Far Cry 5 wywołuje kontrowersje – nie bez powodu
Najnowszy tytuł studia Ubisoft z pewnością przyciągnie przed ekrany komputerów całą rzeszę ludzi. Nic w tym dziwnego – ich produkcje zazwyczaj są bardzo dobre, zaś poruszane tematy traktowane są przez nich z delikatnością i smakiem. Tymczasem okazuje się, że Far Cry 5 zdenerwował całkiem imponujące grono osób. Jak to się stało i dlaczego tak się dzieje?
Krew na rękach białych jak śnieg
Wszyscy znamy „Ostatnią wieczerzę” da Vinci. Wszyscy wiemy, że zawarty na nim motyw jest wykorzystywany często i gęsto: co do tego nie ma wątpliwości. Ubisoft pozwolił jednak na umieszczenie w tej konwencji grupy białych, religijnych fundamentalistów. Chrześcijańscy mordercy, którzy terroryzują okolicę, wypisują na ludzkich plecach słowo „grzesznik”, palą domy? Ktoś powiedziałby, że tak Demokraci widzą Teksas (czy, jak w przypadku tej gry – Montanę) – jako połączenie Silent Hill i filmu „The Purge”.
Tak mniej-więcej wygląda plakat Far Cry 5. Dla Amerykanów sam fakt, że będziemy strzelać do innych Amerykanów jest już, sam w sobie, nieco kontrowersyjny. Jakże to, w kraju wolności, mlekiem i miodem płynącym, takie rzeczy?
Nasi główni antagoniści wyglądają dokładnie tak, jak można sobie wyobrazić wizerunek rednecka. Brody, kraciaste koszule, broń palna, biały pies z wymalowanym czerwoną farbą krzyżem na pysku… jest to obraz istotnie działający na wyobraźnię. Jakby tego było mało, za obrus fundamentalistom służy flaga Stanów Zjednoczonych, tyle tylko, że charakterystyczne gwiazdki zostały zamienione na symbol do złudzenia przypominający Żelazny Krzyż Wehrmachtu. I to właśnie wywołało oburzenie.
Zbyt dużo
Jak można się było spodziewać, pojawiły się setki nieprzychylnych komentarzy. Niektórzy z oceniających mówią wprost: „pograjmy w strzelanie do Republikanów”. Takimi słowami posłużył się jeden z krytyków gier komputerowych, Bob Chipman. Fani Demokratów już zdążyli zamienić twarz głównego antagonisty na twarz Donalda Trumpa. Część z nich, taka jak Patrick Monahan jest autentycznie zaciekawiona możliwością zagrania w grę, w której można strzelać do frakcji, której są nieprzychylni politycznie.
Ta radość sprawiła, że republikańscy gracze odpowiedzieli złośliwością. Na Twitterze co jakiś czas pada pytanie, czy Ubisoft nie miał na tyle „jaj”, żeby zamienić chrześcijańskich ekstremistów na islamskich. Inni z kolei punktują, że Far Cry 5 jest grą o białym ludobójstwie. Tak czy inaczej, nie jest to tytuł, który pogodzi Montekich i Kapuletich Stanów Zjednoczonych.
Należy samemu ocenić
Far Cry 5 światło dzienne ujrzał wczoraj. Sami możemy stwierdzić, czy ma sens to, co przedstawiono, ale na pierwszy rzut oka… raczej nie. To znaczy – jeśli chcemy, by gra była realistyczna, nie ładujemy na środek Stanów Zjednoczonych oszalałego, chrześcijańskiego kultu, bo za chwilę w tym samym miejscu pojawia się FBI, Gwardia Narodowa i wszystko, co tylko nawinie się pod ręką. To, co działa w krajach, rządzonych przez pijanych władzą watażków (a czego by o zarozumiałym i narcystycznym Trumpie nie mówić, nie zalicza się w ich poczet), nie zadziała w Ameryce dwudziestego pierwszego wieku. Po prostu nie.
Być może jednak twórcom udało się to dobrze uzasadnić. Z całą pewnością to ciekawy temat, ale obawiam się, że będzie kolejną wyrwą, która podzieli Amerykanów. Shia LaBeouf powinien wywiesić swoją flagę na budynku, w którym mieści się Ubisoft, skreślić słowo „he” i zamienić je na „you”. Ale przecież nie o to chodzi.
Polonistka, entuzjastka fantastyki, graczka RPG. W wolnym czasie, którego nie posiadam, pochłaniam dziesiątki książek, gier, filmów i seriali.
