GWINT: Mag Renegat – recenzja [PC]

CD Projekt, dlaczego nie wierzycie w Gwinta? Dlaczego nie mogliście zwiększyć budżetu na Maga Renegata? Udałoby się!

Ohh, Gwint. Przyznam szczerze, że jeśli nie minigra z Wiedźmina III (którą za pierwszym razem kompletnie olałem, sic!), a później samodzielny już tytuł online, gatunek karcianek nadal byłby dla mnie obojętnym. Co prawda próbowałem takie twory jak Magic the Gathering, Faeria, Legends of Runeterra (najlepszy z tej listy, zapraszam do recenzji) czy The Elder Scrolls Legends, jednakże to właśnie Gwint jest dla mnie najlepszą karcianką na rynku. Swoją dominację tylko przypieczętował Wojną Krwi (zapraszam do naszej recenzji), o której mało się mówi, a to duży błąd.

Dlatego też obserwowałem Projekt Nekker (ostatecznie nazwany Mag Renegat), wyczekując więcej nowych mechanik, kart i ciekawej fabuły. Czy to dostałem po premierze? Zapraszam do recenzji.

Kod otrzymaliśmy dzięki gog.com

Fabuła

Uwaga! Będzie masa spoilerów. Dlaczego psuję zabawę, wkrótce zobaczycie, jednak nie bójcie się – wiele nie stracicie.

Historia Maga Renegata rozgrywa się długo przed narodzinami Geralta; ba, pierwszego wiedźmina. Właśnie to będzie zadaniem czarodzieja Alzura i jego wspólniczki, Lylianny – stworzenie zabójcy potworów. Do tego celu potrzebujemy trzech mutagenów, a otrzymamy je, zabijając trzy wyjątkowe bestie.

Niestety tak wygląda fabuła całej gry. Wróć, pierwszej godziny – otóż po zakończeniu pierwszej przygody, nasza towarzyszka ginie. Od tej pory nie uświadczymy żadnego innego głosu prócz Alzura (nie licząc dźwięków kart i z rzadka lektora). Jest to potężny strzał w stopę, bo nie znajdziemy tu nic więcej: gra to przede wszystkim partyjki z botami, bez głębszej fabuły czy zadań pobocznych. Dlaczego Lylianna to tylko samouczkowa pomoc, posiadająca parę linijek dialogów? Dlaczego nie wykorzystano znanych fanom sagi postaci Cosimo Malaspiny i Idarrana z Ulivo, którzy mają już swoje karty w Gwincie? Niestety budżet był mały i widać to z każdą kolejną godziną – im dalej, tym mniej bohaterów, przerywników (ładna cut-scenka zamienia się w ścianę tekstu) i fabuły.

gwint Mag Renegat recenzja

Rozgrywka

Jeżeli graliście w oryginalnego gwinta z 2015 r., zdziwicie się, jak pomysł ten wyewoluował. Jak na karciankę przystało, partyjkę zaczynamy od wyboru kart. Część możemy wtasować z powrotem, resztę jest szansa dobrać w trakcie partyjki. Zaczyna zawsze gracz, a kończy przeciwnik – kładziecie więc karty z różnymi umiejętności na stół, myśląc o kolejności i kontrach przeciwnika. Starcie trwa jedną turę (w przeciwieństwie do zwykłego gwinta), a zwycięża ten, który posiada więcej punktów na stole.

Choć sama rozgrywka nie odbiega od samodzielnego Gwinta, trzeba jedną rzecz podkreślić – to roguelike. Oznacza to, że po każdej nieudanej wyprawie (czyli serii bitew z bossem na końcu) tracimy swój deck, jednak z odblokowanymi kartami, które mogą nam się trafić jako łup ze skrzyń i bitew. Karty możemy także zdobywać w paragrafowych wydarzeniach, które wykonujemy podczas naszej podróży. Dla przykładu, musimy postawić zakład na jednego z pięściarzy – jeśli dobrze trafimy, otrzymamy kartę. Drugim ważnym dobrem jest energia. Dzięki niej nasz czarodziej wyczaruje jedno z trzech wybranych na początku przygody zaklęć, raz na rundę. Surowiec jest ograniczony (dodać go można przy miejscach mocy między bitwami), a niezwykle przydaje się w kryzysowych sytuacjach.

gwint Mag Renegat recenzja

Mag Renegat pod względem mechanik jest dużo prostszy od darmowego pierwowzoru. Z czasem odblokowywane decki/zestawy kart to cztery (tak naprawdę trzy), bardzo podstawowe i łatwe w nauce archetypy. Grę zaczynamy z oddziałami Królestw Północy. W tej talii naszym celem będzie wzmacnianie naszych żołnierzy. W talii potworów będziemy zjadać swoje jednostki, a wojownicy Skellige skupiają się na atakowaniu jednostek wroga. Niestety karty są tylko lekko zmienione względem online’owego Gwinta. Dla nowicjuszy to plus, bo singlowe rozszerzenie nie wymaga nauki mety i powiązań setek kart, jednak weterani i fani główkowań przy ulepszeniach swoich talii nie będą tu mieć wiele do odkrycia. Dobra, przesadziłem – nowości jest wiele, stworzono ogrom nowych treści, które pewnie z czasem wskoczą do tradycyjnego GWINTA. Nie ma tu jednak faktycznie niczego świeżego, większość to wariacje umiejętności już znanych.

Co nie oznacza, że progresu i odkrywania tu nie ma. Po każdej (wygranej bądź nie) wyprawie, odblokowujemy kolejne kartoniki, w tym karty kluczowe. To – niestety zaledwie parę na archetyp – specjalne jednostki, które możemy ulepszać o nowe funkcjonalności, po pokonaniu elitarnego przeciwnika. Dla przykładu Detlaff w pierwotnej wersji może zostać pochłonięty cztery razy. Po „upgradzie”, na stół będzie wracał nieskończoność ilość razy, a po kolejnym ulepszeniu sam wzmocni się o trzy punkty po każdym pochłonięciu. Jest więc jakaś taktyka: możemy zmierzyć się z elitarnym przeciwnikiem, by ulepszyć najsilniejszą kartę w decku, lub bezpiecznie go ominąć, nie ryzykując przegranej.

gwint Mag Renegat recenzja

Wspomniani przeciwnicy i ich kontry to najważniejsza do wczytania się mechanika starć. Tak więc taki Łapacz niewolników będzie blokował jednostki w rzędzie, w którym są co najmniej cztery karty. Musimy więc najważniejsze jednostki kłaść z wyprzedzeniem, logicznie ustalić ich kolejność i pamiętać, że przeciwnik może wstawić kartę również na naszą stronę pola bitwy. Innym razem przeciwnik może niszczyć nam jednostki z małą siłą – a więc musimy zwracać uwagę na stan naszych kart. Szczególnie warto przyjrzeć się umiejętności bossów, które wymagają niemałej taktyki: co zbić najpierw, gdzie postawić jednostki, czym przeciwnik nas jeszcze zaskoczy.

Grafika i Dźwięk

Co by nie mówić, Redzi mają absolutnie uzdolnionych grafików i dźwiękowców. Sfera audio-video to najwyższa półka – muzyka, głosy i działające na wyobraźnię efekty specjalne kart przeciwników, świetne arty oraz dobry polski dubbing. I tu uwaga – głos Alzura, Lylianny i lektora są po angielsku, ale przeciwnicy stworzeni z myślą o tej grze mówią rodzimym językiem. Bardzo dziwna decyzja; widać, że budżet był naprawdę lichy. Jednak jak mówiłem – wszystkie zalety oryginalnego Gwinta, czyli grafikę i muzykę, znajdziemy i tu. Szkoda jednak, że nie odnajdziemy tu animowanych kart.

gwint Mag Renegat recenzja

Jakość

Tak naprawdę, o wszystkich wadach wspomniałem już w tekście – budżet, brak dużych zmian względem oryginału… Jednak odrzućmy te wady na bok, twórcy wykonali świetną robotę. Głównie negatywy kieruję do CD Projektu jako wydawcy. Kto wymyślił, że premiera gry odbędzie się parę dni po najnowszej, dużej aktualizacji do samodzielnego Gwinta? Po co podkładać samemu sobie nogę, wydając dwie duże gwintowe nowości w tym samym momencie? Zamiast zainteresować się kolejnym dodatkiem*, użeram się z mechanikami sprzed wielu miesięcy – bo Mag Renegat zestarzał się już teraz bardziej niż Gwint w wersji online, serwując umiejętności kart, które widziałem lata temu, gdy działały inaczej. Innym absurdem jest marketing: premiera to jedno, ale o Projekcie Nekker nie było żadnych wieści, zwiastuna, screenów, informacji. O grze dowiedzieliśmy się… dzień przed jej premierą. Samodzielny Gwint zresztą, choć trzyma się dobrze, miał gorsze lata i nadal jest małym trybikiem w korporacji, w której liczy się hype na Cyberpunka 2077mistycznego Wiedźmina 4.

*Czarne Słońce skupia się na motywie klątwy czarnego słońca i postaci Renfri, która jako karta wywróciła metę do góry nogami, a archetyp kultystów Nilfgardu to najświeższy i najciekawszy archetyp, jaki widziałem od bardzo dawna. Polecam sprawdzić Gwinta standalone, jeśli lubicie zmierzyć się z ludzkimi graczami niżeli z botami, które w Magu Renegacie… często dają fory.

gwint Mag Renegat recenzja

Ocena

Bardzo dużą zaletą jest cena gry. Choć tak, o ile Gwint to F2P, to Mag Renegat jako singlowy rogalik jest czymś innym, sprawdzi się idealnie do szybkich sesji. Odpada więc czekanie na ruchy przeciwnika, aktualizowanie decków czy granie w kółko tych samych, zbyt silnych kart w danej mecie. Jeśli więc jesteś nowicjuszem, a samodzielny GWINT cię przytłacza, sięgaj po Maga Renegata, albo tym bardziej po rewelacyjną Wojnę Krwi. Ja, jako weteran, bawiłem się dobrze, co nie jest zaskoczeniem. Odblokowanie nowych kart, nauka różnorodnych atrybutów przeciwników czy brak mety sprawiają, że do gry jeszcze wrócę po kilka partyjek. I może w tym tkwi jej geniusz – to prosta, ale też rozbudowana karcianka na luźne partyjki, bez większej fabuły i pobocznej zawartości. To co, grywasz w Gwinta?

Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści – recenzja [PC]

GWINT: Mag Renegat
8.0/10
  • Świat: 7/10
  • Rozgrywka: 9/10
  • Grafika: 9/10
  • Dźwięk: 8/10
  • Jakość: 7/10
GWINT: Mag Renegat to samodzielne rozszerzenie do Gwinta, karcianki F2P. I „rozszerzenie” jest tu na miejscu – nie znajdziemy tu dużo nowości ani nie poznamy interesującej historii. Tytuł, choć rzetelny i wciągający, jest mocnym budżetowcem, projektem, który z założenia miał być tylko trybem do zwykłego Gwinta. Za niską cenę dostajemy jednak singlowego rogalika w świecie Wiedźmina, który idealnie sprawdzi się w podróży (gra dostępna także na smartfonach) lub do paru partyjek w czasie wolnym.

Platforma testowa PC

  • Procesor: AMD FX 6100 3.30 GHz
  • Monitor: Samsung SyncMaster 961BW
  • Grafika: NVIDIA GeForce GTX 660
  • Pamięć: 8 GB RAM
  • System: Windows 7
  • Myszka: TRACER Fairy Black RF NANO
  • Klawiatura: Mechaniczna Tracer
  • +Gwint to najlepsza karcianka dostępna na rynku
  • +Świetna grafika, arty, efekty specjalne
  • +Wciąga i zaprasza do przechodzenia gry różnymi deckami (niestety predefiniowanymi)
  • +Niska cena
  • Budżetowość i decyzje marketingowe
  • Praktycznie brak historii, ciekawych postaci oraz budowania świata
  • Weterani nie znajdą tu wiele nowego
  • Częściowo brak polskiego dubbingu
  • .
  • .
  • .
  • .

Jak oceniamy gry?


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Rembus

Humanista, pasjonat historii i języków obcych (przede wszystkim angielskiego) oraz j. polskiego. "Pececiarz" od urodzenia, choć posiada obydwie kieszonsolki Sony. Spokojny człowiek, który lubi pisać to, co czytacie :P.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *