INDYK NA PARZE #15: Fruitbus to wzruszające krojenie cebuli. Recenzja [STEAM DECK]

Z grami cosy nie jest mi po drodze. Podlewanie grządek czy projektowanie wnętrz to bardzo przyjemne tytuły do odstresowania się, jednak nic, co mogłoby mnie wciągnąć. Dlatego zdziwiłem się, jak szybko przy Fruitbusie wybiła dziesiąta godzina gry.

Dziękujemy Krillbite Studio za dostarczenie klucza do gry.

O Krillbite Studio mogliście już słyszeć przy okazji niezłego horroru Among The Sleep, w którym wcielaliśmy się w dwuletnie dziecko. Dziesięć lat od premiery tego hitu i paru niszowych gierek, studio zdecydowało wydać kolejną „prawdziwą” grę, tym razem w zupełnie innym gatunku. Trudno opisać, czym jest Fruitbus, ale w skrócie jest to opowieść o kucharzu z lekkimi elementami RPG i przygodówki.

Zacznę od tego, że Fruitbus okazało się jedną z najbardziej wzruszających gier, w jakie ostatnio grałem. Historia jest prosta — otrzymujemy po babci tytułowy owocobus, w którym prowadziła swój interes gastronomiczny. Jej ostatnim życzeniem jest zaproszenie zarówno przyjaciół, jak i osób, z którymi się nie dogadywała, na pożegnalną ucztę. Wsiadamy więc do naszego food trucka i wyruszamy w świat w poszukiwaniu osób z listy. Wspomnienia o babci będą integralną częścią naszej podróży — wspomoże nas w wytłumaczeniu podstaw przygotowania dań czy opisze każdy składnik. Czasami możemy usłyszeć jej opinie na temat zaproszonych gości lub przeżyć raz jeszcze chwile z dzieciństwa związane z danym miejscem. Pomimo że jest to bardzo miła, kolorowa gra, w której nie da się zginąć lub przegrać, ton całości jest dość smutny, a osoby, które są w podobnej sytuacji, naprawdę wczują się w tę przygodę. Nawet jeśli każda postać jest tu zwierzęciem…

Fruitbus | Available now | Steam Launch Trailer

W budowaniu klimatu świetnie sprawdza się tu muzyka, jest również emocjonalna. Nie ma tu jej zbyt dużo, a poza radiem i momentami fabularnymi nie ma jej w ogóle, ale czuję, że akurat ten minimalizm tu pasuje. Jeśli chodzi o grafikę, ciężko jednoznacznie ją ocenić. Sam uważam ją za bardzo ładną – dowodem jest moja kolekcja screenów na Steamie. Z drugiej strony nie da się ukryć, że jest — znów — minimalistyczna. Uboga wręcz, oprócz miasteczek czy farm świat gry nie ma nic do zaoferowania (jedynie rozsiane gwiazdy będące znajdźkami). Nie oczekuję tu RPG-a, ale z czasem robi się monotonnie, bo nierzadko musimy wracać się przez puste lokacje i dobrze już znane miejsca.

No właśnie, jak się w Fruitbus gra? Świat gry składa się z trzech w miarę sporych lokacji, a poruszać się po nim będziemy rzecz jasna za pomocą prezentu od babci (steruje się nim całkiem przyjemnie). Pojazd możemy dowolnie modyfikować – od jego koloru po umeblowanie. Warto zaglądać na stację paliw nie tylko po to, by zatankować, ale również w poszukiwaniu nowych półek czy skrzyń do postawienia w środku. Najważniejszym asortymentem fruitbusa będą produkty, które również musimy sami znaleźć. Otóż każde jabłko, pomarańczę czy pomidora musimy samodzielnie zerwać — nie uświadczymy tu żadnych warzywniaków. Jeżdżąc po świecie, warto zapamiętać, gdzie dany produkt można znaleźć oraz jak go zebrać. Jabłka wyjątkowo rosną tu na krzakach, ale do wykopania marchewek musimy już kupić łopatę, a do ananasów — specjalny chwytak. Smakołyki trzeba wtedy donieść do naszego busa i odłożyć do skrzyń, jako że leżąc na ziemi szybko zgniją. Zanim kupimy plecak, do pomocy posłużą nam tylko dwie ręce. Podkreślam ten oczywisty fakt, ponieważ wszystko, co w tej grze robimy, wymaga manualnego chwytania. Przygotowanie dań wygląda więc następująco — bierzemy miskę, podnosimy nóż, drugą ręką chwytamy np. owoc, łącząc obie interakcje, kroimy go i odkładamy do miski, którą oddajemy klientowi. Zaskakująco dużo tu taktyki, gdyż zawsze brakuje nam wolnych rąk (nie mamy możliwości zatrudnienia pracownika czy gry multi). Ostatecznie jednak gra jest banalna, głodomory mogą czekać nawet całe dnie w kolejce, więc nic nas tu nie pospiesza. Możemy wykonywać zadania w dowolnej kolejności i decydować, czy wyruszamy szukać składników, czy wykonujemy zadania.

Fruitbus

Zaproszeni na ostatnią ucztę goście nie zawsze będą mogli ot tak rzucić wszystko i wyjechać na stypę. Nie raz i nie dwa musimy im w czymś pomóc. Dla przykładu — na drugiej mapie zostaniemy poproszeni o zorganizowaniu ślubu. Innym razem musimy zebrać członków zespołu, którzy sami coś o nas poproszą. Często więc zadania się ze sobą zazębiają lub wymagają dogłębnego poznania mapy. Warto wspomnieć, że tytuł umie zaskoczyć i nawet po dziesięciu godzinach odblokujemy zupełnie nową mechanikę, którą musimy opanować, by sprawnie obsługiwać gości (pieczenie chleba!). Za sprzedaż kolejnych dań otrzymujemy pieniądze — to właśnie za nie dokupimy dekoracje, szafki i przyrządy do naszego busa. Widzicie już tę pętlę?

Przechodząc do warstwy technicznej — w grach opartych na fizyce zawsze obawiam się, że twórcy niewystarczająco ją okiełznają. Na szczęście Krillbite Studio zrobiło dobrą robotę i bardzo łatwo nad nią zapanować. Żadne produkty nie będą wam latały po ciężarowe na wybojach, a obiekty nie będą znikały pod tekstury. Mówiłem już o ciut ubogiej grafice, jednak zaskakująco nie idzie to w parze z optymalizacją. Na Steam Decku zagracie w 30–40 FPS na średnich ustawieniach przy nielimitowanym TDP. Fruitbus zżera ogromną ilość CPU, a jak wiadomo, Deck nie jest mistrzem, jeśli chodzi o procek. Nawet na najniższych ustawieniach nie ma mowy o 60 FPS, a Lossless Scaling działa tu dość słabo. Sterowanie jest za to bezproblemowe. Czytałem, że poza Deckiem ludzie również nie są zadowoleni z płynności gry. Wielka szkoda, ale z drugiej strony to nie FPS, w którym każda klatka się liczy. Dalej: spolszczenie jest tu fatalne! Tekst jest nierówno dopasowany, jest w nim ogrom błędów i kalk z angielskiego. Wyłączyłem go po piętnastu minutach, bo nie dało się grać. Inne wady są już raczej na wyrost: twórcy mogli lepiej wytłumaczyć nowe mechaniki, bo zazwyczaj wszystkiego musimy nauczyć się sami. Irytowało mnie też to, że źle podane danie sprawia, że dana osoba nie wróci do nas aż do następnego dnia, przez co musimy zmarnować trochę czasu, robiąc co innego. Raz zdarzyło mi się, że klient z zadania nie dał mi ważnego przedmiotu — musiałem poczekać dzień i wtedy dopiero skrypt się załączył. Na plus warto dodać, że twórcy są uczciwi wobec graczy i nawet jeśli nie posiadamy składników wymaganych do spełnienia zamówienia, można z niego zrezygnować i stworzyć dowolną kompozycję (dosłownie, bo nie musimy się tu martwić, że jakiś składnik nie pasuje do danego dania).

Fruitbus

Wady nie zmieniają faktu, że Fruitbus niezwykle miło mnie zaskoczył. Jest to idealny tytuł po ciężkim dniu ze względu na przyjazną (choć emocjonującą!) fabułę i atmosferę, ale broni się również i zaawansowanymi mechanikami. Idealnie więc wciska się między grę cosy a grę dla każdego fana RPG, jako że – co by nie mówić – zbieramy tu loot i wykonujemy zadania. Ja na pewno nie spodziewałem się tak wciągającej rozgrywki i umieszczam Fruitbusa na listę zaskoczeń tego roku.


Całą serię Indyk na Parze znajdziecie w tym miejscu.

INDYK NA PARZE #9: Food Truck Simulator nauczył mnie, jak spalić burgery. Recenzja [STEAM DECK]

Rembus

Humanista, pasjonat historii i języków obcych (przede wszystkim angielskiego) oraz j. polskiego. "Pececiarz" od urodzenia, choć posiada obydwie kieszonsolki Sony. Spokojny człowiek, który lubi pisać to, co czytacie :P.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *