RETROMANIAK #144: Dobry klon nie jest zły? Anbernic RG34XX w akcji!

Zbieram różne konsole – zarówno sprzęty stacjonarne, jak i handheldy. Regularnie przeglądam aukcje internetowe i tablice ogłoszeń w poszukiwaniu nowych-starych konsolek do mojej kolekcji. Nie zliczę nawet, ile dni zajęło mi szukanie idealnego Game Boya Advance do swojego zbioru. W rezultacie tych wszystkich poszukiwań w końcu kupiłem… Anbernica!?!

Niniejszy tekst nie jest recenzją konsolki, co bardziej moją prywatną, bardzo luźną opinią na temat tego, jak sprzęt ten udaje ostatniego Game Boya. Pozwolę sobie odpuścić większość szczegółowych technikaliów, a skupię się bardziej na moich doświadczeniach z użytkowania.

Wątpliwy wybór

Kilka dni temu w moje ręce wpadł nowy sprzęcik do grania: Anbernic RG34XX. Miał być Game Boy Advance, ale… No właśnie; co? Dlaczego zdecydowałem się jednak na inny sprzęt i jak to w ogóle się stało, że rozważałem jego zakup? Już wyjaśniam.

Od razu zaznaczam, że nabyłem kieszonsolkę z drugiej ręki i nie byłem do końca przekonany co do słuszności zakupu. Chińskie konsolki dalej kojarzą mi się z tym tanim bublem z AliExpress, Temu czy Allegro, więc mój początkowy sceptycyzm jest chyba uzasadniony. Muszę przyznać: nawet nie wiedziałem, że Anbernic ma w swojej ofercie sprzęt wzorowany na niemal kultowym GBA. Konsolkę tak właściwie znalazła moja żona – przeglądając facebookowe oferty, natrafiła na taniego handhelda wyglądającego jak ten, na którego od dłuższego czasu polowałem. A że przy okazji do miejsca odbioru miałem z pracy mniej niż pół kilometra, to mogłem pozwolić sobie na to, by zobaczyć sprzęcik bez czekania na dostawę; ryzyko wtopienia z zakupem było więc umiarkowane. Ot, cała historia. To o tyle istotne, że nabyty przeze mnie model posiada custom firmware, więc tak naprawdę nawet nie wiem, jak działa nówka świeżo wyjęta z pudełka. Obecne oprogramowanie jak na mój gust sprawdza się świetnie, więc po co psuć i kombinować, skoro już działa?

Anbernic RG34XX wrażenia
Kieszonsolka w całej swojej okazałości.

Początkowo pomyślałem, że mimo wszystko wolałbym prawdziwego Game Boya Advance… Szybko mi jednak przeszło! W miarę możliwości staram się grać w gry na autentycznym sprzęcie z czasów właściwej epoki, bo o wiele łatwiej mi zdzierżyć ich niedoskonałości. Game Boy Advance to jednak zupełnie inny poziom „dzierżenia” – każdy, kto choć raz trzymał w ręku oryginał, wie, że sprzęt ten ma niepodświetlany ekran! Już w 2001 roku było to mocno uciążliwe, ale dzisiaj to jest już kompletnie nie do zaakceptowania! Jesteśmy skazani na ciągłe szukanie odpowiedniego źródła światła, używanie lampki lub wymianę wyświetlacza… Niby przeszczep ekranu nie jest szczególnie trudny (nawet mój redakcyjny kolega Łukasz samodzielnie montował taki w swoim Game Boyu), ale ja jednak wolę gotowe rozwiązania: widać, robię się stary… Wiem, że jest jeszcze GBA SP czy Game Boy Micro, ale idąc tym tropem, mam już Nintendo DS. Teraz szukałem czegoś bliższego oryginałowi.

Z handheldem w dłoni

Moje wewnętrzne dziecko uśmiecha się ukradkiem na widok tego małego kawałka elektroniki. To dobry znak, nie?

RG34XX to jeden z wielu handheldów firmy Anbernic. Model ten wyróżnia się jednak w sposób szczególny – tym razem Chińczycy postanowili zrobić kieszonsolkę, która do złudzenia przypomina Game Boya Advance. Oczywiście już na pierwszy rzut oka widać pewne różnice względem pierwowzoru, ale mimo wszystko trzeba przyznać, że nie rzucają się one chamsko w oczy, zaburzając przy tym całą koncepcję. Pojawiły się także istotne zmiany, na przykład: dodatkowe przyciski na obudowie, wyjście mini HDMI czy dwa sloty na karty microSD. Jestem ciekaw, co na to Nintendo…

Design konsoli sprawia, że mogę przymknąć oko na pewne niedogodności – wszakże wiele wad Anbernica wynika z tego, że sam Game Boy Advance był już z tymi wadami zaprojektowany: trochę za mały krzyżak, przycisk START po lewej stronie czy tylko jeden głośniczek to problemy, na które zwracali uwagę gracze już w 2001 roku. Anbernic nie jest idealny, ale robi przyzwoitą robotę: sprzęt w dłoniach leży dokładnie tak samo jak pierwowzór. Największym zaskoczeniem dla mnie okazał się ekran: ma te same proporcje (3:2), a jego rozdzielczość to 720 × 480 pikseli, czyli trzykrotność oryginału – dzięki temu możemy idealnie odwzorować obraz z Game Boya bez żadnych rozmyć czy strat na jakości! Nie ukrywam, że po Chińczykach bardziej spodziewałem się wyświetlacza dobranego „na oko”, niż dbałości o takie detale. Ekran wciąż mógłby być nieco lepszy, ale najważniejsze, że świeci.

Anbernic RG34XX wrażenia
Anbernic RG34XX znacznie lepiej sprawdza się do grania w gry z GBA niż Nintendo DS Lite!

Emulacja

Konsolka nie ma slotu na kartridże, więc jesteśmy zdani wyłącznie na emulację z ROM-ów. W moim przypadku to akurat żadna wada – dotychczas do grania używałem DS-a, tak więc gry, jak i zapisy do nich mogę swobodnie wyciągnąć z kartridży. Zresztą może kiedyś napiszę RETROMANIAKA o tym, jak zgrać naszą małą kolekcję gierek z nośników wprost na dysk komputera – chociażby po to, aby zapisy nie poszły w diabły, gdy wysiądzie bateryjka.

Na Anbernicu odpalimy gierki z wszystkich Game Boyów oraz z NES-a i SNES-a, jak również konkurencyjnych konsol SEGI, a nawet z kilku innych, mniej znanych systemów. Teoretycznie zabawka pozwala nam także na emulowanie PSX, N64 czy niezbyt wymagające gry z Dreamcasta lub PSP, ale moim zdaniem ta konsola do tego się nie nadaje – z łatwością znajdziemy tuzin innych, lepszych i wygodniejszych handheldów do grania w takie retro produkcje. RG34XX to sprzęt typowo dla fanów zorientowanych na Game Boya – i tylko takimi kategoriami był przeze mnie rozpatrywany. Gdybym miał polecić komuś posiadanie wyłącznie jednej retro konsolki, to raczej nie byłby to RG34XX – ten sprzęt po prostu nie jest tak wszechstronny.

Jak już mówiłem, mam na nim custom firmware. Testowany przeze mnie MinUI to chyba najbardziej wypatroszony z funkcji i wodotrysków system, jaki w życiu widziałem. Żadnych grafik, kolorów, animacji; kompletnie NIC! Goły, czarny ekran z listą gier. Jego prostota jest wręcz ujmująca – nie wiem jak wy, ale ja nie lubię, gdy ciągle coś mi przypomina, że to wyłącznie emulacja. Mam wtedy taki dysonans, poczucie, jakby granie było „na niby”. Ta surowość oprogramowania pasuje do archaicznego Game Boya. Ale mimo wszystko w skromnych opcjach MinUI znalazłem coś, co moim zdaniem uważam za prawdziwy skarb: filtr, który świetnie udaje wyświetlacz LCD z ubiegłej epoki! Tym samym Anbernic przywołał u mnie natychmiastowe wspomnienia czasów, gdy modne były pierwsze odtwarzacze MP4 oraz telefony Sony Ericsson – dziwne, bo to jakby zupełnie inne lata, ale mimo wszystko cieszy.

Słowo końcowe

RG34XX sprawił, że o wiele chętniej sięgam po tytuły z GBA, chociaż do tej pory nie ciągnęły mnie do siebie jakoś specjalnie mocno. Miałem na czym je ogrywać, ale teraz to doświadczenie jest jakby pełniejsze; co w sumie jest ironiczne, biorąc pod uwagę, że nie czułem tego grając na oryginalnej konsoli od Nintendo: DS Lite. Myślę, że to za sprawą ekranu, który jest trochę większy i czytelniejszy, a do tego wyświetla wszystko z idealnym odwzorowaniem każdego piksela: sprite’y nie są rozmazane, niewyraźne czy zlewające się ze sobą. Obraz jest ostry jak żyleta i wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać na Game Boyu z podświetleniem. Co prawda kolory w grach bywają różne, ale to już wina ówczesnych developerów, którzy dostosowywali paletę kolorów do kiepskiego wyświetlacza. Od biedy zawsze mogę poszukać odpowiedniego patcha czy w ogóle pokusić się o testowanie romhacków z ulepszeniami. Na autentycznym sprzęcie byłoby to mocno utrudnione.

Anbernic RG34XX wrażenia
Efekt wyświetlacza LCD w przybliżeniu – wygląda kapitalnie!

Finalnie zakup uważam za trafiony i jeśli mam być szczery, to gdyby ktoś w przyszłości zajął się tworzeniem podobnego handhelda na bazie PSP, to właśnie takiego liftingu bym oczekiwał – podciągniętą rozdzielczość, lepszy ekran i skrzętnie wkomponowane dodatkowe przyciski czy drugą gałkę analogową… Zaraz, chwila; poczekajcie momencik… Halo, centrala? Proszę mnie połączyć z Anbernikiem — Mam dla nich robotę!

RETROMANIAK #132: Nintendo DS – czy dwa ekrany dają radę?

Michał Jankowski

Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg - grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.

Strona główna Fora RETROMANIAK #144: Dobry klon nie jest zły? Anbernic RG34XX w akcji!

  • Musisz się zalogować by odpowiedzieć w tym temacie.