Far Cry Primal, czyli prehistoria w najlepszym wydaniu – recenzja po latach [PC]

Seria Far Cry zahaczała już o wiele tematów. Retro sci-fi, post-apo czy apokalipsę zombie. Parę lat temu twórcy stworzyli coś równie niecodziennego.

Stworzyli oni prequel wszystkich prequeli!

Świat

Witajcie w ok. 10 000 r. p.n.e., w epoce kamienia łupanego. Tamtejsi ludzie powolutku kolonizują Ziemię, mieszkając najpierw w jaskiniach, później budując wioski z siana i drewna. Oczywiście nie mogą spać bezpiecznie – wszelaka dzikość świata czyha za rogiem: jeśli nie zwierzę, to konkurencyjny gatunek homo.

Nasze plemię – Łindża – poznajemy, gdy trwa polowanie na mamuta. Niestety na łowy wpadł także tygrys szablozębny, który doszczętnie powybijał naszych rodaków. Przeżywa tylko Takkar – nasz główny bohater – który to musi zjednoczyć rozproszone plemię w krainie Oros i ostatecznie ją podbić.

far cry primal recenzja

Fabuła w Primal nie jest najwyższych lotów. Ubisoft, mam wrażenie, odbija na kartce kolejne tuziny nudnych postaci. Takkar to badass, który wszystko może – zabija setki istnień, niszczy wioski, włada zwierzętami i to wszystko bez żadnych emocji. Co się tyczy NPC – jest różnie. Świetni są narrator-szaman Tensay i sztampowy głupek Urki. Reszta jest średnio zarysowana, poza tym ogólnie postaci w całej grze jest bardzo mało – cztery cut-scenki maksymalnie dla każdej z postaci. Zlecą zadanie i nie zobaczymy ich przez kolejne godziny. Dwaj główni źli są rok świetlny od Josepha Seeda czy Vassa, ale znów – trzy cut-scenki dla każdego i tyle, żadnego budowania relacji.

far cry primal recenzja

Rewelacyjny jest za to klimat. Bardzo naturalnie pokazano plemiona. Zobaczymy patrole w lasach, łowców zdobywających jedzenie, ćwiczących wojowników, młodszych bezbronnych cywilów czy… seks. Robi to świetne wrażenie obcowania z prawdziwymi ludźmi. Równie dobrze wypadają zwierzęta, które zachowują się tak bardzo realistycznie, że można nakręcić film przyrodniczy. Wraz z systemem dnia i nocy, czyni to najbardziej klimatyczną odsłoną Far Cry wszech czasów.

far cry primal recenzja
„Na załączonym obrazku widzimy człowieka walczącego oko w oko z tygrysem szablozębnym. Zapewne został zjedzony krótko po zrobieniu tego zdjęcia”.

Rozgrywka

Ameryki Primal nie odkrywa. To nadal „ubi-gra”, w każdym znaczeniu tego słowa, choć stara się odciąć od głównej serii. Mamy wieże obserwacyjne (tutaj: stosy, które trzeba podpalić), obozy do przejęcia, setki znajdziek i aktywności pobocznych. Mamy też bardzo przyjemny model skradania się oraz mizerną w tej odsłonie walkę w zwarciu i na dystans. Jednak – po kolei.

Na samym początku przygody musimy przyprowadzić do wioski wyspecjalizowanych majstrów, od m.in. łowiectwa i gadżetów. Dla przykładu, Karoosh (mocny gość, który chce zemścić się za śmierć syna) nauczy nas, jak lepiej eliminować wrogów po cichu, albo jak ujeżdżać zwierzęta. Każdemu „nauczycielowi” można zbudować chatkę (a później ją ulepszyć), by czerpać dodatkowe korzyści.

far cry primal recenzja

Do budowy domów, a także swojego wyposażenia, potrzebujemy materiałów. System ten podobny jest do ulepszania ekwipunku z nowszych Far Cry’ów – polujemy na zwierzęta, zbieramy liście, gałązki itp. Dla leniuchów mam dobrą wiadomość – codziennie w schowku możemy odebrać losowe łupy, przez co nie trzeba mordować zwierzątek. A na co możemy spożytkować dobra? Na pułapki, przynęty, bomby, strzały, cieplejsze ubranie czy większe torby na zdobycze.

far cry primal recenzja

Jak w prawie każdej grze Ubi, także tu znajdziemy system rozwoju postaci. Za polowanie i zabijanie tego, co się rusza, oraz zaliczanie zadań dostajemy expa. Punkty spożytkujemy na „nauki” u naszych pobratymców. Dodamy więc więcej pasków zdrowia, nauczymy poskramiać groźniejsze zwierzęta lub zmniejszymy koszt zapasów przy tworzeniu np. strzał. Odblokujemy także nowe bronie. Tych mamy kilka – od szybkiej i wolnej maczugi, przez różne łuki, kończąc na bombach i nożach. Warto wspomnieć także o sowie, czyli pierwowzorze m.in. orła z nowych części Assassin’s Creed. Może ona zabijać pojedynczego wroga lub zrzucać bomby, ale głównie przydaje się do zaznaczania położenia wroga.

far cry primal recenzja
„Wzrok detektywa”, czyli must-have każdej gry z okolic premiery Wiedźmina III.

Okazji na zdobycie punktów doświadczenia jest cała masa. Głównym źródłem tychże są oczywiście misje, ale poza tym warto podbijać posterunki, najlepiej po cichu, co zaowocuje większą ilością doświadczenia. Są też setki znajdziek i jaskiń do zbadania (te drugie są słabo zrobione i chaotyczne). Fani zbieractwa będą zachwyceni, choć wyczyszczenie mapy do cna nie powinno zająć więcej niż 25 godzin (nie liczę kombinowania z osiągnięciami).

far cry primal recenzja
Na zlodowaciałych obszarach można rzeczywiście zamarznąć… na śmierć.

W przemieszczaniu się po świecie pomaga kilka rzeczy. Po pierwsze – kotwiczka, dzięki której szybko dostaniemy się w wysoko położone miejsca (dobrze, że jest ona w grze, nawet jeśli z rzeczywistością ma niewiele wspólnego). Dalej mamy „ziółka-eliksiry”. Oprócz chwilowego przyspieszenia, mamy także maskowanie zapachu (do polowań), czy wybór, ile leczenie ma przywracać pasków życia (im więcej, tym drożej wychodzi koszt stworzenia pożywienia). Najważniejszym środkiem transportu będzie nasz zwierzak. Otóż Takkar ma zdolność poskromienia dzikich przeciwników, wystarczy rzucić przynętę i powoli zbliżyć się do zwierzęcia. Takich „pokemonów do zebrania” mamy paręnaście (każdy z innymi statystykami) plus cztery wyjątkowe, które mają własne osie fabularne – trzeba je wpierw wytropić i zastawić pułapki. Część z nich może służyć jako środek transportu; ale nie tylko, dla przykładu mamut świetnie nadaje się do zniszczenia czyjeś wioski.

far cry primal recenzja

Grafika I dźwięk

Choć zabrzmi to dziwnie, grafika jest „skromnie przepiękna”. Już tłumaczę – świetnie wygląda fauna i flora, ale twórcy nie chcieli tego zbytnio eksponować. Kiedy przystopujemy na chwilę, zobaczymy, że prawie wszystkie drzewa są identyczne. Mam wrażenie, że 70% mapy to kopiuj—wklej. Przypomnę też o aferze w okolicach premiery gry – gracze wyraźnie zwrócili uwagę na bardzo podobny świat gry do „czwórki”. Nie mam pojęcia, czy to zarzut właściwy, bo za mało czasu spędziłem w himalajskiej odsłonie. Tak czy siak, Primal szybko pokazuje swoje karty i rzadko zaskakuje czymś nowym. Choć możemy zwiedzać trzy biomy, to, oprócz śnieżnego, nie wiele się różnią. Coś nie tak jest także z kolorystyką. Barwy są dość blade lub zbyt brunatne.

far cry primal recenzja
„To będzie długa przeprawa…”.

Co do muzyki – pojawia się z rzadka, choć nie można jej nic zarzucić. Tworzy ciekawy „tubylczy” klimat. Niestety brakuje radia z aut, tutaj 80% audio to szum wiatru. Nieźle brzmią efekty specjalne, tj. dźwięki zwierząt czy dialogi. No właśnie – nie usłyszymy żadnego współczesnego języka. Tak więc zostają nam tylko i wyłącznie napisy. Dla części z was może to być irytujące, ale dla mnie nieszczególnie. Rodacy wypełnili kawał dobrej roboty w tworzeniu języka Kaliego (w menu oczywiście wszystko brzmi normalnie, tylko dialogi są przełożone).

far cry primal recenzja
Tak właśnie wyglądają dialogi w grze.

Jakość

Pod względem technicznym nie jest źle. Większych bugów nie uświadczyłem. Głównie problem jest z dwoma rzeczami. Po pierwsze – poziom trudności. Ten jest… sam nie wiem, jaki. Silniejsze zwierzęta zjedzą nas w sekundę, nawet na „łatwym”. Chyba że mamy już włochatego przyjaciela, na którym można jeździć. Wtedy gra robi się prościutka, bo z łatwością można uciec od wrogów. Z drugiej strony, zwierzęta zazwyczaj uciekają, nawet jak mają dużą obstawę. Jeszcze dziwniej jest z ludźmi. Małych dryblasów załatwiamy jednym uderzeniem, ale jak przyjdzie gość „opancerzony”… Jeśli nie załatwimy go po cichu, będziemy musieli wyrzucić cały kołczan strzał, wszystkie włócznie, lub przez pół minuty walić w niego maczugą. Co ciekawe, jego ataki nie są za silnie, więc można często po prostu stać przy nim i klikać lewy przycisk myszy 10 razy. Poza tym – za duża ilość expa i surowców. Wymaksowałem wioskę i głównego bohatera na długo przed końcem gry (grałem na normalnym poziomie trudności).

far cry primal recenzja
Nie dajcie się zwieść „podwyższonemu poziomowi trudności” w czasie nocy. Praktycznie się nic nie zmienia, ale klimat – świetny.

Po drugie – sztuczna inteligencja. Nasze plemię zachowuje się jak kurczaki bez głów, które nie potrafią iść prosto. Na szczęście misji eskortowych jest niewiele. Gorzej jest z naszym przygłupawym zwierzakiem. Chamsko blokuje drogę, przez co np. nie zdążymy się wycofać przed wzrokiem wroga. Czasami też lubi poszaleć i sam pójść na (zresztą pasywnego) mamuta. Są też mniejsze bugi, które nie przeszkadzają w rozgrywce, np. znaczniki nie zawsze dobrze wskazują wysokość obiektów.

Pochwalę za to optymalizację – grałem na wysokich ustawieniach bez spadków klatek. Jedyne, co kłuje w oczy, to słaby render distance. Ten problem pojawia się także w nowych Far Cry’ach.

far cry primal recenzja

Ocena

Postawmy sprawę jasno – jeśli nie lubicie powtarzalnych gier Ubisoftu, Primal wam się nie spodoba. To „czwórka”, tyle że w innej konwencji. Co nie oznacza, że to zła gra. Najnowsza odsłona serii – New Dawn – pokazała, jak łatwo wydoić graczy z pieniędzy. Primal sprytnie wymyka się bycia odgrzewanym kotletem, ile może. To dobra gra, ale przeznaczona głównie dla fanów serii i Ubisoftu.

Far Cry Primal
7.4/10
  • Świat: 8/10
  • Rozgrywka: 8/10
  • Grafika: 8/10
  • Dźwięk: 6/10
  • Jakość: 7/10
FC Primal to przede wszystkim gra Ubisoftu z wieloma powtarzalnymi aktywnościami pobocznymi i sztampową, niewciągającą fabułą. Sami musicie ocenić, czy przypadają wam takie produkcje. Mnie zauroczył niezwykle klimatyczny świat, który zdecydowanie tętni życiem. A poza tym to nadal bardzo przyjemny Far Cry z dobrze zrobioną mechaniką. Tyle i aż tyle.

Platforma testowa PC

  • Procesor: AMD FX 6100 3.30 GHz
  • Monitor: Samsung SyncMaster 961BW
  • Grafika: NVIDIA GeForce GTX 660
  • Pamięć: 8 GB RAM
  • System: Windows 7
  • Myszka: TRACER Fairy Black RF NANO
  • Klawiatura: Mechaniczna Tracer
  • +Świetny klimat prehistorii
  • +Jak zawsze w serii – dobrze zrobiona mechanika
  • +Niezła grafika
  • +Realistyczna fauna i flora
  • Taka sobie fabuła
  • Tępa SI
  • Nierówny poziom trudności
  • Ogólna monotonność rozgrywki

Jak oceniamy gry?


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Rembus

Humanista, pasjonat historii i języków obcych (przede wszystkim angielskiego) oraz j. polskiego. "Pececiarz" od urodzenia, choć posiada obydwie kieszonsolki Sony. Spokojny człowiek, który lubi pisać to, co czytacie :P.

One thought on “Far Cry Primal, czyli prehistoria w najlepszym wydaniu – recenzja po latach [PC]

  • 9 grudnia 2020 o 21:51
    Permalink

    Wtórna chujnia. Szkoda o tym cokolwiek pisać. Gra na 5/10 tylko dlatego, że bazuje na far cry 4.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *