NowośćRecenzjaTemat dnia

CONTRA: Operation Galuga – recenzja [SWITCH]

Dawniej, w latach dziewięćdziesiątych królowała w naszych domach — dzisiaj mało kto ją wspomina. Czy najnowsza Contra przywróci kultową serię na właściwe tory?

Jak na mój gust, chwała Contry skończyła się wraz z erą 16-bitową – pierwsze trójwymiarowe odsłony nie przykuwały już do telewizora, a dla mnie samego Contra wyzionęła ducha… Zwyczajnie nie widziałem dla niej miejsca. Konami jednak nie zapomniało o swojej kultowej marce. Po wielu suchych latach, w 2019 roku ukazała się Contra: Rogue Corps… która rozczarowała nas, jak mało co!

Twórcy jednak się nie poddali i w tym roku otrzymaliśmy kolejną odsłonę sygnowaną wielką, płonącą literą „C”! Dzisiaj sprawdzamy, jak gra się w Contra: Operation Galuga i czy warto dać jej kolejną szansę! Dzisiaj recenzujemy wydanie na Nintendo Switch, ale tytuł dostępny jest również w wersji na konsolach SONY (PlayStation 4 i PlayStation 5), Microsoftu (Xbox One oraz Series X/S) oraz na PC.

Dziękujemy KONAMI Digital Entertainment za dostarczenie klucza do gry.

ŚWIAT

Jesteśmy tylko my… KONTRA cały świat

Chyba nie będzie niespodzianką, że w strzelance z typu run and gun fabuła nie jest najważniejsza. Prawdę mówiąc, nie miałem wygórowanych oczekiwań co do omawianej tutaj gry. Fabuła nie jest szczególnie ujmująca – pewnego dnia na wyspę Galuga u wybrzeży Nowej Zelandii spadł niezidentyfikowany meteoryt. Pół roku później nasza ekipa komandosów od zadań specjalnych zostaje wysłana na misję, aby sprawdzić, co się tam dzieje, i zlikwidować TO, zanim zacznie porządnie rozrabiać! To tak w skrócie. W zasadzie więcej do szczęścia i tak nam nie potrzeba. Twórcy nie udają, że sercem gry jest porywająca historia z wyrazistymi postaciami – wręcz przeciwnie! Fabuła jest tylko usprawiedliwieniem dla wszechobecnej rozwałki, streszczając nam, dlaczego to my mamy unicestwić wrogów, a nie oni nas.

contra operation galuga recenzja

Ogrywając omawianą tutaj Contrę, trudno nie odnieść wrażenia, że tytuł co i rusz puszcza do nas oczko, tu i ówdzie odwołując się do naszych wspomnień. Głowię się, czy Operation Galuga to remake pierwszej Contry, czy może jest to reboot, zamiatający to i owo pod dywan. Z jednej strony ilość odniesień do oryginału jest przeogromna, a z drugiej całość przypomina wspomnienia wujka z wakacji z 1976 roku – połowę zapomniał, drugą zmyślił, a zdjęcia wcale nie potwierdzają jego opowieści. Jak na remake, to w moim odczuciu twórcy stanowczo za dużo zmienili. Weźmy dla przykładu początkowy etap gry: ten kończy się dotarciem do opancerzonej ściany bazy wojskowej, która momentalnie przywołuje skojarzenia z pierwszą częścią serii… ale szybko okazuje się, że programiści zrobili z tej jakże kultowej walki coś zupełnie innego! Oczywiście to był taki mały pstryczek dla wytrawnego gracza: jeden z wielu, na jakie natkniemy się w czasie ogrywania tego produktu. Chyba jednak pozostanę przy reboocie.

W zasadzie cała gra jest bardzo luźną interpretacją pierwowzoru, zupełnie jakby twórcy chcieli dać nam grę, którą dobrze znamy, ale jeszcze nie widzieliśmy w takim wydaniu. Co by nie mówić, autorzy zrobili chyba jedyną słuszną rzecz: wyrzucili cały chłam, zebrali, co najlepsze, i doprawili odrobiną nowości, a na koniec zaserwowali to wszystko nam w miarę przyswajalnej formie. Nie jest to może najlepsza odsłona cyklu (do The Alien Wars albo Hard Corps to się nie umywa!), ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że od lat nie mieliśmy tak dobrej Contry!

ROZGRYWKA

Projektując najnowszą odsłonę, twórcy postanowili wrócić do korzeni serii – Contra: Operation Galuga to dwuwymiarowa strzelanka, w której idziemy w prawo (czasami także w górę) i celujemy do wszystkiego, co się rusza. Po drodze napotykamy liczne zrządzenia losu – a to zastępy biegających żołnierzy, a to działa wyłaniające nam się spod ziemi. Stary, dobry i przede wszystkim sprawdzony gameplay. Nasze dzielne zakapiory w pojedynkę (albo drużynowo w trybie multiplayer) stawią czoło nadchodzącemu zagrożeniu. Początkowo do dyspozycji są wyłącznie Billy i Lance, ale wraz z postępem w rozgrywce będziemy odblokowywać kolejne osobistości. Warto dodać, że każda postać porusza się nieco inaczej, więc tu i ówdzie będziemy musieli dostosować się do możliwości postaci. Dla przykładu, Lucia nie może wykonywać podwójnego skoku, a Ariana, zamiast standardowego dasha, wykonuje wślizg. Nasz arsenał służący eksterminacji jest dosyć zróżnicowany, a każda z dostępnych broni ma swoje mocne, jak i słabe strony, np. miotacz ognia nie powala zasięgiem rażenia, a pociski naprowadzające mają określoną trajektorię lotu, więc w wielu przypadkach zwyczajnie nie dosięgają celu.

contra operation galuga recenzja

Do klasycznej formuły sprzed kilku dekad wprowadzono jednak kilka fajnych urozmaiceń. Nasza postać może nosić ze sobą dwie bronie jednocześnie i przełączać się między nimi w razie potrzeby. Te mają również podstawową oraz ulepszoną wersję. Dodatkowo mamy możliwość wykonania specjalnego ataku przy użyciu naszej broni! Świetnie się to sprawdza w sytuacjach, kiedy na ekranie zaczyna się robić gorąco. Oczywiście, aby skorzystać z tej opcji, musimy poświęcić nasz oręż. Coś za coś. Zresztą, w przypadku utraty życia również tracimy pukawkę – warto w ostatniej chwili zmienić broń! Możemy także uchronić się od tego, korzystając z kolejnej nowości, jaką jest Perk Shop – sklepik z modyfikatorami rozgrywki. Za zebrane wcześniej punkty możemy np. kupić ulubioną broń na start misji, wzmocnić wytrzymałość naszej postaci, czy wydłużyć czas nieśmiertelności po utracie życia. Oczywiście nie wszystko jest od razu dostępne do kupienia (część pojawia się dopiero po wklepaniu Konami Code), a niektóre przedmioty mogą być używane wyłącznie przez jedną postać – będziemy musieli więc spędzić całkiem sporo czasu na odblokowanie wszystkiego! W ten sposób możemy nieco nagiąć reguły rozgrywki i przygotować się do trudnej misji.

Poza klasycznym trybem fabularnym, do naszej dyspozycji oddano również Arcade Mode, w którym na modłę oryginału sprawdzamy, jak daleko dojdziemy na jednym zestawie żyć. Gdyby tego było mało, twórcy przygotowali dla nas liczne wyzwania. To świetna odskocznia od klasycznej zabawy! Są to krótkie misje, w których naszym celem jest na przykład przebicie się przez etap bez otrzymania obrażeń.

GRAFIKA I DŹWIĘK

Nie ma co ukrywać – Contra: Operation Galuga wygląda nieźle, ale daleko jej do rewelacji. Mamy tutaj tzw. środowisko 2,5D, czyli trójwymiarowe otoczenie (grafika), które zostało spłaszczone do dwuwymiarowej rozgrywki (poruszanie się i interakcja). Nie jestem zbytnim fanem tego rozwiązania, zwłaszcza gdy tytuł nie ma wyważonego stylu graficznego: w wielu miejscach poszczególne elementy średnio do siebie pasują. Całość jest nadmiernie kolorowa, momentami wręcz cukierkowa! Czasami na ekranie dzieje się tak dużo, że ciężko jest dostrzec samotny pocisk skierowany w naszą stronę.

contra operation galuga recenzja

Animowane przerywniki są przyjemne dla oka, chociaż tu i tam widać, że w czasie dialogów postacie nie mają zsynchronizowanych ust z głosami. Na ekranie pojawiają się okna dialogowe ze statycznymi wizerunkami postaci, a same wypowiedzi nie powalają szczególną głębią myśli. Contra: Operation Galuga nie jest produkcją wysokobudżetową i widać to w zasadzie na każdym kroku. Sylwetki komandosów są szczegółowe, a ich animacje płynne i starannie zrealizowane; a mimo wszystko całość nie powala nas na kolana swoim wykonaniem. Warto dodać, że Billy i Lance przypominają bardziej swoje wcielenia z późniejszych odsłon serii niż z jej początków; w oryginalnej Contrze łudząco przypominali dwóch szalenie popularnych aktorów kina akcji: Arnolda Schwarzeneggera i Sylvestra Stallone. Ich podobieństwo było niepodważalne, a teraz trudno dostrzec, na kim wzorowali się twórcy.

Co do warstwy audio, mam mieszane odczucia: poszczególne dźwięki brzmią niczym podrasowane wersje odgłosów, które pamiętam jeszcze z czasów NES-a. Ciężko odmówić im pewnego uroku i charakteru, bo to kwintesencja Contry: na dźwięk uchodzącego z nas życia mam ochotę odruchowo cisnąć padem o podłogę – zupełnie tak samo, jak ponad dwadzieścia lat temu! Coś pięknego!

W czym więc problem? Spora część ścieżki dźwiękowej to jakieś dziwaczne remiksy oryginalnych melodii, które brzmią tak, jakby ktoś po drodze zgubił to „coś”. Ten skoczny i agresywny motyw, który pamiętam z pierwszej bazy, został koncertowo spartolony! Jak oni mogli nam to zrobić!?! Co gorsza, korzystając z Konami Code otrzymujemy kilka wersji klasycznych soundtracków… do kupienia po 5000 punktów każdy! Mówiąc wprost: długo będziemy grać, zbierając na te kilka melodyjek. Szkoda, bo to byłaby świetna okazja, żeby przypodobać się jeszcze bardziej koneserom klasycznej Contry.

JAKOŚĆ

Najwięcej zastrzeżeń mam do samego sterowania. Standardowe ustawienie klawiszy jest jak najbardziej intuicyjne, ale daleko mu do wygody. Przede wszystkim widzę tutaj dwie kwestie: pierwszą związaną z przyciskami akcji, a drugą – z krzyżakiem i gałką analogową.

Najczęściej używane przyciski (strzał, skok i wślizg) znajdują się na froncie pada, więc siłą rzeczy muszą być obsługiwane jednym kciukiem, przez co praktycznie niemożliwe jest sprawne manewrowanie naszą postacią i jednoczesne strzelanie. Tak dla przypomnienia: w Contrze nie używamy przycisku FIRE… my go wgniatamy na stałe w pada! W zasadzie tylko w przerwie między misjami możemy dać odpocząć prawemu kciukowi. W czasie gry powinniśmy strzelać cały czas! Nie da się wygodnie operować naszą postacią bez puszczenia ognia, co zwykle szybko prowadzi do przyrostu wrogich jednostek na ekranie. Boleśnie przekonałem się o tym próbując ukończyć kilka wyzwań. Na szczęście można temu zaradzić. Po samodzielnej zmianie ustawień i przełożeniu przycisku strzału na jeden z triggerów, gra się zdecydowanie lepiej!

contra operation galuga recenzja

Pora przejść do tej drugiej kwestii. Contra: Operation Galuga pozwala nam wybrać, czy chcemy płynnie regulować kierunek strzelania, czy wybrać klasyczny, tj. ośmiokierunkowy schemat. Oba warianty mają wady, ale nie sądziłem, że aż tak to odczuję! Sterowanie gałką analogową samo w sobie nie należy do najlepszych – zwłaszcza, gdy nagle zapragniemy, aby nasz żołnierz padł na glebę. Padnie na pewno… Pytanie, czy zgodnie z naszą wolą, czy od pocisku przeciwnika. W czym rzecz? Już wyjaśniam. Aby nasz wojak położył się na ziemi, musimy wcisnąć strzałkę w dół… albo skierować gałkę analogową idealnie do dołu, co podczas gry nie zawsze się udaje. Jeżeli gałka będzie skierowana delikatnie w skos, to nasza postać zacznie biegać i celować jednocześnie… Zabawne, że pierwsza odsłona Contry również cierpiała na podobne schorzenie, a kiepskie krzyżaki w podrabianych Pegasusach niejednokrotnie owocowały frustracją wyładowywaną na padzie konsoli! Koniec końców, szybko zorientowałem się, że co i rusz przeskakuję z gałki analogowej na krzyżak, aby upewnić się, że nie oberwę przypadkiem kulki… Pewnie pomyślicie „Ale co to za problem grać na strzałkach?” – Joy-Cony z racji swojej budowy mają cztery okrągłe przyciski zamiast krzyżaka z prawdziwego zdarzenia… Może mając PRO Controller albo Switcha w wersji Lite nie byłby to taki problem, ale ja akurat mam OLEDa

OCENA

Twórcy odrobili pracę domową, chociaż piąteczki im za to nie postawię. W nową odsłonę serii gra się przyjemnie, chociaż nie jest tak wciągająca jak dawniej. Moim zdaniem Contra: Operation Galuga świetnie przyjmie się u wielu graczy, chcących popykać nieco w niezobowiązującą, arcade’ową strzelankę przed telewizorem, w pociągu czy chociażby na zakończenie męczącego dnia – w łóżku. Contra świetnie sprawdzi się jako odskocznia od typowych produkcji, z którymi mierzymy się na co dzień!

Contra: Operation Galuga
6.6/10
  • Świat: 8/10
  • Rozgrywka: 8/10
  • Grafika: 6/10
  • Dźwięk: 4/10
  • Jakość: 7/10
Wbrew początkowym obawom, Contra: Operation Galuga to dosyć przyjemna strzelanka, w której pakujemy ołów we wszystko, co się tylko napatoczy! Tytuł z miejsca przywołuje wiele wspomnień związanych z całą serią, ale nie jest to nic przełomowego – to rozwinięcie najlepszych cech oryginału.

Platforma testowa NS

  • +Stary, dobry gameplay
  • +Sklep z modyfikatorami
  • +Kilka drobnych easter eggów
  • +Ciekawe uzbrojenie
  • Problemy ze sterowaniem
  • Dźwięk
  • Rozczarowujący Konami Code
  • .
  • .
  • .
  • .

Jak oceniamy gry?


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Michał Jankowski

Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg - grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *