NowośćTemat dnia

Nowa generacja konsol i kart graficznych zaczęła się za wcześnie

W sierpniu bieżącego roku z ust prezesa Nvidii padło stwierdzenie: „Druga połowa 2020 roku będzie najlepszym okresem w historii gier”. Cóż, mamy drugi tydzień grudnia, a ja, przypominając sobie niedawno te słowa, tylko pukam się w czoło.

Przytoczmy kilka informacji, które elektryzowały nas jeszcze parę miesięcy temu. Na wrzesień zaplanowano premierę nowych „zielonych” układów. Wydarzenie to było o tyle istotne, że słynny ray tracing kolejnej generacji miał wyjść z beta-testów i trafić pod strzechy. O ile samo śledzenie promieni to faktycznie największy przełom od czasu wprowadzenia shaderów, to do tej pory była (jest?) to zabawa dla bogatych. RTX 2060 SUPER pozwala cieszyć się tylko niektórymi efektami; bez DLSS (Deep Learning Super Sampling) nawet w „odmłodzonym” Quake’u widać pokaz slajdów. Przypominam, że mowa o grze z 1997 roku, w której dodano „tylko” parę efektów specjalnych, bez ruszania tekstur czy struktury poziomów.

Tymczasem dzień sądu pokazał skrajne nieprzygotowanie producenta. W tym momencie mógłbym się dalej wyzłośliwiać nad wycofaniem kart graficznych ze zdwojoną pamięcią, ale tego nie zrobię, bo poniekąd rozumiem działania NVIDII. Firma próbuje rozwiązać ogromne problemy z dostępnością układów, produkując pokazane już RTX-y. Dość powiedzieć, że mój serdeczny znajomy kupił RTX 3080 w mało znanym sklepie za kwotę – bagatela – 4800 zł, a dosłownie parę minut po zakupie okazało się, że towar nie jest już dostępny.

Pycha kroczy przed upadkiem

Jakże komicznie z perspektywy czasu brzmią dziś zapewnienia przedstawicieli AMD: „My nie powtórzymy błędu konkurencji i jesteśmy przygotowani na wysokie zapotrzebowanie”. Producent ów był na tyle gotowy, że największy szwajcarski sklep otrzymał dosłownie 35 sztuk modelu 6900 XT. Niestety, mimo że pecety ustąpiły pola graficznej rewolucji, to konsol na półkach również nie widać. Co prawda, przez pewien czas można było kupić Xboxy bez większych trudności, ale jest to domena naszego rodzimego podwórka. Od niepamiętnych czasów Polska pecetem i PlayStation stoi. Na Zachodzie sytuacja dała się we znaki miłośnikom obu konsol. Wieść gminna niesie, że w najbliższej przyszłości nie zanosi się na poprawę.

Przyczyn takiej koniunktury jest kilka. Pomijając już covid, który ostatnio wyskakuje nawet z lodówki, wymienię najważniejsze z nich. Po pierwsze, NVIDIA ma problem z procesem technologicznym pamięci GDDRX6. Nieoficjalne źródła donoszą, że fabryki pamięci GDDR6 nie nadążają za podażą (gwoli przypomnienia – są one montowane także w XSXPS5). Po drugie, w fabryce Samsunga, jednego z największych producentów wafli krzemowych na świecie, wystąpiła awaria zasilania. Po trzecie, podobno układ chłodzący PlayStation 5 miał wadę konstrukcyjną, przez co konieczne było wstrzymanie wysyłki sporej partii konsol do sklepów.

Nowa generacja nie ma gier

Nie pastwmy się już jednak dłużej nad specyfiką handlu i skupmy się na tym, co ekscytuje nas – graczy – najbardziej, czyli na nowych tytułach, które miała nam przynieść kolejna generacja. Początkowo chciałem napisać, że jest ich jak na lekarstwo, ale byłoby to krzywdzące w odniesieniu do tego powiedzenia. Z dwóch powodów. Otrzymaliśmy JEDEN tytuł startowy na PS5, i to w dodatku remake klasyka z PS3, czyli Demon’s Souls; dla większej ironii pomijam tytuły multiplatformowe. Poza tym obecnie nie widzę najmniejszego sensu wymiany mojego poczciwego PS4 Pro na coś mocniejszego

Może i nie zobaczę tych skalowanych 4K i 60 FPS z lepszą grafiką, ale nigdy nie było mi to do szczęścia potrzebne. Tym bardziej że Sony oficjalnie przyznało, że zamierza wspierać PlayStation 4 przez kolejne trzy lata. Gry first-party Microsoftu również będą wydawane na Xbox One jeszcze do 2022 roku. Jako że cierpliwości nigdy mi nie brakowało, to jakoś przeżyję te dłuższe ekrany ładowania. Grafika zawsze miała dla mnie drugorzędne znaczenie.

Wracając do myśli z początku felietonu, końcówkę roku 2020 uznaję za jeden z najgorszych okresów dla graczy: brak nowego sprzętu komputerowego, podwyżki cen starych podzespołów, niedostatek konsol w sklepach. Poza Crashem 4Assassin’s Creed: Valhalla nie znalazłem gry, która wciągnęłaby mnie na dłużej. Oby ten przekładany w nieskończoność Cyberpunk 2077 spełnił chociaż większą część pokładanych w nim nadziei. W przeciwnym razie uznam, że nowa generacja kart graficznych równie dobrze mogłaby zadebiutować za rok i nikt by na tym specjalnie nie stracił.

 


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *