Blaze Revolutions – recenzja [PC]

Blaze Revolutions to gra, w której dwa gatunki – strategia i skradanka – wiodą romans pod kocykiem z zielonego listowia.

Co z tego wynika?

Dziękujemy studiu Little Chicken za dostarczenie klucza do gry.

ŚWIAT

Fabuła tytułu nie jest specjalnie wyszukana – wykorzystuje utarty schemat, na którym bazują dystopijne opowieści. Światem rządzi władza totalitarna, a parę krnąbrnych jednostek, którym jeszcze nie wyprano mózgów, próbuje z tym walczyć. W grze od Little Chicken w roli złego hegemona występuje SomaCorp: instytucja, która podporządkowuje sobie obywateli, zmuszając ich do życia w wirtualnej rzeczywistości. Wcielamy się w dwoje bohaterów – rodzeństwo Blaze – których celem jest uratowanie ich ojca i przy okazji wszczęcie rewolucji, która obali totalitarny reżim. Jak? Dość niekonwencjonalnie, bo za pomocą konopi. To dzięki temu surowcowi zyskujemy nowych zwolenników i powiększamy wpływy w świecie gry.

Ktoś może mieć problem z głównym przesłaniem tej produkcji. Jest to w końcu dość dziwna koncepcja: zwalczanie jednego uzależnienia drugim, w zasadzie jeszcze bardziej destrukcyjnym, bo przecież VR nie ma bezpośredniego wpływu na nasze ciało, a narkotyki już owszem. Jak to jest? Na pewno nie należy zapominać, że „mały kurczak” stara się podejść do tak poważnego problemu – jakim jest totalitaryzm – z przymrużeniem oka. W żadnym wypadku nie chodzi tu o propagowanie narkotyków czy dilerstwa.

ROZGRYWKA

Blaze Revolutions jest połączeniem strategii i skradanki. Jeśli chodzi o to pierwsze „odnóże”, to budujemy swego rodzaju osadę, na której gruncie rozkwita (dosłownie) rewolucja. Werbujemy ludność, organizując narkotykowe imprezy w budynkach opanowanych przez Somę, budujemy dla swoich zwolenników domki i wytwarzamy „surowce” (np. na dachach wieżowców), które umożliwiają nam dalsze poszerzanie wpływów. A w międzyczasie zagłębiamy się w mroczne i mgliste rewiry opanowane przez Somę, hackujemy i przejmujemy budynki instytucji oraz walczymy z okupantem.

I tu dochodzi drugi element: skradanka – czy, by ująć to bardziej precyzyjnie, coś na kształt zręcznościowej gry w chowanego z funkcjonariuszami SomaCorp. Jak byśmy się nie starali, i tak prędzej czy później policja nas zauważy, jeśli przebywamy w rejonach opanowanych przez złowrogą korporację. Wtedy wystarczy szybko poszukać budynku niezajętego przez wroga, schować się tam czekając, aż funkcjonariusze zapomną o całym zajściu. System zabawy w kotka i myszkę z policją w Blaze Revolutions nie jest zanadto skomplikowany, mimo że w miarę postępów otrzymujemy dodatkowe narzędzia do walki z agresorem.

blaze revolutions recenzja

Połączenie gry strategicznej i zręcznościowej jest w teorii połączeniem udanym – te dwa gatunki potrafią ze sobą współpracować. Niemniej jednak wydawało mi się, że przez to, iż twórcy próbowali zrobić strategię i zręcznościówkę w jednym, projektu nie udało się rozwinąć na tyle, by stał się w pełni albo jednym, albo drugim (nie mówiąc już o tym, by był obiema tymi rzeczami jednocześnie).

Nie chodzi mi o to, by robić drugie Civilization z wieloma parametrami i ścieżkami rozwoju czy na przykład złożone „hide and seek” z widokiem z lotu ptaka; nie zmienia to jednak faktu, że ta produkcja mogła być dużo bardziej rozbudowana i ciekawsza, niż jest finalnie. Na szczęście mimo to potrafi zainteresować gracza i dostarczyć trochę rozrywki.

blaze revolutions recenzja

GRAFIKA I DŹWIĘK

Mamy tu w zasadzie dwa główne kolory, które wyznaczają granicę pomiędzy jedną a drugą rzeczywistością. Część świata opanowana przez SomaCorp wyróżnia się ciemnymi, niebiesko-fioletowymi barwami; natomiast w naszym rewirze, gdzie rządzi ruch wolnościowy, dominują – jak zresztą nietrudno zgadnąć – kolory zielone. Gra jest ładna. Taka „trochę bajkowa” oprawa wizualna jest miła dla oka.

Do muzyki także nie mam zastrzeżeń. Całkiem nieźle pasuje ona do niestabilnego świata, w którym dominację wirtualnej rzeczywistości zwalcza się konopiami. Większość aktorów dubbingowych włożyła serce w swoje role – jednak, jak to zazwyczaj bywa, jednym udało się to lepiej, innym mniej, w związku z czym niektórzy brzmią trochę sztywno i sztucznie.

JAKOŚĆ

Do kwestii związanych z jakością, zaliczam język mówiony w grze. Póki co, Blaze Revolutions nie oferuje polskiej wersji językowej – i sądząc po popularności tytułu, to się raczej nie zmieni. Zazwyczaj nie marudzę w tym temacie, ale tutaj to jest szczególny przypadek. Brak spolszczenia w grze Little Chicken może być utrudnieniem nawet dla osoby, która zna dobrze język angielski. Nie dość, że bohaterowie używają bliżej nieokreślonego slangu (nie mam pojęcia, skąd autorzy wzięli pewne słowa i skróty myślowe), to jeszcze mówią tak niewyraźnie i szybko, że naprawdę trudno ich zrozumieć. Niewiele daje tu czytanie angielskich napisów: i tak w niektórych momentach nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi – pozostaje przewijanie kwestii do przodu. Ostatecznie jednak i tak okazuje się, że w sumie to nie musimy wiedzieć, o czym oni gadają, bo i tak cele poszczególnych misji znamy, więc dialogi są finalnie zbędne.

blaze revolutions recenzja

Natomiast do plusów w jakości technicznej tej produkcji niewątpliwie należy to, że działa ona praktycznie na każdym sprzęcie. Nawet komputer z bardzo słabym układem graficznym nie ma problemów z „pociągnięciem” Rewolucji na pełnych detalach. Nie uświadczyłam żadnych problemów z płynnością gry.

blaze revolutions recenzja

OCENA

Blaze Revolutions realizuje ciekawy i niezwykle „zblazowany” pomysł na strategię. Tytuł wprowadza też parę ciekawych rozwiązań do tego gatunku, jak na przykład werbowanie zwolenników rewolucji przy pomocy zielonych imprez w budynkach SomaCorp, zamiast na przykład czekania, aż ludziska przyjdą do nas sami z ulicy. Podobało mi się też budowanie farm konopi na dachach – to wszystko jest takie niepospolite.

Niemniej jednak zmiksowanie dwóch gatunków chyba nie wyszło grze na dobre. Wzięto elementy strategii ekonomicznej, przemieszano je z zabawą w kotka i myszkę – i powstała gra, która może zaciekawić i wciągnąć (nie mówię, że nie!); ale mimo to, czegoś w niej brakuje. W rezultacie nie jest to ani zaawansowana strategia, ani rasowa zręcznościówka. Wszystko jest raczej połowiczne.

Do tego gameplay jest dość prosty (nie zdarzyło mi się nigdzie utknąć na dłużej) i tytuł nie oferuje bardzo skomplikowanych zadań godnych rasowych strategii. Ukończenie kampanii zajmuje kilka godzin. Niemniej jednak rozgrywka jest bardzo przyjemna i do tego produkcja kosztuje całkiem niedużo: 65 złotych za świeżynkę na Steamie to dobra cena. Jeśli kogoś ciekawi tematyka roślinności śródziemnomorskiej, to można zaryzykować i sięgnąć po tę grę, chociażby z czystej ciekawości i dla nowego, całkiem niecodziennego doświadczenia.

Blaze Revolutions
6.0/10
  • Świat: 6/10
  • Rozgrywka: 5/10
  • Grafika: 7/10
  • Dźwięk: 6/10
  • Jakość: 6/10
Strategia Blaze Revolutions nie jest może złożoną produkcją, ale oferuje kilka godzin przyjemnego grania. Cena gry nie odstrasza, jeśli więc czujecie, że to wasze klimaty, warto spróbować.

Platforma testowa PC

  • Procesor: Intel Core i5-4460 3.20 GHz
  • Grafika: NVIDIA GeForce GTX 660
  • Pamięć: 8 GB RAM
  • System: Windows 8.1
  • Monitor: 22 cali BenQ G2220HDL
  • Myszka: szara
  • +Pomysł
  • +Ciekawe rozwiązania w gatunku strategii
  • +Ładna grafika
  • +Wciąga (ale nie nosem, hie, hie)
  • Krótka
  • Niezbyt wymagająca
  • Dykcja lektorów
  • Brak polskiej wersji językowej

Jak oceniamy gry?


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Lady Muppeth

Absolwentka i pasjonatka dziennikarstwa i filologii angielskiej. Fanka strategii i pomysłowych indyków - czyli tytułów, w których bardziej niż refleks liczy się logiczne myślenie. Oprócz grania, uwielbia czytać książki i słuchać muzyki rockowej i alternatywnej.

One thought on “Blaze Revolutions – recenzja [PC]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *