The Outer Worlds 2 – Recenzja [PC]

Mam wrażenie, że niewielu jest game-developerów tworzących RPGi, którzy tak pozytywnie zaskoczyli graczy przez ostatnie lata.

Obisidian zachwyciło wszystkich takimi tytułami jak Fallout New Vegas czy Pillars of Eternity. Jednak ostatnie produkcje wychodzące spod ich skrzydeł niestety nie mają aż tak dobrej passy. Jak będzie z sequelem The Outer Worlds? Cóż, zobaczcie sami:

The Outer Worlds 2 - Recenzja [PC]

Transkrypcja materiału wideo:

Wiem, że od premiery Avowed nie minęło dużo czasu. Niestety, do tej pory mam złamane serce po tym, jak świetny mógł to być tytuł. Studio Obsidian jednak nie śpi i niedawno zaprezentował nam drugą część The Outer Worlds. Czy sequel oryginalnej serii studia zaskoczy graczy?

Pamiętam, jak wychodziło pierwsze The Outer Worlds. Był kosmos, ciekawa stylistyka, zwiedzanie oraz strzelanie na różnych planetach, a to wszystko w kapitalistycznej otoczce potężnych korporacji, które rządzą i mają władzę nad mieszkańcami.

Brzmi fajnie, nie? Otóż dla wielu gra była całkiem udanym i świeżym RPG-iem. Jednak nie dla mnie. Wspominałem podczas recenzji Avowed, że odbijałem się kilka razy od tego tytułu. Trudno mi nawet w sumie powiedzieć dlaczego, gdyż naprawdę lubię RPG. Po prostu nie zaiskrzyło. Czy podobne odczucia miałem przy sequelu? Cóż, o tym później.

The Outer Worlds 2 od samego początku wciąga nas w kosmiczno-bioshockowy vibe. Już na dzień dobry w menu głównym wita nas Moon Man, racząc sarkastycznym komentarzem. Zresztą owe komentarze będziemy słyszeć co uruchomienie gry, gdyż sam Moon Man jest nieodłączną częścią menu i na bieżąco będzie nam komentował nasze poczynania, postępy, wybory czy nawet nasz ekwipunek. Podoba mi się klimat całej gry, jest tutaj pełno humoru, nieraz bardzo czarnego, groteski wyśmiewającej kapitalizm czy też inne systemy polityczne.

Cieszy mnie ulepszona fizyka gry w porównaniu do poprzedniej produkcji Obsidianu, Avowed. Gdyby ragdolle były takie same jak w The Outer Worlds 2, to spin-off Pillarsów w moich oczach by wiele zyskał.

Pod względem gameplayowym muszę przyznać, że przyjemnie się strzela, pukawki robią robotę i dają radochę, zwłaszcza gdy kombinujemy z typami amunicji, jak rażąca czy podpalająca.

Podobają mi się również różne gadżety, które dostajemy do naszej dyspozycji, w tym buty do kicania, dające podwójny skok, czasospowalniacz czy dyfuzor kwasu do rozpuszczania zwłok naszych przeciwników. Naprawdę pojawiają się w grze ciekawe zabawki.

Nieraz owe zabawki będą potrzebne do rozwiązywania zagadek środowiskowych czy zadań fabularnych, za co daję plus, gdyż owe narzędzia są nie tylko dodatkiem do systemu walki.

Podczas recenzji Avowed wspomniałem, że od pierwszego Outer Worlds odbijałem się kilka razy. Coś było w tym tytule, co mnie z jednej strony zachęcało, a z drugiej odpychało. Tak czy inaczej, dwójka wydaje się być tytułem o wiele lepiej przemyślanym i ciekawszym od poprzedniczki. Mamy lepiej napisanych towarzyszy, wprowadzenie do gry już od samego początku wciąga gracza w intrygę i – tak jak wspomniałem – więcej tutaj humoru, co dla mnie jest na plus, zwłaszcza pod względem przytrzymania gracza dłużej przed ekranem.

Fabularnie też jest całkiem fajnie. Ot, jesteśmy przywódcami drużyny z frakcji Dyrektoriatu Ziemi i zostajemy wysłani na ochotniczą misję zwalczenia niebezpieczeństwa ze strony tajemniczych wyrw. Jak można się domyślić, owa misja nie poszła najlepiej, a nas czeka skok w czasie o dekadę. Całkowicie zmieni się ustrój, zmienią się ludzkie kolonie w kosmosie oraz nasi towarzysze z początkowej drużyny.

Skoro wspomniałem o towarzyszach, historie poboczne naszej drużyny są też całkiem ciekawe. Najbardziej zapadła mi w pamięć Valeria, astrorobot, który nam towarzyszy w sumie od początku gry.

Widać, że twórcy starali się dodać różnorodność do planet-lokacji, które przyjdzie nam zwiedzać, choć najbardziej interesująca dla mnie była pierwsza planeta, a kolejne były już mniej ciekawe.

Ach, no i nie spodziewajcie się ogromnych otwartych światów. Każda lokacja to półotwarty teren, więc nie będzie tutaj kosmicznej eksploracji rodem z No Man’s Sky.

Co moim zdaniem nie zagrało dobrze w drugim The Outer Worlds? Cóż, myślę, że ilość frakcji. Nie mam nic przeciwko większej ilości ugrupowań, jednak to, w jaki sposób są przedstawione i co sobą reprezentują, dość mocno rozmywa się i umyka w odbiorze: Dyrektoriat Ziemi, Auntie’s Choice (czy jak to w polskiej lokalizacji CIOTECZKOLUB – wiem, straszne), Zakon Wzniesionych, Protektorat czy Kult Tajemnic. To oczywiście nie są wszystkie, jednak w sumie żadna z frakcji nie zrobiła na mnie większego wrażenia. No chyba że chodzi o ich ilość.

Przeciwnicy nieraz są jak gąbki na naboje. I nieraz miałem wrażenie, że większość wrogów była jak z tytanu, a niestety ilość znajdowanej amunicji nie jest aż tak duża, jak można by się tego spodziewać. Jak dla mnie, odporności wrogów na zadawane przez gracza obrażenia powinny zostać zmodyfikowane tak, by strzelanie dawało większą frajdę, bo sam system walki jest naprawdę fajny i ma potencjał.

Pomimo że mamy tutaj mariaż mnóstwa znanych i lubianych motywów i stylistyk, to śmiem twierdzić, że cały ten koktajl, który serwują nam twórcy, dla wielu może okazać się niestety za mocny i odbije się co poniektórym czkawką.

Pod płaszczykiem humoru i beki z korporacji brak tutaj jakiejś prawdziwej tożsamości świata przedstawionego w grze. The Outer Worlds 2 ma po prostu wszystkiego dużo, nawet za dużo.

Fakt, jest groteska, jest art déco, jest kosmos, jest beka z ustrojów politycznych i potężnych firm. Ale ilości frakcji, pozorność wyborów oraz możliwości, jakie dostajemy podczas rozgrywki, koniec końców nie zmieniają nic w świecie gry. To wszystko powoduje poczucie przytłoczenia.

Słowem podsumowania, The Outer Worlds 2 nie jest złym tytułem, nawet pod wieloma względami uważam, że jest ciekawszy od poprzedniczki. Są ciekawsi towarzysze, jest fajny model strzelania, jest humor.

Jednak to nadal za mało, by tytuł zachwycił graczy z taką siłą, z jaką zrobiły to poprzednie hity Obsidianu, czyli New Vegas i Pillars of Eternity.

Mam wrażenie, że w serii The Outer Worlds jest po prostu upchane za dużo rzeczy: strony konfliktu, główni antagoniści oraz miszmasz stylistyczny. Przez co gracz może poczuć się przytłoczony.

Historia jest całkiem w porządku, możliwości poprowadzenia konfliktu lub jego uniknięcia są naprawdę świetne — co mnie dziwi, bo pod tym względem każda gra Obsidianu jest majstersztykiem.

Dodajmy do tego przyjemne strzelanie oraz dozę czarnego humoru, to wyjdzie nam to, co w The Outer Worlds 2 daje najwięcej frajdy. Szkoda tylko tych przeciwników zrobionych z niezniszczalnego Duralexu czy innego Adamantium.

A wy? Co sądzicie o The Outer Worlds 2? Graliście? Czy może preferujecie pierwszą część kosmicznej przygody? Komentarze są wasze, ja tymczasem się z wami żegnam i idę dalej walczyć o pokój w kapitalistycznym wszechświecie. Do zobaczenia!

 

Tymczasem zachęcam Was do obserwowania naszej strony na Facebooku oraz grupy. Inne gierki chodzą Wam po głowie? Zapoznajcie się z naszymi pozostałymi recenzjami!

Łukasz Szczepański

Niespełniony artysta. Fan RPG-ów wszelakich. Wielbiciel sushi i „chińskich" bajek. Chciałby mieć siwe włosy jak Dante lub Geralt.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *