Heretic + Hexen – recenzja tegorocznego remastera [PC]

W maju ojciec strzelanek, DOOM, doczekał się kolejnej części — The Dark Ages, choć zebrało przyzwoite oceny, to niestety z powodu m.in. settingu i stylistyki (podtytułowe mroczne, „średnie” wieki) nie każdemu przypadło do gustu. Czy ten sam problem tyczy się stryja gier z gatunku FPP?

Spoiler: NIE. Młodszy brat serii DooM, czyli Heretic, to trochę inny przypadek niż recenzowane w lipcu przez Łukasza The Dark Ages – problem, jeżeli już występuje i bywa uciążliwy, dotyczy bowiem raczej strony technicznej. Przy czym „heretykowi” całkiem blisko do najnowszego Dooma: raz, że The Dark Ages to bardziej horror fantasy (Heretic) niż hard/space science fiction (klasyczne Doomy + reboot z 2016); a dwa, pierwszy Heretic wraz Hexenem, podobnie jak średniowieczne przygody Doom Slayera, wprowadziły sporo nowości w gameplayu i zrewolucjonizowały wręcz gatunek gier pierwszoosobowych. I o tym między innymi będzie niniejsza recenzja. Zapraszam do lektury!

Kod otrzymaliśmy dzięki Welcome to GOG.com | best PC games DRM-free

ŚWIAT

Nim przejdę do fabuły, słów jeszcze parę na temat historii – genezy i rozwoju – marki. W grudniu 1994 z rąk Raven Software (twórców późniejszego Soldier of Fortune, Quake’a 4, cyklu Call of Duty) we współpracy z id Software (Wolfenstein 3-D, DooM) wyszedł Heretic w modelu dystrybucji shareware, który otworzył serię mrocznego fantasy. Recenzowane tu Heretic + Hexen to pakiet „dwuipółwymiarowych” gier autorstwa Raven Software, w zremasterowanej wersji, na który składają się następujące tytuły:

  • Heretic: Shadow of the Serpent Riders (czyli oryginalny Heretic z 1994 wzbogacony o dwa dodatkowe epizody, czwartą The Ossuary i piąte The Stagnant Demesne, z roku 1995/96);
  • pełnoprawny sequel pt. Hexen: Beyond Heretic, wydany w październiku 1995;
  • osobno wydany (ale nie samodzielny) dodatek do Hexena, o podtytule Deathkings of The Dark Citadel (rok 1996);
  • dwa, opracowane w zeszłym (2024) roku, epizody o nazwach Faith Renewed oraz Vestiges of Grandeur (odpowiednio do Heretica i do Hexena).

Jak widzicie, pod kątem ilościowym zawartość jest naprawdę niemała. Jak chwalą się autorzy remastera, pakiet zawiera aż 117 (słownie: sto siedemnaście) leveli w kampanii fabularnej i niemal tyle samo w trybie dla wielu graczy. (A jeśli wciąż wam mało – omawiany tu produkt ma wbudowaną przeglądarkę wraz z instalatorem modyfikacji stworzonych przez społeczność graczy!).

heretic + hexen recenzja
5-in-1 — pięć w jednym!

Fabuła Heretic/Hexen, osadzona w fantastycznym świecie (inspirowanym klasykami gatunku dark fantasy) na wzór naszej [europejskiej] starożytności i średniowiecza, skupiona jest na wątku podtytułowych trzech Wężowych Jeźdźców: pierwszy z nich, D’Sparil, zakłóca spokój mieszkańcom kontynentu Parthoris, Korax zaś ma zamiar podbić cały świat Hexen (to już inna kraina niż wspomniany Parthoris, ale nadal mieszcząca się w tym samym fikcyjnym uniwersum).

Historia nie należy do skomplikowanych, a tym bardziej ambitnych – ot, zadaniem gracza jest wybić wszystkie potwory z bagien i jaskiń oraz maszkary z piekieł i zaświatów – przy czym w Hexen: Beyond Heretic nabiera ona już znacznie większych rumieńców i zdaje się bardziej przenikać przez samą grę (właściwą rozgrywkę). Otóż w Hereticu, podobnie jak w pierwszych Doomach, rozwój fabuły jest prezentowany wyłącznie za sprawą statycznych plansz z krótkim streszczeniem, ukazujących się po skończeniu każdego z pięciu epizodów. Sequel natomiast podniósł poprzeczkę wyżej, prezentując jak na rok 1995 całkiem niemałe i nieubogie możliwości: start nowej przygody otwiera animowane intro CGI (tak zwany klip FMV), a w czasie gry, w kilku miejscach, przemawia do nas (zdubbingowana!) płaskorzeźba z podobizną Koraksa, który grozi głównemu herosowi. Trzydzieści lat temu musiało to robić [spore] wrażenie!

heretic + hexen recenzja
Gdyby tylko Indy miał taką ściągę, nie musiałby polegać na wierze…

Stylistyka nie jest może bardzo mroczna i emocjonalnie przytłaczająca, dołująca, jak w pracach Beksińskiego (np. Katedra Tomka Bagińskiego czy growy SCORN inspirowane obrazami sanockiego malarza), ale jest na tyle poważna i brutalna (krwawa), że nie ma tu mowy o żadnym sielankowym czy tym bardziej infantylnym dziele fantasy dla najmłodszych. Na szczęście większość postaci/przeciwników i innych elementów świata uniknęła kiczu oraz oskarżenia o bycie słabą, skręcającą z zażenowania karykaturą.

Połączenie zaklęć i (czarnej) magii, mistycyzmu, kosmologii i astrologii, średniowiecznych lochów i twierdz, samotnej wędrówki wybrańca w celu ratowania świata (misja skazana na porażkę?), podróży międzywymiarowych oraz odwiecznej walki światłego dobra z potężnym, mitycznym złem podkreślane jest przez specyficzne wizualia (świece, witraże z mnichami ciemności, niepokojące obrazy na ścianach, kafelki przedstawiające gwiazdy i planety), a także inne zabiegi, którym poświęcę nieco więcej czasu później. Klimat jest charakterystyczny, a przy tym wciągający i umilający odbiór, wrażenia z gry – widać, że Heretikiem inspirował się John Romero przy tworzeniu pierwszego Quake’a (id Software) i Daikatany (Ion Storm). Zresztą Romero pośrednio był związany z grami Raven Software, gdyż funkcjonował jako główny producent omawianego cyklu w latach 1994–1996.

ROZGRYWKA

Zarówno Heretic I, jak i Hexen I powstały na silniku Dooma (id Tech 1) – co ma swoje konsekwencje, również w warstwie gameplayowej. Plansze (levele) to sieć korytarzy, schodów, kanałów, podziemi, wież, wind itd., do których dostępu bronią drzwi, bramy i kraty – a do tych potrzebujemy klucza, by się przed nami rozwarły. Dziedzictwo (wpływ) Dooma czuć nie tylko w menusach, charakterze rozgrywki i sposobie poruszania się – w tym feelingu broni – ale i innych elementach. Ot, choćby nasz oręż: błyskające piorunami rękawice to odpowiednik piły mechanicznej, eteryczna kusza robi za shotgun, Smoczy Szpon to heretycka wariacja miniguna, natomiast Kostur Piekieł oraz tzw. ognista buława swym działaniem i efektywnością przypominają mocno plasma gun z Dooma*. Można by w zasadzie rzec, że pierwszy Heretic to nawet nie klon czy samodzielny mod oparty na kultowej grze id Software, co raczej reskin Dooma: oryginał z 1993 roku, tyle że z podmienionymi teksturami, dźwiękami i tekstami. Można by tak rzec — gdyby nie jeden szczegół: inwentarz.

heretic + hexen recenzja

Rzeczą, która była istotnym novum w produkcjach tego typu – i która urozmaica, ułatwia rozgrywkę w kontekście samej omawianej teraz gry – jest system ekwipunku. Tak, ekwipunku! – i nie mówię tu o orężu. W Hereticu, jak i w Hexenie możemy podnosić różne przedmioty, począwszy od fiolek (zwanych w grze kwarcowymi flaszkami) opatrujących rany/ leczących bohatera, przez pochodnie rozświetlające teren wokół nas, skończywszy na zwojach teleportowania się i artefaktach dających nam nadludzką moc (i jednocześnie kopa naszej lasce, różdżce, kuszy itd.). Oczywiście podobne znajdźki i wzmocnienia funkcjonowały zarówno w Doomie, jak i Wolfie 3D – sam system power-upów w grach wideo sięga już zresztą przełomu lat 70. i 80. – tyle że tam (u id Software) działały w postaci „biernej”, w takim znaczeniu, że były aktywowane od razu po podniesieniu. W Heretic/Hexen natomiast większość przedmiotów się zbiera i nosi je ze sobą na czarną godzinę.

O bycie klonem Dooma za to na pewno nie można posądzić Hexena z 1995 roku. Trzon gameplayu pozostał ten sam, patrząc choćby od strony wizualnej, ale ekran startowy gry zdradza już istotne zmiany w rozgrywce: otóż, niczym w rasowym RPG-u, możemy wybrać jedną z trzech dostępnych klas postaci: wojownika, kleryka bądź maga. Sylwetki te – odpowiadające złym władcom, tyranom krainy Hexen (Zedek, Traductus, Menelkir), którzy chcą zawiązać sojusz z Koraksem – różnią się tak pod kątem dostępnego oręża, jak i czterech umiejętności: prędkości biegu, odporności pancerza, zdolności magicznych oraz siły. Paski tych skilli (ich wartości) są już na stałe przypisane do danej klasy postaci i nie da się ich zwiększyć (w grze nie zbieramy punktów doświadczenia). Nie jest to więc pełnoprawna gra fabularna, ale wybór tej czy innej postaci częściowo wpływa na styl rozgrywki: albo szarżujący z użyciem broni białej, albo bardziej defensywny i z dystansu stosujący zaklęcia, albo kompromisowy między tymi dwoma wariantami. Co więcej, bohater może opcjonalnie wzmocnić, już na stałe, swój oręż dzięki runom i innym magicznym artefaktom!

heretic + hexen recenzja
Buu!!!

Drugą istotną mechaniką, zapożyczoną z innego gatunku gier wideo, w Hexen: Beyond Heretic jest przygodówkowy charakter rozgrywki. Zamiast zastosować klasyczny schemat labiryntowo-korytarzowy, polegający na przejściu z punktu A do punktu B (oraz na znalezieniu klucza po drodze), twórcy postawili na kilka hubów – plansz, w których umieszczono portale prowadzące do innych, równoległych poziomów. Ażeby wydostać się z jednego centrum – swoistej „stacji przesiadkowej” – do drugiego, należy ciągle lawirować pomiędzy pobocznymi levelami w poszukiwaniu kluczy o ciekawych nazwach (np. ognisty klucz, lodowy klucz itd.) oraz rozwiązując proste łamigłówki (polegające na manipulowaniu przełącznikami). Podobne rozwiązanie znalazło się później w choćby Quake’u II i po części też w niesławnej Daikatanie.

Trzecia niemała zmiana/innowacja to rozłożenie akcentów kryjących się za literą S – w słowie FPS – tak, by kłaść nacisk na SLASHER, a nie [magic] SHOOTER. W pierwszym Hexenie dominuje bowiem broń biała (zwłaszcza u wojownika) oraz walka wręcz (włącznie z mechaniką osłony tarczą!) – sporadycznie też broń miotana – zamiast różdżek, kosturów i innych dziwactw plujących pociskami/ ogniem/ magiczną sferą na spore dystanse. W paru miejscach tytuł zakrawa też na bycie horrorem, a to dzięki zabiegom przypominającym jump-scare’y. I co jeszcze istotne, Heretic umożliwił rozglądanie się, pod małym kątem, w pionie – zarówno w górę, jak i w dół** – a Hexen dodatkowo wprowadził też obsługę… klawisza skoku! Przeskakiwanie między filarami czy nad przeszkodami/przepaściami*** jest niekiedy konieczne, by pokonać trasę i poczynić istotne postępy w rozgrywce. Tym samym Hexen to pierwszy tytuł z serii i jedna z pierwszych gier FPP w ogóle, w której można zginąć od upadku z wysokości!

heretic + hexen recenzja

Hexen to także pokaz możliwości rozwoju silnika id Tech 1: część rzeczy, jak na przykład gliniane dzbany i wazony, spróchniałe pnie i konary drzew czy witraże, można rozbijać, otrzymując tym samym soczysty dźwięk destrukcji oraz miły dla oka widok porozrzucanych kawałków rozbitej ceramiki/drewna/szkła. To nie tylko walor wizualny, ale i niekiedy istotny element gameplayowy: część kolorowych okien skrywa przejście do dalszego fragmentu planszy, a z niektórych naczyń uwalniane są cenne, przydatne przedmioty, jak na przykład flaszki leczące bohatera. W Hexenie również zaimplementowano drzwi otwierające się w poziomie, w tym te obrotowe – wow!

heretic + hexen recenzja

Ubijanie D’Sparila i jego sługusów bywa przyjemne, ale rozgrywka w pierwszym Hereticu na dłuższą metę zaczyna być nużąca – po części z powtarzalności schematu oraz małej innowacji względem Dooma, a po części z przydługiej kampanii i niemałej zawartości (pięć epizodów, każdy po średnio osiem leveli). A Hexen? Tutaj zaczyna nie nużyć (nudzić), lecz naprawdę męczyć: początkowy entuzjazm i szczery podziw rewolucyjnym gameplayem ustępują w końcu miejsca zniecierpliwieniu wynikłemu z ciągłego biegania w tę i z powrotem i z jeszcze częstszego gubienia się. Na domiar złego, wracając za każdym razem do hubu i jego odnóży, część wrogów się respawnuje, co jeszcze bardziej wydłuża rozgrywkę. Ale, żeby nie było, we wszystkich grach tego pakietu znajduje się mapa – wraz ze znacznikami i legendą – a także podpowiedzi dotyczące działania poszczególnych przedmiotów w ekwipunku. (Zarówno jedne, jak i drugie hinty można wyłączyć). Cóż, gdyby nie te skromne wskazówki, przechodzenie owych gier byłoby naprawdę dotkliwe, a ukończenie każdego z tytułów zajęłoby mi znacznie więcej czasu! Chyba jestem już za stary na takie staroświeckie rzeczy jak przydługi gameplay na zasadzie „domyśl się”… 🙁 :/

GRAFIKA I DŹWIĘK

Jak już pisałem wcześniej, oba tytuły (Heretic I oraz Hexen I wraz z dodatkami) bazują na silnie zmodyfikowanym silniku pierwszego Dooma. To oznacza, że gry nie są prawdziwie trójwymiarowe, lecz tzw. 2,5D – tzn. konstrukcja map (w tym wysokość ścian i sufitów, liczba pięter, działanie wind i ułożenie schodów) jest czysto „płaska”, a dopiero w czasie rzeczywistym generowany jest obraz imitujący środowisko 3D. Ale to nie jest nic złego – dzięki przyjemnemu całkiem gameplayowi nie czuć „ułomności technicznej”; zwłaszcza w Hexenie, który wprowadził zniszczalne otoczenie, proste efekty pogodowe (błyski burzy, krople deszczu, spadające z drzew i unoszone przez wiatr liście, gęsta miejscowa mgiełka) oraz poruszające się po niebie chmury.

Pewne zarzuty mam do Heretica/Hexena jako pakietu gier z tego roku. Za przeportowanie (z DOS-a) oraz „zremasterowanie” produktów Raven Software odpowiada Nightdive Studios – znane z odświeżania wielu starych gier, mające  w swym portfolio przywrócenie do next-genowego życia m.in. takich klasyków jak dylogia System Shock czy Turok, Quake 1 & 2, Blade Runner, STAR WARS Dark Forces i wielu innych. Id Tech 1 przekodowano na KEX Engine po to, by recenzowane dziś gry dało się uruchomić na 64-bitowych Windowsach oraz konsolach ósmej i dziewiątej generacji bez bawienia się w emulację, sourceporty i inne wirtualne maszyny. Dzięki temu otrzymaliśmy natywne wsparcie takich współczesnych bajerów jak rozdzielczość 4K, klatkaż 120 fps (dla najnowszych konsol), panoramiczne proporcje ekranu/ pole widzenia, osiągnięcia oraz obsługa gamepadów i międzyplatformowego multiplayera. Gry działają płynnie i bez zarzutu, ale… czy wyglądają ładnie?

heretic + hexen recenzja

Niestety, podobnie jak w zremasterowanym pakiecie o nazwie Doom + Doom II sprzed roku, tak i tu nie zaimplementowano obsługi dwuliniowego/anizotropowego filtrowania tekstur („wygładzanie” powierzchni i innych grafik) oraz antialiasingu (usuwanie poszarpanych krawędzi) — i to pomimo tego, że recenzowany Heretic + Hexen obsługuje jedno z dwóch możliwych do wyboru graficznych API: Direct3D 11 bądź Vulkan. Tak, ekran opcji GFX naprawdę wygląda tu ubogo: możemy tylko wybrać wyjściową rozdzielczość, aktywować bądź nie synchronizację pionową i interpolację animacji oraz stopniować skalowanie wyświetlanego obrazu. Sztuczne dodanie klatek pośrednich w animacjach gracza i przeciwników daje mały efekt (powiedziałbym wręcz, że jest niedostrzegalny)… Ta ostatnia rzecz natomiast jest całkiem ciekawa, gdyż pozwala wycisnąć nieco więcej szczegółów z tekstur i sprajtów na dalszych dystansach (opcja 3× oraz ustawienie maksymalne) – albo, wręcz przeciwnie, umożliwia wczuć się w pierwotną formę oryginału (wyłączenie skalowania****) – to jednak nie rekompensuje tego, że gry z połowy lat 90. wyglądają zbyt retro. Wielka szkoda, bo np. taki program GZDoom oferuje multum udogodnień, które można dowolnie stopniować/skalować i między nimi śmiało przełączać. Jest to więc remaster graficzny wyłącznie z nazwy.

Rozczarowuje również to, iż w omawianej reedycji do wyświetlania niemal całego tekstu wykorzystano całkiem nową czcionkę, mocno przypominającą typowy font maszynopisu, zamiast „gotyckich” liter i cyfr znanych z oryginału. No chyba że gdzieś da się przywrócić klasyczną czcionkę? Jeśli tak, proszę o komentarz; bo ja naprawdę się naszukałem i nigdzie nie znalazłem stosownej opcji.

Kończąc już wątek warstwy wizualnej, to – pomijając kwestię liftingu wizualnego, a właściwie jego braku – do szaty graficznej zarówno w Hereticu, jak i w Hexenie trudno mi się przyczepić. Większość wrogów prezentuje się przyzwoicie i w miarę przekonująco; podobnie zresztą oręż gracza, zaklęcia oraz pozostałe efekty cząsteczkowe oraz inne rzeczy, w tym ściany (cegła wygląda jak cegła, witraż jak witraż, drewno jak drewno itd.). Szczególnie realistycznie (jak na możliwości silnika) wyglądają obiekty imitujące wypukłości bądź spin (obrót) w 3D – jak zbiorniki z maną w Hexenie czy słynny Tom Mocy w Hereticu. Efekt przezroczystości też całkiem wiernie się przedstawia.

Heretic + Hexen Official Launch Trailer (4K) | Now Available

Co do warstwy dźwiękowej, to jest ona co najmniej poprawna. Krzyki i skrzeki potworów, odgłosy używanej broni, szuranie otwierania ciężkich, kamiennych drzwi czy kliknięcia przełączanych dźwigni, zwrotnic itp. brzmią nie najgorzej – ale trzeba pamiętać, że to gry z ery początku lat 90., więc część nagrań brzmi tak, jakby to były mocno, aż za bardzo skompresowane czy uszkodzone wręcz pliki SFX. Ogólna jakość audio nieco się poprawiła w Hexenie; tam należy docenić również zdubbingowanie intra i wybranych pojedynczych kwestii w samej grze.

Część kawałków ścieżki dźwiękowej jest naprawdę nie najgorsza moim zdaniem, acz soundtrack ogółem nie porwał mnie jakoś specjalnie – ale to może dlatego, że ja się wychowywałem na muzyce Wolfa 3D i Dooma, a w Heretica i Hexena dopiero teraz miałem okazję zagrać. Natomiast dla tych, którym nie w smak (i nie w słuch) starodawne pobrzdąkiwania „MIDI” na przedpotopowych syntezatorach, jest opcja przełączenia na coverowy soundtrack – z tymi samymi utworami, tyle że nagranymi na nowo, z użyciem lepszego sprzętu i w jakości mniej więcej kompaktu CD-Audio (i jednocześnie nieco z większym kopem, energią). Ja mimo wszystko pozostałem przy oryginalnym wariancie OST.

JAKOŚĆ

Recenzowany pakiet Heretic + Hexen to generalnie solidny i działający bez problemów produkt. (Docenić należy również kilka opcji „dostępności” – mówiąc prościej: ułatwień dla osób o utrudnionych zdolnościach motorycznych i sensorycznych – np. wysoki kontrast tekstu dla niedowidzących). Ale i tu mam parę uwag.

Po pierwsze, czcionka. Wspominałem, że w grach tych występuje nowy, bardzo surowy i minimalistyczny (prosty) font i że nie da się przełączyć na klasyczny krój; acz w paru miejscach można dostrzec pierwotną czcionkę. Rozumiem jeszcze, że na planszy z listą płac (nazwiskami twórców) widnieją stare napisy, bo tu po prostu wykorzystano oryginalne ekrany – ale żeby dawać to też na startowy ekran z wyborem postaci (Hexeny), gdzie nazwy klas są rozpisane nowym fontem, a statystyki (cztery cechy) bohatera już oryginalną czcionką? Wygląda to tak, jakby autorzy z Nightdive Studios po prostu wkleili fragment screenshota z materiału źródłowego! Brak tu konsekwencji. Szczerze? Mało to profesjonalne i jeszcze bardzie nieestetyczne.

heretic + hexen recenzja
Nie każdy aspekt graficzny jest tu przystosowany do rozdzielczości o proporcjach mniej standardowych, jak na przykład 5:4.

Drugą rzeczą wywołującą lekki zgrzyt jest tłumaczenie. W grze jest dostępnych około tuzina różnych wersji językowych – w tym język polski (wersja kinowa, czyli same napisy). Ogólnie tłumaczenie jest poprawne – doceniam zwłaszcza przekład zachowujący archaizmy (Yellowbellies-r-usGdzież twe męstwo?). Choć kilka nazw własnych i pospolitych może śmieszyć – jak np. kwarcowa flaszka czy bomba zegarowa starożytnych. Ja wiem, że takie nazwy funkcjonowały już w oryginale (tam odpowiednio Quartz Flask oraz Time Bomb of the Ancients), ale w polskim przekładzie brzmią one po prostu zabawnie. 🙂 Na nasz język rodzimy nie przetłumaczono dosłownie kilku, kilkunastu kwestii – rozchodzi mi tu się zwłaszcza o… nazwy map. Nie mam pewności, skąd taka decyzja, ale podejrzewam, że mogła wynikać z kwestii technicznych (każdy level ma przypisaną do siebie tzw. skróconą nazwę kodową, która jest wykorzystywana do statystyk w czasie rzeczywistym oraz przy wczytywaniu planszy za pomocą czitów).

Ostatnim problemem – czy właściwie problemikiem – są powtarzające się co jakiś czas artefakty graficzne: mam tu na myśli przenikające sprajty przez wystające stopnie schodów/ wybrzuszenia podłoża oraz niewypełnione pustki pomiędzy sklepieniami, dające się dostrzec pod pewnym kątem, a które powinny pozostać niewidoczne. Nie wiem, czy problem ten dotykał już oryginalne gry z połowy lat 90., czy to mankament recenzowanego remastera (a może wina leży po stronie mojej karty graficznej?) – niemniej na szczęście tego nie ma dużo/często i nie przeszkadza to roz(g)rywce. A co do trybu wieloosobowego to nie miałem okazji go jeszcze sprawdzać – tym bardziej w pojedynku z konsolowymi graczami w ramach cross-playu. Ale jak tylko znajdę czas i posiedzę dłużej w multiplayerze, to kto wie, może jakiś suplement do tej recenzji napiszę – tym razem na łamach mojego bloga? 😉

heretic + hexen recenzja

PODSUMOWANIE

Heretic + Hexen to bardzo ciekawy, godny zainteresowania i wart wydania pieniędzy pakiet kultowych gier – albo… ledwie poprawny zestaw; a może i nawet nieco poniżej przeciętnej remaster. Wszystko zależy od tego, jak spojrzeć na tegoroczne wskrzeszenie heretyka: dla tych, którym niestraszny jest oldschool i starodawna grafika i którzy nie chcą się bawić w żadną skomplikowaną prekonfigurację – oraz po prostu dla konsolowców – niniejsza reedycja będzie w sam raz. Ci natomiast, którzy oczekują mniejszego lub większego podrasowania silnika graficznego oraz liczą na multum opcji modyfikujących przeróżne aspekty rozgrywki (i nie tylko), powinni uruchomić klasyki z pierwotnego wydania za pomocą jednego z kilku darmowych sourceportów. W tym drugim przypadku pozostaje tylko zdobycie oryginalnych, DOS-owych kopii plików – ale to nie powinno stanowić dużego problemu; i mam na myśli oczywiście legalny egzemplarz (legalne egzemplarze). 🙂


*Przeciwnicy z bestiariusza Heretic I również przejawiają silną tendencję do bycia odpowiednikami, kalkami wrogów z klasycznych Doomów. Dla przykładu – gargulce to ichniejsze wersje Cacodemona, a niejaki Miażdżotaur to połączenie Cyberdemona z Piekielnym Baronem.

**Acz w recenzowanym remasterze dostępne jest swobodne rozglądanie się (za pomocą myszy), w dwóch osiach – opcja ta jest domyślnie włączona. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by grać wyłącznie z użyciem klawiatury. 😀

***Przy czym trzeba mieć na uwadze, iż już w Hereticu w wybranych planszach, dzięki specjalnemu zwojowi, umożliwiono graczom… lewitowanie! Tym samym główny bohater mógł się poruszać nie w dwóch, a trzech wymiarach (nie licząc oczywiście wchodzenia po schodach i jeżdżenia windą).

****Wyłączenie skalowania powoduje renderowanie grafiki w oryginalnej rozdzielczości. Dla przykładu, przy następujących ustawieniach: 1080p oraz brak skalowania — otrzymujemy obraz wyświetlany na monitorze o wartości 1920 w poziomie na 1080 pikseli w pionie – ale wyglądający tak, jak gdyby gra była odtwarzana w ledwie 320 × 200 px, czyli rozdzielczości materiału źródłowego, tj. pierwotnego wydania z lat dziewięćdziesiątych.


Heretic + Hexen
6.8/10
  • Świat: 7/10
  • Rozgrywka: 7/10
  • Grafika: 5/10
  • Dźwięk: 7/10
  • Jakość: 8/10
Pięć osobnych tytułów w jednym. Remaster, który nie jest remasterem. Legendarna i kultowa produkcja wydana na nowo. Potężna dawka nostalgii.

Platforma testowa PC

  • Procesor: Intel Core i5-12600KF 3.7 GHz
  • Monitor: 17″ LCD NEC LCD170V
  • Grafika: nVidia GeForce GTX 950, 2 GB VRAM
  • Pamięć: 32 768 MB RAM Goodram
  • System: MS Windows 10 Home 64-bit
  • Myszka: A4Tech XGame Laser Oscar X750 EF
  • Klawiatura: Art
  • +Kilka kultowych gier w jednym pakiecie…
  • +…i to jeszcze z dwoma półoficjalnymi dodatkami za darmo…
  • +…już nie mówiąc o wbudowanym pobieraczku/instalatorze fanowskich modów!
  • +Historia, choć banalna, potrafi zaciekawić
  • +Ogólny klimat
  • +Innowacje dla gatunku FPP, zwłaszcza w Hexenie, względem Dooma
  • +Dwie wersje muzyki do wyboru
  • +Oficjalna polonizacja! I to na wysokim poziomie!
  • +Bardzo dobra jakość techniczna
  • +Pełnoprawna obsługa myszy i pada; cross-play
  • +Nieinwazyjny system podpowiedzi
  • +Wsparcie wysokich rozdzielczości i klatek na sekundę…
  • …za to bez obsługi wygładzania tekstur i krawędzi
  • Heretic w sposobie rozgrywki za bardzo doomopodobny…
  • …w Hexenie za to gameplay na dłuższą metę męczący
  • Dominacja nowej czcionki, niespójność w fontach
  • Parę innych drobnych błędów

Jak oceniamy gry?

Przemysław Bednarski

Z wykształcenia politolog i dziennikarz, z zamiłowania bloger. Oprócz grami, interesuje się także kinem i astronomią. Propagator krytycznego myślenia i poprawnej polszczyzny – czy też, pisząc z duchem języka internetowego: gramatyczny nazista – tak dobry, że może sprawdzić Twoją pracę dyplomową lub inny tekst, a także udzielić korepetycji z WOS-u. Swoje felietony na temat historii, problemów społecznych i memów internetowych publikuje na blogu bednarskiprzemyslaw.pl – tam też można znaleźć szczegóły oferty usług korektorskich i korepetytorskich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *