Lake Ridden na PC – recenzja

Tajemnica? Jest! Zagadki logiczne? Obecne! Wciągająca historia? Na miejscu! Wszyscy gotowi? No to zapinamy pasy i jedziemy sprawdzić cóż takiego ukryło się w Lake Ridden.

Lake Ridden to gra przygodowa studia Midnight Hub, której premiera miała miejsce 10 maja 2018 roku. Wcielamy się w niej w trzynastoletnią dziewczynkę imieniem Marie, która w poszukiwaniu zagubionej siostry przemierza ciemny las i opuszczoną willę gdzieś na krańcu świata. Aby odnaleźć zagubioną dziewczynkę, nasza bohaterka będzie musiała rozwiązać niejedną zagadkę i odkryć, co wydarzyło się w willi ponad pół wieku wcześniej.

świat

Rok 1988 to czas, kiedy jeszcze nikt nie zabraniał 13-letnim dzieciom wyjechać pod namiot bez rodziców – jak widać nie bez powodu dziś można by stracić prawa rodzicielskie za taką lekkomyślność. Kiedy mała dziewczynka gubi się w czasie takiego kempingu w lesie, na pomoc rusza jej tylko starsza siostra, oczywiście nie informując nikogo o swoich zamiarach. Idąc samotnie przez ciemny i tajemniczy las, włamuje się do opuszczonych domów, odprawia magiczne rytuały i pije podejrzane mikstury. Jak na jej wiek to zdecydowanie nieodpowiedni sposób spędzania weekendu i wytłumaczenie, że to wszystko wyglądało jak sen, wcale nie usprawiedliwia tego, czego świadkami będziemy, jeśli postanowimy towarzyszyć małej Marie.

Lake Ridden to gra osadzona w naszym świecie, w niedalekiej przeszłości, z domieszką magii i szczyptą steampunku. Przez większą część rozgrywki otoczenie jest ciemne, schowane w deszczu i mgle. Z początku tworzy ono klimat tajemnicy, pewną dozę grozy i napięcia, jednak po dłuższym czasie zaczyna sprawiać przytłaczające wrażenie. Sam teren rozgrywki nie jest specjalnie okazały i przez większa część gry będziemy prowadzeni po nim liniowo od zagadki do zagadki. Gdyby nie kilka scen o zachodzie słońca, powiedziałbym, że świat Lake Ridden jest ponury, ciasny i ciemny. Moim zdaniem idealnie pasowałoby on do horroru, twórcy postanowili jednak oszczędzić aż tak mocnych wrażeń graczowi i zafundowali nam tylko drobne dreszczyki emocji.

Lake Ridden
Promyk nadziei po długiej nocy w ciemnym lesie.

By jednak nie zniechęcić do końca wszystkich czytelników, przyznam, że początkowo bardzo wciągnąłem się w historię przedstawioną na ekranie. Gra dobrze prowadziła mnie światłem, pokazując odpowiednią ścieżkę i stawiała przede mną średnio skomplikowane zagadki, które rozwiązywałem z pewną dozą dumy i satysfakcji. Lake Ridden to przygoda na około 10 godzin i ukończyłem ją niemalże jednych tchem, zapominając o otaczającym mnie świecie. Świat Marie pochłonął mnie bez reszty i dopiero świt za prawdziwym oknem oderwał mnie na chwilę od jej historii. Zraziłem się dopiero w drugiej połowie gry, kiedy to zostałem zmuszony do tułania się po okolicy bez mapy i ogólnego pojęcia co robię. Dlaczego tak się stało, opowiem jednak w następnej sekcji.

Rozgrywka

Lake Ridden to trójwymiarowa gra przygodowa typu point and click. Chodzimy po okolicy, klikamy na przedmioty, aby rozpocząć interakcję lub podnieść coś, co przyda nam się przy rozwiązywaniu kolejnych zagadek. Nie mamy paska zdrowia i nie możemy umrzeć (poza jednym momentem), nie goni nas czas ani nie dostajemy punktów za styl. Pomimo to, gra wcale nie jest prosta. Aby pchnąć fabułę dalej, musimy pokonywać kolejne łamigłówki. Niektóre są proste i rozwiązują się same, inne wymagają dłuższego zastanowienia, a jeszcze inne – spostrzegawczości. 13-letnia Marie w trakcie swojej podróży pobawi się więc w hydraulika, okultystę, zielarkę czy detektywa. Całkiem niezły wpis do przyszłego CV…

Lake Ridden
Chyba jestem na dobrej drodze.

Zagadki mają zróżnicowany poziom trudności i przy ich rozwiązywaniu sporo zależy od tego, na co zwróciliśmy uwagę najpierw przy szukaniu wskazówek. Gra oferuje nam też podpowiedzi – cztery na każdą łamigłówkę, pogrupowane od najbardziej ogólnej do niemal gotowego przepisu na przejście dalej. Nie zawsze jednak będzie nam dane skorzystać z ułatwień. W grze nie ma mapy, kompasu, strzałek wskazujących cel, słowem: nic, co mogłoby nas poprowadzić wprost. Wszelakie układanki również nie zawierają instrukcji obsługi ani ułatwień pojawiających się w razie dłuższego niepowodzenia. Trzeba sobie z nimi po prostu poradzić, jak długo by to nie trwało. Nie żebym narzekał – bo lubię wyzwania – tym niemniej czasami gra mogłaby jednak pomagać, kiedy zaczyna wyczuwać frustrująco długi przestój nad jednym problemem.

Lake Ridden
Przykład prowadzenia światłem – iść w prawo czy w lewo?

Wracając do mapy i poruszania się po świecie. Początkowo autorzy prowadzą nas delikatną grą światła i koloru – jaśniejsza droga, blask księżyca padający w odpowiednim miejscu, białe kwiatki, niemal świecące w ciemności, niby przypadkowo rosnące w danym miejscu. Dzięki temu czujemy się, jakbyśmy naturalnie obierali odpowiednią trasę. Niestety, później ten system zawodzi i musimy słuchać fabularnych wskazówek „co dalej”. „Idź do starej, spalonej pralni”, „znajdź studnię na środku dziedzińca”, „pójdź na wyspę na jeziorze” to z pozoru bezpośrednie wskazanie drogi; niestety, kiedy wszystkie budynki na dziedzińcu schowane są w ciemności i mgle i wszystkie wyglądają na stare i zniszczone, nie zawsze łatwo jest się szybko odnaleźć. Spędziłem sporo czasu tułając się tu i tam w poszukiwaniu miejsca mojego przeznaczenia bez żadnych podpowiedzi i to niemal zniechęciło mnie do całej gry.

Dla miłośników znajdziek autorzy umieścili na mapie kilka przedmiotów, które nie wnoszą wiele do rozwiązywania łamigłówek, opowiadają jednak o historii miejsca, w którym się znajdujemy. Do odnalezienie są więc dziecięce obrazki, notatki z dawnych lat oraz zdjęcia z historyjkami, pierwotnie przeznaczone dla dzieci szalonego naukowca. Aby zdobyć te ostatnie, nie wystarczy tylko je odszukać. Każda fotografia ukryta jest bowiem w pudełku z prostą grą logiczną, zawsze o tych samych zasadach, ale o różnej wielkości pola gry (i trudności). Nad jednym ze zdjęć głowiłem się dobre kilkanaście minut, aby je zdobyć, a gra bezlitośnie przyglądała się moim poczynaniom, racząc mnie dźwiękiem padającego deszczu. Nie żałuję.

Grafika

Lake Ridden może pochwalić się grafiką, która na pierwszy rzut oka jest zrobiona bardzo ładnie, starannie i realistycznie. Mamy kwiatki, drzewa, krzaki, trawy, bluszcz i inne rośliny gęsto porastające podłoże. Mgła ścieląca się po okolicy nadaje klimatu, tekstury są w wysokiej rozdzielczości a w trakcie podróży możemy zapalać gęsto rozstawione po drodze świeczki, lampki i latarnie, nadając lokacjom nowe życie. Całość jest klimatyczna, choć gdyby nie kilka scen w świetle zachodzącego słońca, byłoby nieco zbyt ponuro. I niebo. Przepiękne, nocne niebo, pełne jasnych gwiazd przypadło mi do gustu.

Lake Ridden
Znajdź pięć szczegółów, czyli jak niewielki wpływ ma oświetlenie na krajobraz.

Niestety nie wiem, czy to kwestia optymalizacji, czy też cięcia kosztów, ale gra ma swoje mankamenty w kwestiach graficznych. Rośliny, nie licząc pni drzew, to w większości obiekty 2D, ustawione gęsto i pod różnymi kątami tak, by z daleka wyglądały na piękne, pełne 3D. Zmurszałe schody czy cegły nie są wcale nierówne, to tylko płaska grafika symuluje szczeliny i wybrzuszenia. Mgła to nie tylko źródło tajemniczej aury, ale i błogosławieństwo zakrywające drzewa renderujące się na naszych oczach. Zapalane światła oświetlają tylko niewielki fragment otoczenia. Namalowane obrazy są szare, zdjęcia na szafkach to bezkształtne plamy, a trzymana przez nas latarnia unosi się w powietrzu. Dopóki jednak nie dłubiemy w grze za bardzo i przyglądamy się wszystkiemu z pewnej odległości, wszystko wygląda świetnie.

Dźwięk

To zdecydowanie mocna strona produkcji. Dźwięki w grze genialnie budują atmosferę. Delikatna muzyka zlewa się z tłem w postaci pohukujących sów, szumiącego wiatru i deszczu czy dźwiękiem kroków. Cały ten miks działa bardzo nastrojowo, momentami przypominając mi odczucia z Life Is Strange (którego recenzję możecie przeczytać tutaj), choć brak tu pełnoprawnych muzycznych utworów, przy których można się po prostu zatrzymać, żeby posłuchać i odpocząć. Jedyny zarzut w stronę dźwięku to głos Marie, który wyraźnie był głosem dorosłej kobiety. Nie jest to jednak wielki mankament, miał on nawet swój urok, przywodząc na myśl historię z dzieciństwa opowiadaną po latach.

jakość

Wspomniałem już o jakości grafiki, która po delikatnym „podłubaniu” okazała się tylko pozłacaną miedzią. Jeżeli chodzi jednak o całą produkcję, pojawia się kilka innych problemów. Przedmioty, które można podnieść i rzucić, mogą utknąć na niewidzialnych ścianach. Otwierane drzwi czasami stają się niematerialne na czas otwierania, przez co możemy przez nie przebiec dopóki są w ruchu. Autozapisy rozstawione są w pewnych punktach świata, po których przekroczeniu nasza postać na sekundę przestaje się poruszać, co jest szczególnie irytujące, gdy trafimy na dwa takie zapisy w ciągu pięciu sekund. Największym znalezionym przeze mnie błędem były dwa miejsca, w których w momencie odpalenia dalszej części fabuły moja postać została teleportowana kilkanaście metrów dalej. Nie są to jednak błędy znacząco psujące radość z rozgrywki, choć nie są one też całkowicie obojętne. Poza tym gra jest dobrze zoptymalizowana, szybko się ładuje, minimalizuje i odpala.

Lake Ridden
Ta szafka chyba nie miała się otwierać…

ocena

Choć wspomniałem wcześniej o sporej liczbie niedociągnięć, trzeba przyznać że jako „Tester-Gier” lubię czepiać się szczegółów i psuć gry trochę na siłę. Ogólna ocena gry jest jednak pozytywna. Atmosfera mnie pochłonęła, łamigłówki nadwyrężyły moje szare komórki, a grafika (dopóki przy niej nie „dłubiemy”) wygląda bardzo dobrze. Choć zirytowałem się w pewnym momencie przez brak wyraźniejszego prowadzenia w późniejszej części gry, ostatecznie bawiłem się świetnie i żałowałem, że grę ukończyłem tak szybko. Uważam też, że niniejszy tytuł mógłby z powodzeniem zostać przerobiony na całkiem niezły horror, do którego świetnie pasowałaby i sceneria, i historia. Grę polecam miłośnikom zagadek logicznych, które umieszczone są we wciągającej fabule, a nie po prostu zawieszone w przestrzeni.

 

Lake Ridden
7.8/10
  • Świat: 8/10
  • Rozgrywka: 7/10
  • Grafika: 8/10
  • Dźwięk: 10/10
  • Jakość: 6/10
Lake Ridden to przygodowa gra logiczna, pełna łamigłówek i tajemniczej atmosfery. Pomimo pewnych niedociągnięć, gra prezentuje się przyzwoicie. Około 10 godzin dobrej zabawy dla miłośników spokojnych gier logicznych z dobrą fabułą i klimatyczną ścieżką dźwiękową.

Platforma testowa PC

  • Procesor: AMD Ryzen 3 1200
  • Monitor: 19,5 cala Full HD
  • Grafika: NVIDIA GeForce GTX 1050 TI
  • Pamięć: 8 GB RAM
  • System: Windows 10 Home
  • Myszka: SteelSeries Rival 100
  • Klawiatura: Rampage Raptor KB-R17
  • +Świetna ścieżka dźwiękowa
  • +Zróżnicowane zagadki wplecione w fabułę
  • +Dobra optymalizacja grafiki
  • Zbyt ciemno i ponuro
  • Niewystarczające prowadzenie gracza
  • Brak podpowiedzi do niektórych układanek

Jak oceniamy gry?

Za udostępnienie nam klucza dziękujemy zaprzyjaźnionemu portalowi GOG.com. Zainteresowani mogą nabyć swoją kopię gry tutaj.


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Łukasz Litwiński

Student, miłośnik gier wszelkiej maści, od FPSów przez survivale po planszówki i gry fabularne. Fan serii Final Fantasy. Uwielbiam: achievementy, współzawodnictwo oraz wyciskanie z gier 105% możliwości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *