Graveyard Keeper = Stardew Valley + Punch Club – recenzja [PC]

Na wstępie muszę się przyznać, że kiedy piszę tę recenzję, nie ukończyłem jeszcze Graveyard Keepera. Ba, nie jestem pewien, czy jestem w środku opowieści, bliżej jej zakończenia, czy dopiero kończę jakiś niewidzialny, gigantyczny tutorial. Pomimo wielu godzin rozgrywki, czuję, że od dłuższego czasu stoję w miejscu.  Ogrywając ten tytuł, musiałem zadać sobie poważne pytanie: czy to, że poświęciliśmy danej grze sporo czasu, oznacza automatycznie, że jest ona dobra?

Podczas grania w ten tytuł nie ucierpiał żaden osioł. A jeden powinien.

W grze kierujemy poczynaniami tytułowego Strażnika Cmentarza, który w niewyjaśnionych okolicznościach trafił do obcego świata. Za wszelką cenę chce jednak wrócić do swojej własnej rzeczywistości, gdzie czeka na niego ukochana. Aby tego dokonać, musi odkryć tajemnice skrywane przez przeszłość tej krainy. Graveyard Keeper to ciekawa wariacja Stardew Valley, okraszona dużą ilością czarnego, cmentarnego humoru (nadającego całej produkcji niezwykłego uroku).

ŚWIAT

Graveyard Keeper
Wsi spokojna, wsi wesoła…

Miejsce, do którego trafiamy, przypomina średniowiecze z domieszkami fantasy. Ludzie są przekonani, że ziemia jest płaska i zbyt częsta kąpiel prowadzi do śmierci. Inkwizycja wszędzie widzi herezję i budzi strach nawet najbardziej bogobojnych obywateli. Wioska, będąca w sąsiedztwie cmentarza, to miejsce żywe, jest tam wiele postaci posiadających swój rytm dnia. Karczma jest sercem wioski: można w niej wypić piwo, zagadać do karczmarza, a miejscowy poeta za flaszkę wina może napisać nam wiersz. Magia pojawia się rzadko, częściej w postaci gagu, niż realnej sztuki tajemnej. Za to zwykle zwiastuje kłopoty.

ROZGRYWKANa początku gry naszym głównym zadaniem jest chowanie zmarłych i zajmowanie się się cmentarzem. Samouczek w tej grze jest bardzo szczątkowy, przez co można się szybko zagubić. Grę musimy poznać na własnych, licznych błędach, bez prowadzenia za rączkę. Wraz z rozwojem fabuły nasza postać dowiaduje się, ze istnieje możliwość powrotu, jednak nie będzie to wcale proste. Okazuje się, że będzie to kosztować znacznie więcej niż zarabia przeciętny grabarz. A niektóre potrzebne nam przedmioty będziemy musieli wykonać własnoręcznie, gdyż żaden handlarz ich nam nie dostarczy  Z pomocą przychodzi nam więc stary, dobry crafting.

Graveyard Keeper

Drzewko umiejętności podzielone jest na siedem kategorii, a każda z nich to kolejna droga rozwoju. Jest to jednak tak skonstruowane, że w żadnym  razie jedna ścieżka nie blokuje drugiej. Problemem jest jednak to, że zdobycie ich wszystkich wymaga niesamowitych nakładów pracy i grindu. To prawdopodobnie największa bolączka tego tytuł: ilość czasu, jaki poświęcamy na różne czynności (jak ścinanie drzew, kopanie gliny itd.), jest nieproporcjonalna do efektów. Daje to wrażenie sztucznego wydłużania gry. Nie ma też żadnej możliwości automatyzacji, więc nasze narzędzia nigdy nie wylądują w kufrze na dłużej niż to konieczne.

Graveyard Keeper
Szkoda tylko, że większość NPC-ów nie zaszczyci nas nawet słowem.

Postacie, z którymi jesteśmy w stanie porozmawiać dłużej, są naprawdę nieźle napisane i zapadające w pamięć. Miejscowy biskup będący typowym narcyzem, zleca nam zadania renowacji kościoła i cmentarza. Osioł z socjalistycznymi poglądami (karzący nas za nasze kapitalistyczne podejście do zarządzania cmentarzem i terenami przyległymi) dowozi ciała na cmentarz. Nienawidzący wszystkiego i wszystkich rozbójnik Snake chce odbudować mroczny kościół. Gerry, gadająca czaszka z zanikiem pamięci, jest naszym mentorem w początkowej fazie gry. I wiele innych postaci zlecających nam różne misje, które mniej lub bardziej popychają naszą fabułę do przodu. Zadania, które otrzymujemy, są zwykle w stylu: przynieś, podaj i pozamiataj. Od czasu do czasu trafiają się jednak bardziej ambitne, jak np. przejście lochów pod pod cmentarzem.

GRAFIKAGraveyard Keepera można pochwalić za całkiem ładną grafikę w stylu pixel-art i niezłe animacje. Ciężko jednak się rozwodzić nad grafiką w grze stylizowanej na retro, gdyż wiele osób męczy już ten trend, jednak nie można odmówić jej uroku.

Graveyard Keeper
Widzicie to szczegółowe odwzorowanie nagrobków?

DźwiekUdźwiękowienie jest zdecydowanie drugą w kolei, zaraz za grindem, najgorszą częścią gry. Powtarzający się w kółko motyw główny zmusił mnie po paru godzinach do wyłączenia muzyki  i grania w ciszy (jakoś nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego podkładu). Postacie, chociaż bywają rozgadane, nie mówią żadnym znanym nam językiem (ich wypowiedzi wyczytujemy z dymków), jednak jest w to w sumie bardzo fajny zabieg. Coś jak simlish.

Graveyard Keeper
„Tum tum tum, another one bites the dust!”.

jakośćW czasie gry nie napotkałem żadnych błędów czy glitchy, jednak wielu graczy skarżyło się na niewidzialne ciała czy problem z działaniem translacji ich gry. Ja sam jedynie miałem problem z instalacją, gdyż Ubuntu uznało, że granie w gry nie ma większego sensu i po co CI to. 🙂 Udało się jednak zażegnać kryzys. Innym problemem jest optymalizacja, która kuleje. Musiałem zejść z ustawień i rozdzielczości, by gra działała płynie na moim akademikowym PC, jednak nie jest on superwydajną jednostką. Mniej optymistyczne były doniesienia, że Graveyard Keeper potrafi czasem zdławić nawet I5.

OCENAJak wspomniałem na początku: trudno mi jednoznacznie ocenić Graveyard Keeper. Spędziłem przy niej już ponad 40 godzin, a końca nie widać, jednak kiedy po kilku godzinach frustrującej powtarzalności czynności udaje mi się domknąć jakieś zadanie, czuję satysfakcję. Krótkotrwałą, bo zaraz trzeba znów poświęcić kilka godzin, by pchnąć choć trochę fabułę do przodu. Czy dokończę tę grę? Na pewno, bo zżyłem się z tymi postaciami (nawet tym cholernym osłem) i chciałbym zobaczyć, jak to się dalej potoczy. Nie jest to produkcja dla wszystkich, ale jeśli kiedyś będziecie mogli kupić ją po promocyjnej cenie, polecam sprawdzić, czy wam się spodoba.


Dziękujemy GOG.com za udostępnienie gry do recenzji.

Graveyard Keeper (Linux)
7.0/10
  • Świat: 10/10
  • Rozgrywka: 6/10
  • Grafika: 8/10
  • Dźwięk: 4/10
  • Jakość: 7/10
Ciekawy miks gatunkowy, będący swego rodzaju parodią symulatorów pokroju Stardew Valley. Na pochwałę zasługuje pomysł i humor, jednak gra jest sztucznie wydłużana przez konieczność częstego grindu.

Platforma testowa PC

  • Procesor: Intel Core i3-2120T 2.6 GHz
  • Telewizor: Sencor SLE 22F53M4
  • Grafika: Intel® HD Graphics 2000
  • Pamięć: 16 GB RAM
  • System: Ubuntu 18.04
  • Myszka: no-name
  • Klawiatura: no-name
  • +Czarny humor
  • +Ciekawe postacie
  • +Ładnie odwzorowany i całkiem spory świat
  • Sztuczne wydłużenie gry poprzez grind
  • Nużący po dłuższej chwili podkład muzyczny
  • Średnia optymalizacja i sporadyczne błędy

Jak oceniamy gry?


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *