Urban Trial Playground na Nintendo Switch [recenzja]
Kochacie motoryzację? Brakuje wam Trials Fusion?
Otrzyjcie łzy! Firma, która dała nam Kangurka Kao, ma dla was coś na pocieszenie – Urban Trial Playground!
Świat
Tak naprawdę w grze nie ma żadnej fabuły. Nie jesteśmy ludźmi, którzy przeżyli katastrofę nuklearną i chcą się po prostu zabawić. Nie uczestniczymy w cyklu imprez. Jesteśmy tylko my – nasz motocykl i osoba, która odlicza przed wypuszczeniem nas na trasę. W menu głównym, które służy jako miejsce odpoczynku, możemy zaobserwować naszą postać, jak opala się na leżaku w ciepłych krajach. Zresztą po co komuś fabuła w grze o motorach? Liczy się tylko szybkość!
Rozgrywka
Zaczynamy klasycznie. Wybieramy motor (jeden z pięciu dostępnych), następnie jedną z kilkunastu tras i próbujemy wykonać cel z nią związany. Do wyboru są typowe czasówki (dojedź do mety w odpowiednim czasie) bądź freestyle (zbierz odpowiednią liczbę punktów poprzez wykonywanie tricków). O ile ten pierwszy jest do bólu ograny i po prostu pędzimy do mety na złamanie karku (czasem dosłownie, jak przygrzmocimy w barierkę z rozpędu), o tyle Freestyle jest cudowny.
Jeśli spędziliście dzieciństwo grając w takie gry jak Tony Hawk’s Pro Skater czy Skate to poczujecie się tu jak w domu. Jazda na jednym kole, backflipy, front flipy czy wysokie skoki to tylko część zabawy. Łączymy je w olbrzymie combosy i zbieramy niesamowite ilości punktów. Wasz skromny recenzent cieszył się jak dziecko, gdy podczas jednego z przejazdów nabił ponad 100 tysięcy punktów na podstawowym motorku. To coś, co daje niesamowitą radochę i choćby tylko dla tej rzeczy warto zastanowić się nad zakupem Urban Trial Playground.
Dodatkowo na każdej planszy możemy znaleźć kilka żetonów, które pozwolą nam zmodernizować nasz pojazd. Oczywiście większość z nich jest świetnie ukryta, więc poza standardowym ukończeniem planszy, warto do niej wrócić, by zebrać wszystkie żetony. Gdyby tego nam było mało, zawsze zostają wyzwania. Do większości etapów dołączono możliwość udowodnienia, że nie damy sobie w kaszę dmuchać, a tym samym, dla przykładu, przejdziemy trasę w 48 – zamiast wymaganych 53 – sekund czy zrobimy konkretną kombinację tricków. Oczywiście te nie należą do najłatwiejszych, ale satysfakcja z ich zaliczenia jest ogromna.
Nie mniej przyjemnie grą się w trybie wieloosobowym. Wprawdzie dostępne są tylko dwa tryby gry – wyścig i berek – ale po kilku rozgrywkach nawet początkujący gracze szybko opanowują sterowanie i wciągają się w rozgrywkę. Zdecydowanie polecam zwłaszcza ten drugi tryb, bo nic tak nie poprawia humoru jak szaleńczy pościg za kumplem.
Zarówno żetony, jak i wyzwania, pozwalają nam zdobywać cenne punkty, które wydajemy na modernizację pojazdów oraz zawodnika. O ile zmiana ciuchów nie wpływa na nic (ot, wyglądamy trochę lepiej), o tyle tuning motoru jest bardzo ważny. Początkowo nie mamy sprzętu o zbyt wielkiej mocy, a tym samym ciężej jest wykonać wszystkie wyzwania. Wprawdzie parametrów, jakie możemy zmienić, nie jest zbyt dużo – moc silnika, siła hamulców i skoczność sprzętu, ale wymiernie przekładają się na nasze możliwości i ułatwiają grę. Osobiście radzę wam oszczędzać na droższe części, bo nie da się zamontować dwóch silników na raz, przez co kupując słabszy napęd (z czterech do wyboru), odsuwany w czasie porządny tuning naszej maszyny.
Grafika
Niestety frajda z rozgrywki nie idzie w parze z wrażeniami z oprawy graficznej. Byłbym wredny gdybym powiedział, że na grę nie da się patrzeć, ale w porównaniu do wydanego kilka lat temu Trials Fusion nie jest dobrze. Widać, że twórcy nie chcieli zbytnio obciążać konsoli, przez co obiekty w tle (np. samochody) nie są wysokiej jakości i bardziej kojarzą się z prostymi grami na telefony komórkowe niż z produkcjami konsolowymi. Mimo to na grę patrzy się znośnie, a w ruchu kamery, podczas pokonywania kolejnych prób, nie zwracamy na nią zbytnio uwagi. Złego słowa nie mogę powiedzieć o animacjach postaci, bo te są po prostu dobrze zrobione i tylko czasem się zacinają.
Dźwięk
Słoneczna Kalifornia jest niezbyt ładna, ale za to nieźle udźwiękowiona. Podczas szaleńczych przejazdów towarzyszy nam skoczna, radosna muzyka. Melodie z gry nie zagoszczą na mojej komórce, ale świetnie uzupełniają grę i budują atmosferę motocyklowego szaleństwa. Motory warczą jak trzeba, nasz bohater cieszy się z udanych sztuczek, a po przewróceniu się reaguje prawidłowo.
Jakość
Od strony technicznej niestety również nie jest różowo. O ile gra jest równie wygodna zarówno w wersji stacjonarnej, jak i przenośnej (w tym drugim nie męczy zbyt mocno konsoli), o tyle nie jest zbyt stabilna. Podczas kilkugodzinnych testów gra kilkukrotnie zawiesiła się i wyrzuciła mnie do menu początkowego. Jest to dość frustrujące, zwłaszcza gdy właśnie robię niesamowite tricki, a gra zawiesza się powodując, że muszę zaczynać od nowa. Nieco mniej irytujące jest wieczne pytanie gry o dostęp do internetu, mimo iż właściwie z tego nie korzysta.
Ocena
Urban Trial Playground to nieco ponad przeciętna, choć mająca spory potencjał, gra zręcznościowa. Mam nadzieję, że jej twórcy rozbudują produkt o kolejne trasy i tryby gry. Jeśli brakuje wam tytułów o motorach, bierzcie śmiało.
Za klucz do recenzji dziękujemy firmie Tate Multimedia.
- Świat: 7/10
- Rozgrywka: 9/10
- Grafika: 7/10
- Dźwięk: 8/10
- Jakość: 5/10
Platforma testowa NS
- +Brakowało takiej gry na Switchu
- +Satysfakcjonująca
- –Często wykrzacza się