The Sims 4: Przygoda w Dżungli – potencjał w wirze monotonii [recenzja]

Tak jak trzecia odsłona serii, The Sims 4 doczekało się dodatku dającego graczom możliwość zabierania naszych simów na zagraniczny urlop.

Mające swoją premierę jutro (27.02.) rozszerzenie wpisuje się w kategorię pakietu rozgrywki, co oznacza, że usytuowane jest na na średniej półce, zarówno pod względem cenowym (w stosunku do innych rozszerzeń), a także wielkości zawartości. Będziemy mieli do czynienia z prawdziwą przygodą, czy jedynie niewielką ciekawostką?

Kopię gry dostarczył wydawca – Electronic Arts Polska.

ŚWIAT

Najnowsze rozszerzenie oferuje graczowi wycieczkę do niezbyt wielkiego regionu Selvadorada, charakteryzującego się obfitymi terenami dżunglowymi, przeplatanymi starożytnymi ruinami. Twórcy – w przeciwieństwie do rozszerzenia poprzedniej części o nazwie Wymarzone Podróże – ograniczyli się do jednego regionu, dodatkowo niezbyt obfitego w poszczególne lokacje (podobnie jak cała produkcja). Miejsce urlopu podzielone jest na dwie strefy: jedną zawierającą niewielki targ, muzeum oraz miejsca, w których można zamieszkać na czas wakacji. Druga część zawiera wcześniej wspomnianą dżunglę wraz ze świątynią.

Jak podróżować, to tylko z TesterGier.pl na smartfonie.

Ten – wydawałoby się, najbardziej interesujący – element dodatku okazuje się niewielką zbitką kilku miejscówek niezawierających w sobie praktycznie nic prócz bujnej roślinności. Eksploracja sprowadza się do przechodzenia z punktu A do punktu B (tutaj – owitych chaszczami bram), urozmaicone tekstowymi eventami, po drodze zbierając wartościowe (lub nie) fanty. Tutaj warto wskazać bezsensowne istnienie tych bram, których przebyć się nie da, a należy czekać do kolejnego urlopowego wyjazdu. Rozmiar dżungli jest rozczarowująco mały, a ograniczanie możliwych do odwiedzenia lokacji jest irytującym zabiegiem twórców, mającym na celu spowolnienie i wydłużenie rozgrywki. Osobiście, grając w grę, nie czułem większej potrzeby kombinowania, by zobaczyć kolejną, mało ambitną, partię lasu.

No tak, ale wszystko robimy po to, żeby dotrzeć do najciekawszego miejsca – tajemniczej świątyni posiadającej moc zmiany wyglądu i rozkładu pomieszczeń. Kolejny niewielki i na dłuższą metę niezbyt ciekawy element eksploracji, opierający się na żmudnym brnięciu w głąb miejsca kultu. Aby otworzyć śmiercionośnie zapieczętowane wrota, należy zbadać każdy element, służący do ich otwarcia, pod kątem przydatności, a następnie skorzystać z tego właściwego, ewentualnie uniknąć pułapki będącej karą za pomyłkę. I to tyle, jeśli chodzi o zwiedzanie świątyni. Można do tego dodać tablice rozwijające naszą wiedzę o tubylczej kulturze, a także pojawiającego się znikąd przyjaznego szkieletu – strażnika, którego wyjątkowej roli, mimo starań, nie zdołałem poznać. W ostatnim pomieszczeniu znajdujemy ładniej (w porównaniu z resztą) wyglądającą skrzynię ze specjalnym skarbem oraz premią gotówkową. W tym momencie, po opuszczeniu świątyni, układ jej pomieszczeń się zmienia, jednak nie dotyczy to każdego pomieszczenia z osobna (oprócz niektórych elementów umeblowania), a losowany jest jeden z kilku (uwaga… również niewielu) gotowych układów.

Wracając do targu, deweloperzy postarali się i fizycznie wystawione na sprzedaż towary nie są jedynie ozdobą, a rzeczywiście możliwe do kupienia. Wzmaga to immersję, ale bywa irytujące, ponieważ wyłożone towary zmieniają się od czasu do czasu (nie tak często, jakbyśmy chcieli), co zmusza gracza do czekania na chciany przedmiot. Dodatkowo przeszkadzać może osoba handlarza, która nie zawsze znajduje się na swoim stanowisku. Oczywiście, można kupić towary znajdujące się w specjalnym, stałym menu, ale zawiera ono tylko małą cząstkę tego, co jest wymagane, by ułatwić sobie przetrwanie w dziczy. O pozostałych miejscówkach (karczma i muzeum) nie wspominam, gdyż po prostu nie są warte uwagi (w świetle innych możliwości kreowania rozgrywki).

Maczetę zabieramy prosto ze stoiska – oczywiście za opłatą.

ROZGRYWKAOpcji kreowania zabawy oraz interakcji z otoczeniem jest zaskakująco sporo, jednak (co poniekąd wynika z silnika) bardzo szybko stają się one powtarzalne i zwyczajnie nudnawe. Mimo to, nie jest to kwestia fatalna i przez pewien czas bawiłem się całkiem dobrze. Rozwijanie nowych umiejętności (wiedzy o tubylcach i archeologii) jest dosyć satysfakcjonujące i zbalansowane, tak samo jak badanie nowych artefaktów. Na naszych simów rzeczywiście czekają (czasem śmiertelne) niebezpieczeństwa, jednak są one wyważone w taki sposób, żeby nie było zbyt łatwo zginąć.

Konieczność przygotowywania ekwipunku na kolejne wyprawy jest przyjemnym aspektem rozgrywki, dzięki któremu możemy przebywać tam przez dłuższy czas oraz odpierać losowe ataki nieprzyjaznych owadów. Najbardziej przydatnym elementem inwentarza okazuje się być maczeta, dzięki której eksploracja jest zdecydowanie szybsza i dynamiczniejsza (co niekoniecznie jest dobre). Ten aspekt rozgrywki jest mocno wzorowany Wymarzonymi Podróżami i zdaje egzamin.

Najbardziej zajmujące zajęcie podczas eksploracji dżungli.

Eksploracja świątyni dla fana może okazać się rozczarowującym, wypchanym nieprzyjemnymi „przedłużaczami” rozgrywki elementami, doświadczeniem. Powtarzalność i prostota emanują nudą, doprawioną żywym skupiskiem bezsensownych kości. Postać kościotrupa pojawia się przy każdym wypadzie do świątyni, jednak innowacja tej postaci ogranicza się tutaj do kilku nowych, nieistotnych interakcji. Ponadto nie istnieje możliwość budowania relacji z nieumarłym, co czyni z niego postać praktycznie bezużyteczną i bardzo szybko zacząłem się zastanawiać, co ona tutaj w ogóle robi.

Oprócz tego, do niezbyt przyjemnych elementów mechaniki należą m.in. brak możliwości interakcji ze schodami oraz niczym nieskrępowana wolna wola naszych simów, co powoduje, że chwila zastanowienia ze strony grającego owocuje szybką ucieczką protagonisty. Jest to bardzo irytujący fakt, zmuszający gracza do częstego zatrzymywania czasu.

Łazi i głupio się uśmiecha…

GRAFIKA

Gra, wraz z dodatkiem, jak zwykle zostaje wzbogacona o nowe wyposażenie, ubiór, elementy fryzur itp. Wszystko trzyma wysoki poziom, z czego znana jest seria, oraz wpasowuje się w ogólny klimat zawartości produktu. Zwrócić uwagę można na niezbyt wysoką rozdzielczość grafik będących tłem świata oraz tych będących mapą. Nowych elementów nie jest bardzo dużo, jednak Przygoda w Dżungli jest tylko pakietem rozgrywki, a więc ten stan rzeczy jest jak najbardziej zrozumiały.

Widoczki nie są takie złe.

DŹWIĘK

Dodatek implementuje do gry nowe stacje radiowe, nawiązujące do tubylczej kultury Selvadorady. Muzyka ładnie wkomponowuje się w całokształt oraz nadaje klimatu, którego można było się spodziewać po produkcji. Prócz tego, dodanych zostało kilka dźwięków otoczenia, co również było do przewidzenia.

JAKOŚĆPodczas mojej przygody z dodatkiem, bawiłem się dosyć dobrze, w porównaniu do innych rozszerzeń The Sims 4. Bardzo zaskoczyło mnie dosłowne podejście do tematu targu (dot. informacji podanych w zapowiedziach), polegające na fizycznej obecności sprzedawanych towarów. Dzika dżungla wizualnie rzeczywiście prezentuje się dziko, chociaż interaktywne elementy bardzo kiepsko wkomponowują się w tło.

Patrząc na całokształt, warto zwrócić uwagę na to, że obraz urlopu skupia się wyłącznie na eksplorowaniu dżungli, niemal całkowicie wykluczając element wakacji jako wypoczynku w wolnym czasie. Grzechem byłoby nie porównać tego do bardzo udanego dodatku The Sims 3: Wymarzone Podróże, gdzie drugi element był rozwinięty równo z tym pierwszym, a nowe tereny były duże i wypełnione zawartością. (Ciekawostką jest, że dodatek ważył więcej niż sama podstawka). Na tym tle, najnowsze rozszerzenie polega już na wstępie, będąc daleko w tyle w stosunku do swojego poprzednika; a największym plusem samego zbierania artefaktów i eksploracji okazuje się być kwestia zarobkowa. Mimo to, twórcy nie złożyli wyolbrzymionych i niespełnionych obietnic, przedstawiając grę praktycznie tak samo, jak prezentuje się ona podczas właściwego gameplayu.

Rozwiązywanie zagadek jest równie proste co nudne.

Wyjątkiem okazuje się być wcześniej poruszony temat szkieletu, który nie posiada absolutnie żadnej konkretnej funkcji (mumia, z trzeciej części, przynajmniej była niebezpieczna), może oprócz prywatnej sprzątaczki, co wynika z wykorzystania specjalnego reliktu. Nowy, humanoidalny twór powinien zostać jak najszybciej rozwinięty poprzez aktualizację, ponieważ aktualnie nie reprezentuje sobą absolutnie nic, prócz dosyć ładnej kreacji designerskiej.

OCENA

The Sims 4: Przygoda w Dżungli, na tle innych dodatków, prezentuje się dobrze, oferując ciekawą (przynajmniej na samym początku) przygodę. Obietnice twórców zostały spełnione, jednak w oczy rażą niemające żadnego sensu elementy, a także niewielkie rozmiary oferowanych lokacji, które dodatkowo świecą pustkami, jeśli chodzi o elementy interaktywne. Na dłuższą metę banalne zagadki, powtarzalność i prostota eksploracji wywołują nudę i niepożądaną monotonię, wspieraną irytującymi „spowalniaczami” rozgrywki. Kwestie związane ze zdobywaniem artefaktów są satysfakcjonujące, a potencjalne zarobki sprawiają, że przez pewien czas aż chce się w to bawić.

The Sims 4: Przygoda w Dżungli
29/50
  • Świat: 4/10
  • Rozgrywka: 6/10
  • Grafika: 7/10
  • Dźwięk: 6/10
  • Jakość: 6/10
Przygoda w Dżungli na tle innych dodatków prezentuje się dobrze, oferując ciekawą przygodę. Obietnice twórców zostały spełnione, jednak w oczy rażą niemające żadnego sensu elementy, a także niewielkie rozmiary lokacji, które i tak już świecą pustkami. Na dłuższą metę banalne zagadki, powtarzalność i prostota eksploracji wywołują nudę i niepożądaną monotonię. Kwestie związane ze zdobywaniem artefaktów są satysfakcjonujące, a potencjalne zarobki sprawiają, że przez pewien czas aż chce się w to bawić.

Platforma testowa PC

  • Procesor: Intel Core i5-6400 2.70GHz
  • Grafika: NVIDIA GeForce GTX 960
  • Pamięć: 8 GB RAM
  • System: Windows 10 Home
  • +Przez pewien czas satysfakcjonująca rozgrywka
  • +Spełnione, niewyolbrzymione obietnice twórców
  • +Ładna oprawa graficzna
  • +Klimat, jakiego można było się spodziewać
  • +Fizyczna obecność towarów na targu
  • Monotonna rozgrywka wynikająca z prostoty i powtarzalności
  • Obecność całkowicie bezsensownych elementów
  • Niewielki nowy region
  • Niezbyt ciekawa eksploracja nowych rejonów
  • Implementacja irytujących spowalniaczy rozgrywki

Jak oceniamy gry?

 

 

 

 


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Kamil Wiechnik

Weteran gier wideo, mający styczność z każdym gatunkiem. RPG'owy ekspert, scenariuszowy wyjadacz, growy znawca. Wszędzie dostrzega alegorie, nawiązania do ogólnopojętej kultury i głebokie przesłania egzystencjalne. Twórca wideo, zarówno tego dotyczącego gier, jak i tego bardziej ambitnego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *