THE LAST OF US Part II to nadal arcydzieło! Recenzja wersji REMASTERED [STEAM DECK]
Za parę miesięcy minie pięć lat od wydania drugiej odsłony The Last of Us. Seria nie próżnowała po jej zwieńczeniu (?), serwując rewelacyjny serial HBO oraz odświeżone wersje poprzednich gier. Z takim remasterem mamy aktualnie do czynienia.
Jako że już recenzowaliśmy TLoU2, dla niewtajemniczonych polecam sprawdzić i ją – Patryk doskonale tę grę rozebrał na czynniki pierwsze. Nie zamierzam też wkraczać na pole kontrowersji i oceniania fabuły – tutaj polecę materiał naszego byłego autora, Jakuba, który przeanalizował całą historię. Ja skupię się na świeżych, obecnych wrażeniach z 2025 roku, na zmianach w remasterze oraz na tym, jak tytuł działa na Steam Decku. Zapraszam!
Dziękujemy wydawcy SONY za dostarczenie klucza do gry.
Jak gra się w The Last of Us Part II w 2025?
W swoim życiu widziałem już wiele reakcji [innych] na gry wideo. Bojkoty, podawanie do sądów czy hiperentuzjastyczne wychwalania po(na)d niebiosa. Druga część TLoU to jednak fenomen, który do dziś budzi szczyptę kontrowersji, a zarazem przerażenia. Nie spotkałem się jednak z inną grą wideo – może prócz This War of Mine – w czasie ogrywania której ludziom siada psychika i nie mogą po prostu grać dalej. Twist fabularny, którego nie będę zdradzał dla fanów serialu, powodował olbrzymią niechęć do gry i ich autorów, a aktorkę dubbingującą Abby chętnie spaliliby na stosie (otrzymywała poważne groźby!). Jest to dowód, jak wybitną grą jest Part Two – wywołującą tak silne emocje, że zapominamy, iż to tylko gra. Sam nie uważam jej za kontrowersyjną, ale cholernie odważną, a przy tym genialną fabularnie. Na odbiór tego tytułu wpływa jednak nie tylko dobre pióro, co również warstwa techniczna.
TLoU2 zachwyca tym, że jak w mało której grze możemy „poczuć” to samo, co główni bohaterowie. Każdy pocisk czujemy całym ciałem, strzelaniny zawsze wyglądają chaotycznie i realistycznie, a mimika to najwyższa klasa. Tak jak wspominałem o tym lata temu, tak i dziś podobnie uważam grę za niesamowite osiągnięcie audiowizualne. Nigdy nie czujemy, że sterujemy kawałkami pikseli, a lokacje i grafika nie ukrywają, w jakim świecie dzieje się akcja gry. Brutalności tu ogrom i jest bardzo „dotkliwa” – krzyki ofiar, zabijanie zwierząt czy widoczne cierpienie na postaciach nie pokaże tak dosadnie żadna inna gra. Dlatego też nie jest to tytuł dla każdego – to tytuł zdecydowanie wyłącznie dla dorosłych. Oprócz paru efektownych scen, większość gry to powolne dialogi i eksploracja świata tudzież skradanie się.
Wszystko, co do tej pory powiedziałem, wystarczy, by was zachęcić do kupna gry i odpowiedzieć na pierwsze pytanie tego wpisu. Koniecznie jednak zagrajcie w pierwszą odsłonę lub obejrzyjcie pierwszy sezon serialu (dostępny na MAX). Myślę, że w …Part Two opowieść dobrze wyjaśniono dla tych, którzy serii nie znają, ale akurat nie chodzi tu tylko o zrozumienie tego, kto jest kim. Jeżeli szukacie gry, która zostanie z wami na długo – a zarazem ukazującej, w czym elektroniczne tytuły mogą być lepsze od kina czy książki – to jest właśnie to, czego szukacie.
Remaster na Steam Decku i warstwa techniczna
W swojej karierze przetestowałem już większość portów SONY na Steam Decku, ostatnio chociażby God of War Ragnarök. Wtedy byłem całkiem zadowolony, choć czułem, że era PS5 już bywa zbyt wymagająca dla sprzętu Valve. W przypadku The Last of Us. Part II Remastered jestem jednak zachwycony. Wierzcie lub nie, ale grałem w 60 klatkach na sekundę! Niekoniecznie stabilnych, ale za to na średnich ustawieniach graficznych. Jeżeli widzieliście jakieś benchmarki, mogliście zapamiętać dość średnie wyniki na poziomie 30-40 fps. To dobre wyniki jak na Decka, ale recenzje nie wspominały o magii generatora klatek. Ten czyni istne cuda, zwiększając wartość klatkażu nawet do 70! Nie zauważyłem żadnych problemów z tego wynikających – zero input laga czy zniekształconego obrazu. Być może lekko woda i ikonki się zamazują podczas ruchu, jednak są to błędy prawie że niewidoczne. Grałem ostatnio w Hitmana i tam faktycznie opcja FG (frame generation) była średnio grywalna.
Uwaga! Korzystajcie z generatora klatek dzięki pluginowi z Decky Loadera, a nie tego wbudowanego w grę. Jak w przypadku God of Wara, tak i ten natywny nie chciał mi tu działać.
Autorzy bardzo postarali się tym razem i koszmarnie działający remake „jedynki” już się nie powtórzył. Nie oznacza to, że port jest bezproblemowy. Mam tylko trzy większe problemy; do końca gry męczyłem się z klawiszem odpowiedzialnym za latarkę, na „grzybku” mi nie działał, a ustawiony przeze mnie tylny przycisk również zawodził – działał tylko przez chwilę po wciśnięciu menu. Usunąłem funkcje paneli dotykowych, ale te nie były też winowajcą.
Dalej: glitche w cut-scenkach. Te głównie występowały w pierwszych godzinach gry, więc być może był to problem sterowników bądź niewprowadzonych wtedy łatek. Może być to też winowajca ostatniego „ale”, którym jest… generator klatek. Mówiłem, że nie sprawiał problemów – ale nie było tak z samego początku. Co jakiś czas, gdzieś po pół godziny gry, obraz tak się rwał, że tytuł był niegrywalny. Twórcy podobno załatali to w jednym z pierwszych patchy, jednak mi jeszcze kilka razy potem to się przytrafiło. Nie sądzę, by u was wystąpił ten błąd – ale gdyby takowy się jednak pojawił: wystarczy wyłączyć i włączyć z powrotem generację klatek, a problem zniknie.
Popracowano też nad wsparciem Steam Decka. Znajdziemy w grze ikonki Decka przy podpowiedziach, sterowanie ładnie zaprojektowano, doczekaliśmy również presetu graficznego sygnowanego sprzętem Valve. Jego jednak nie polecam, bo nie wszystkie opcje są tam przemyślane. Odsyłam do tego filmu i ustawień graficznych.
Co wprowadza wersja Remastered?
Za odświeżoną wersję TLoU2 przyjdzie nam wydać 210 zł lub dokupić upgrade dla wersji PS5 za 50 zł. Ta druga opcja może być dość kontrowersyjna, więc warto zadać sobie pytanie: czy warto? Skupiając się stricte na wydaniu z PlayStation 5, posiadacze oryginału zyskają różnicę w wyglądzie gry. Natywna rozdzielczość 4K w trybie jakości oraz 1440p skalowane do 4K w trybie wydajności to najważniejsza wiadomość dla posiadaczy lepszych telewizorów. Zaskakującą opcją jest również odblokowany klatkaż na telewizorach z obsługą VRR (zmienna częstotliwość odświeżania) – do ilu gra może wycisnąć fps-ów? Według Digital Foundry nawet 100 klatek, co jest zaskakującym widokiem na konsolach, szczególnie w tak zaawansowanej graficznie grze. PS5 ma pod blachą rewelacyjny dysk, więc nie dziwi również skrócenie ekranów ładowania o ponad minutę. Dodano też wsparcie dla kontrolera od nowego plejaka.
Z rzeczy ważniejszych, dostępnych też na PC, mamy przede wszystkim tryb No Return, będący czymś w rodzaju roguelike’a. Dziwnie grać w TLoU bez fabuły, ale może kogoś on zainteresuje. Mamy też trzy nowe lokacje, które nie zostały nigdy dokończone. Nie spodziewajcie się jednak wiele, to tylko ładne mapy na pół godziny łażenia. Dla fanów grania na gitarze przygotowano oddzielny poziom, a dla zwolenników speedrunningu – osobny tryb.
Oczywiście mamy też ulepszoną grafikę, jednak tu ciężko było coś polepszyć. The Last of Us Part II to nadal piękna gra, więc bez bezpośredniego porównania z wersją PS4 ciężko dostrzec różnice. Lepsze tekstury, cienie, animacje i szczegółowość lokacji – tyle i aż tyle. Subiektywnie więc trudno mi polecić dokupienie ulepszenia do wersji PS5, szczególnie gdy już grę raz przeszliście. Różnice dostrzeżecie na pewno na bardzo dobrym komputerze, ale nadal jest to remaster bezcelowy. Pardon, celem było zachęcenie fanów serialu do zagrania w grę, ale wydaje mi się głupim wyborem wypuszczenie remastera zaraz przed właśnie debiutującym sezonem drugim. W każdym wypadku zaspoilerujecie sobie całą fabułę, nawet jeśli serial trochę ją zmienił względem oryginału. Tak czy owak, jeżeli nigdy nie graliście w The Last of Us, warto sięgnąć po remaster, szczególnie jeśli nigdy nie posiadaliście konsoli SONY.
Najpiękniejsza gra PS4, której nie zapomnisz. The Last of Us Part II – recenzja [PS4]
Strona główna › Forum › THE LAST OF US Part II to nadal arcydzieło! Recenzja wersji REMASTERED [STEAM DECK]