo

Warstwa wizualna produkcji jest niewątpliwie jej mocną stroną. Taka cukierkowa – czy prawie nawet groteskowa – grafika i jasne barwy w pewnym sensie zdają się amortyzować wstrząsy w organizmie gracza spowodowane wysoką złożonością mechanizmów gry. Podoba mi się animacja postaci: poruszają się w zabawny sposób, a przy wykonywaniu swojej pracy charakterystycznie machają rękami, tak jakby były robotami. I w ogóle to nie wiem, czy wspominałam już, że szalenie lubię patrzeć, jak pracują i generują mi zyski – to niewiarygodnie miłe zajęcie.

good company gra
Nie, tu wcale nie jest ciasno.

Mam nadzieję, że uda się poprawić w grafice jedno: czasem w firmie jest duży tłok i postacie przenikają się wzajemnie, tak jakby były puste w środku (nie to, że są głodne, bo na przykład za mało im płacę – co to, to nie!). Jeśli chodzi o muzykę, to tu raczej nie mam się do czego przyczepić – wszystkie dźwięki są adekwatne i miłe dla ucha. Ścieżka dźwiękowa, która towarzyszy nam podczas rozgrywki, bardzo wpasowuje się w gameplay i świetnie dopełnia atmosfery tytułu.

To naprawdę Dobra Firma

Podsumowując moje pierwsze wrażenia z Good Company, jestem bardzo zadowolona, że miałam okazję zapędzić do roboty grupkę niewinnych ludzi i obserwować, jak dniami i nocami zaharowują się dla mnie. Wadą produkcji może być (przynajmniej na początku) mało intuicyjny interfejs i nieczytelne ikonki. Z drugiej strony jednak warto poprzeklinać pod nosem przez pierwszą godzinę czy dwie, chociażby po to, by w końcu doznać olśnienia i zobaczyć, jak pracownik dźwiga dla nas wielkie pudła i uwija się w pocie czoła przy swoim stanowisku pracy. Koniec końców tytuł oferuje bardzo satysfakcjonującą rozgrywkę, a do tego jest ładny. Dla bardziej cierpliwej grupki fanów gatunku jest to pozycja obowiązkowa.


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Lady Muppeth

Absolwentka i pasjonatka dziennikarstwa i filologii angielskiej. Fanka strategii i pomysłowych indyków - czyli tytułów, w których bardziej niż refleks liczy się logiczne myślenie. Oprócz grania, uwielbia czytać książki i słuchać muzyki rockowej i alternatywnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *