RETROMANIAK #7: HISTORIA GIER Z HARRYM POTTEREM (1/2)

Witaj­cie w dzi­siej­szym Retro­ma­niaku, w któ­rym cofniemy się o 20 lat, na peron 9 i 3/4. Mija już 1/5 wieku z naszym ulu­bio­nym cza­ro­dzie­jem, któ­rego cha­rak­te­ry­zują oku­lary i blizna w kształcie błyskawicy na czole. Dokład­nie w roku 1997 światło dzienne ujrzała książka, która stała się ist­nym wstrzą­sem dla lite­ra­tury mło­dzie­żo­wej, ale została też począt­kiem wielkiej marki, któ­rej nie trzeba przed­sta­wiać nikomu.

Harry Pot­ter.

Cykl ksią­żek to opo­wieść o przyjaźni, dora­sta­niu, walce dobra ze złem i poświęce­niu. Z oka­zji 20-le­cia historii przygód tego cza­ro­dzieja, zoba­czymy jak branża growa przyodziała Tiarę Przy­działu i zre­ali­zo­wała opowieść autor­stwa J. K. Row­ling. W części pierw­szej pomó­wimy o grach ze stajni Elec­tro­nic Arts, a w części drugieej weźmiemy się za inne gry ze świata magii i czarodziejstwa. Zapra­szam do czy­ta­nia.

HARRY POTTER I KAMIEŃ FILOZOFICZNY

Pierwsza gra z popularnym okularnikiem powstała od razu po premierze filmowej adaptacji, czyli w roku 2001. Sam, będąc na premierze w warszawskim, nieistniejącym już Kinie Femina, poprosiłem tatę o wydatek w Empiku i możliwość zagrania w realiach tego uniwersum. Za produkcje wzięło się Electronic Arts, a licencje i patronat nad projektem objęła wytwórnia filmowa Warner Bros.

Gdy byłem mały, gra zrobiła na mnie dosyć duże wrażenie – bardzo kolorowa grafika, znane postaci z filmu, bardzo proste sterowanie. Była też to pierwsza gra, jaką rzeczywiście przeszedłem. Oferowała ona również system znajdziek w postaci szukania kart czarodziei znanych z opakowań Czekoladowych Żab. Gdy lata później zabrałem się za przejście tej gry od początku, rozczarowałem się – prosta i niewymagająca platformówka, której grafika się bardzo postarzała. Obiekty w Hogwarcie nie są odwzorowane w skali 1:1 z filmowymi realiami, jak też rozgrywka jest po prostu krótka, infantylna, pełna uproszczeń względem fabuły i zrobiona tak, aby żaden z najmłodszych graczy się nie przestraszył. Niby fajnie, ale z drugiej strony nie jest to gra dla starszego odbiorcy. Najfajniejszą i najbardziej miodną częścią była oczywiście sekwencja gry w Quidditcha, która wciągała i pozwalała na pojedynek na miotłach w meczu Gryffindor – Slytherin. Niby mało, ale jak na potrzeby tamtejszej rzeczywistości, w której nieznane były growe adaptacje filmów i książek, nie była ona wcale zła.

Niestety, nawet tak straszne postacie jak Puszek ubrano w jak najbardziej dziecinną grafikę

HARRY POTTER I KOMNATA TAJEMNIC

Drugi film – druga część! Pierwsza gra sprzedała się bardzo dobrze, z powodu panującej wszędzie Potteromanii, toteż EA Games stwierdziło, że trafiło na żyłę złota. I niestety miało racje, co też przełożyło się na jakość gier. Ta część, pomimo tego, że poprawiała grafikę z Kamienia Filozoficznego, była wtórna. Niestety, ale EA nadal nie dążyło do realizmu postaci, tylko przerabiało je na kreskówkową modłę. Powód takiego rozwiązania miał być bardzo prosty – produkcja miała trafiać głównie do dzieci. Gra starała się też odejść od głównego nurtu, który prezentowany był w filmie i w książce – dodano jeszcze więcej etapów platformowych, co skutecznie wydłużało produkcje, co jednak było dosyć infantylne – przeciwnicy w postaci ślimaków, które zostawiają toksyczne ślady? Z perspektywy czasu budzą zażenowanie.

Do Komnaty Tajemnic włożono też więcej rozpoznawalnych postaci z filmu, jak też poprawiono wygląd samego zamku, no i antagonistów w postaci Aragoga (najstraszniejszy etap w grze), jak też Bazyliszka starano się zrobić jak najbardziej przerażających. Oprócz tego: minigierki w postaci meczów Quidditcha, były też pojedynki czarodziejów, co stało się naprawdę fajnym urozmaiceniem, ale niestety grę i tak dało skończyć się w kilka godzin. Ciekawostka: Puchar Domów pod koniec gry wygrywał Gryffindor, pomimo posiadania najmniejszej liczby punktów, które i tak zbierane były wyłącznie przez Harry’ego. Nie pytajcie.

Draco Malfoy, w nastepnych zawodach Cie pokonam!

HARRY POTTER: MISTRZOSTWA ŚWIATA W QUIDDITCHU

Trzecie podejście pod świat Harry’ego, było podejściem najbardziej owocnym. Elektronicy, mający wielkie doświadczenia w grach sportowych zaproponowali fanom uniwersum J.K. Rowling realizację najbardziej widowiskowego segmentu w filmach, czyli grę w Quidditcha. Była to gra, która pokazała, że „Harry…” nie musi być tylko zwykła platformówką w zmęczonej już, prostej grafice 3D. Adaptując przepisy gry prosto z książki, stworzono bardzo dynamiczną, wymagającą dużego refleksu grę, która po raz pierwszy mogła spodobać się zarówno młodszej, jak i starszej widowni. W grze oprócz tradycyjnych drużyn w postaci domów Hogwartu, pojawiają się także reprezentacje narodowe (niestety, brak Polski). Każda drużyna ma indywidualną taktykę, stadion, jak też specjalne i unikatowe zagrywki. Bardzo dobra gra, która nigdy nie doczekała się kontynuacji. Wielką szkodą, gdyż sama grywalność, otoczka i dosyć duży poziom trudności gwarantował długie godziny dobrej rozrywki.

grając mamy mine jak Harry

HARRY POTTER I WIĘZIEŃ AZKABANU

Jedna z moich ulubionych. Nadal platformówka, nadal dosyć prosta, ale bardzo grywalna. Tutaj już gra zaczęła dorastać do swojej starzejącej się publiczności, grafika była o wiele cięższa niż ta, do której przyzwyczaiły nas poprzedniczki, była także bardziej grywalna. Owszem, nadal było mieszanie etapów skakania po platformach i wątku filmowego, ale poprzez walkę ze strasznymi dementorami czy dokładność, z jaką zostały potraktowane postaci i film w grze, budzą wielki szacunek. Idealne podsumowanie Harry’ego Pottera, gdy był jeszcze grą dla dzieci. Wszystkie rzeczy dobre z poprzedniczek rozwinięto, a te gorsze pochowano. Plus: ulepszono system znajdziek: do wielkiej ilości kart czarodziejów, które przy zebraniu oferowały historię wybranego czarodzieja do słuchania. Żeby przejść grę, oprócz skończenia wątku fabularnego, musieliśmy odkryć i wykupić ze sklepu Weasleyów wszystkie tajemnice zamku, który nigdy nie był piękniejszy. W produkcji rewolucyjne jest też to, że oprócz Harrym, w niektórych etapach gramy też Ronem i Hermioną.

Godne podsumowanie „dziecinnego” okresu serii

HARRY POTTER I CZARA OGNIA

Jedna z gorszych gier w serii. Tutaj EA szukało nowych dróg rozwiązań dla kontynuacji serii, ale niestety nie udało się to aż tak dobrze. Widok zza pleców bohatera zastąpiono widokiem z góry i możliwością przełączania bohaterów między Harrym, Ronem i Hermioną, a samą rozgrywkę kooperacją między bohaterami, co wypada bardzo słabo. Doroślejsza grafika i pewna rewolucja wylała fale krytyki na twórców, którzy nigdy już później nie zdecydowali się na takie prowadzenie narracji w grze. Zrezygnowano również z eksploracji Hogwartu, co tylko przepełnia i tak dobrze nalaną czarę goryczy. Na wyróżnienie w tym pomylonym pomyśle zasługuje bardziej poważna grafika, jak też etapy z Turnieju Trójmagicznego, kiedy znowu wskakiwaliśmy w skórę Harry’ego. Oprócz tego, nie widzę miejsca na pochwały.

Kooperacja zamiast bawić- meczyła

HARRY POTTER I ZAKON FENIKSA

W końcu dotarliśmy do najlepszej części gry. Piątka przenosiła poziom eksploracji Hogwartu na zupełnie inny poziom. Wiele lokacji, do których mogliśmy wejść, było odwzorowane z wielkim pietyzmem i bardzo dobrą jakością wykonania. Z poprzedniczki zostawiono tylko i wyłącznie pomysły graficzne, które potem odpowiednio rozwinięto. Znów wracamy za plecy bohatera i do swojej dyspozycji mamy napisaną naprawdę dobrą grę. Fabuła, oparta o realizację questów wciągała i momentami była bardzo wymagająca. Pamiętam, gdy sam przeszedłem bardzo ciężką sekwencje questów, polegającą na pomocy znanym nam z ekranu kinowego uczniom, co trwało kilka dobrych godzin przed komputerem… a potem siostra skasowała mi save z rozgrywki. To bardzo bolało, ale zdeterminowany przeszedłem to jeszcze raz. I było bardzo warto.

Piękna oprawa, jak też świetna fabuła i questy zmuszające nas do zwiedzania wielkich terenów Szkoły Magii i Czarodziejstwa olśniewają. Postacie są wykonane dobrze, a cała gra to zdecydowany przykład tego, że egranizacja 🙂 może się udać. Pamiętam też świetną minigierkę w dormitorium Gryffindoru, którą były te słynne Szachy Czarodziejów z ruchomymi figurami. Sam się teraz zastanawiam, czy więcej czasu spędziłem w misjach fabularnych, czy tam. Niemniej, polecam każdemu. Gra umie być wymagająca, a wizualnie jest mistrzostwem świata. 100 punktów dla Electronic Arts!

HARRY POTTER I KSIĄŻĘ PÓŁKRWI

Mam mieszane uczucia co do tej gry. Z jednej strony, ulepszono miejscówki do zwiedzania, dodano elementy, które ludzie kochali z poprzednich gier (tj. Quidditch i pojedynki), a z drugiej strony gra jest śmiertelnie nudna i ma trochę gorsza grafikę, niż poprzednia. Owszem, bardzo dużo fajnych rzeczy czerpie z Zakonu Feniksa, ale sama nie wciąga zarówno ze strony fabularnej, jak i też ze strony grywalności. Do dyspozycji mamy tylko 8 czarów, wiec te pojedynki też nie są skomplikowane i po dłuższym czasie w grze odtwarzamy na klawiaturze cały czas to samo. Questy niby są, ale nie są wymagające, a samo latanie na miotle… no nie jest to najsilniejszy element tej gry. Do pozytywów mogę zaliczyć lekcje eliksirów, które są ciekawe, ale psute przez całą resztę. Dosyć duży spadek formy w porównaniu do części poprzedniej, no i ostatnia grywalna gra ze stajni Electronic Arts, ale pamięta z niej człowiek tyle, co z lekcji chemii w gimnazjum.

Sam Harry zdaje sie być zażenowany, że musi brać w tym udział

HARRY POTTER I INSYGIA ŚMIERCI CZEŚĆ 1 I 2

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dotrwaliśmy do dwóch najgorszych gier w zestawianiu, cóż mogę rzec.. .sami widzicie, jak złe muszą być te gry, skoro nawet nie chce mi się ich traktować oddzielnie. Tutaj, kolokwialnie mówiąc, każdy zaliczył wtopę. Electronic Arts na zakończenie swojej przygody z marką postanowiło dwa ostatnie filmy ukarać shooterem. Niby nowe podejście, niby świeże, ale… to było tak źle zrobione. Harry, który z różdżką latał jak Chuck Norris i zabijał śmierciożerców… naprawdę? Na tyle tylko cię było stać, EA? Ostatnie łojenie pieniędzy z fanów – to od razu musi się równać gniot? Gra była nudna, liniowa, ze słabą grafiką i animacjami. Niby trochę fajniej grało się na XBOX 360, bo z opcją Kinecta to strzelanie różdżką mogło nawet ubawić kogoś przez pięć minut, ale to i tak za dużo. Ta gra przypominała gry pokroju ,,Kurka Wodna czy inne słabe shootery z lat 90 z automatów. Najgorszemu wrogowi nie życzę. Nie dość, że cześć Pierwsza Insygniów Śmierci okazała się gniotem, to rok później studio wydało część drugą na tej samej mechanice, tylko ze zmienioną fabułą. Wstyd.

Kończ waść, wstydu oszczedź

PODSUMOWANIE

Jak sami widzimy, gry spod szyldu Elektroników miały dobre i złe oblicza. Momentami szkoda zmarnowanego potencjału, jaki jest przecież od wielu lat widoczny w przygodach nastoletniego czarodzieja. Niemniej, gry zazwyczaj sprzedawały się dobrze, momentami mniej, albo bardziej przypominały książkę i film i (o zgrozo) nie bały się eksperymentować z tym uniwersum. Od Redakcji życzymy Harremu wszystkiego najlepszego z okazji 20 urodzin i zapraszamy wkrótce na drugą część urodzinowego tekstu.


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Mateusz "Don Mateo" Wysokiński

A imię moje 40 i 4.... witam w mojej kuchni, nazywam się Don Mateo i będę waszym podróżnikiem w czasie, który z mroków historii przypomni najlepsze/najbardziej pamiętne/najgorsze gry w historii, w moim małym kąciku o nazwie ,,Retromaniak".Na ekranach waszych monitorów, będę też widniał jako felietonista, więc nie regulujcie odbiorników. Prywatnie, jestem wielkim fanem rocka i metalu, studiuję dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *